Mogło tu żyć 30 do 50 osób. Chaty w grodzisku miały maksymalnie wymiary 5 na 5 metrów. Czy byli to jednak sami wojownicy, czy też przebywali tu ze swoimi rodzinami - tego nie wiemy - mówi Urszula Stankiewicz z Działu Archeologii Muzeum Podlaskiego. Dziś archeolodzy prowadzili rekonesans na wczesnośredniowiecznym grodzisku w Trzciance. Wrócą tu jesienią, by próbować ustalić, gdzie mogła znajdować się osada.
- Tu znajdował się majdan grodziska. Uznaje się, że rzeka, która płynie u jego podnóża była graniczna i oddzielała Jaćwież od ziem zasiedlonych przez Słowian. Prawdopodobnie gdzieś po drugiej stronie było bałtyjskie grodzisko, ale nie udało nam się go odnaleźć - mówi Urszula Stankiewicz. - Osada powinna znajdować się tam - wskazuje w kierunku Trzcianki. - Nikt przecież nie stawiałby chat na moczarach, a te musiały otaczać gród od południa.
Archeolodzy badali Trzciankę w 2009 roku. Ich odkrycia dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że miejsce to zostało nagle napadnięte i spalone, a osadnictwo tu nie powróciło. W jakich okolicznościach? Tego nie wiadomo. Jedni sądzą, że stało się to podczas wypraw Jarosława Mądrego, kniazia kijowskiego na Mazowsze. Ale tędy zapuszczali się też woje Bolesława Chrobrego idąc na Prusy. - Mamy tu do czynienia i z handlem, i z militariami - mówi Urszula Stankiewicz.
Podczas wykopalisk znaleziono w Trzciance srebrne arabskie dirhamy oraz broń pochodzącą prawdopodobnie z Truso, potężnego jak na owe czasy bałtyckiego portu. Wydobyto z ziemi także wiele grotów strzał, szczególnie dużo było ich w pobliżu rzeczki, co mogło świadczyć o tym, że mieszkańcy próbowali salwować się ucieczką i zażarcie bronili się podczas ataku. Kto spustoszył osadę? Mogli to być Wikingowie, drużyna najemnych zabijaków, która szła na służbę do tego, kto więcej zapłacił. - To tereny pograniczne,. Podczas kształtowania się państwowości Rusi i Polski każdy chciał mieć nad nimi kontrolę. Ziemie przechodziły spod jednej władzy pod drugą - mówi Urszula Stankiewicz. - Trzeba tu też mówić o grodziskach na biebrzańskiej trasie: w Aulakowszczyźnie, Milewszczyźnie, Łosośnie. Nikt tego tak naprawdę solidnie nie badał - dodaje.
W czerwcu w Trzciance wykonano zdjęcia lotnicze, by dzięki nim ustalić położenie osady podgrodowej. Dziś archeolodzy dokonali tam rekonesansu.
- Człowiek przez swoją działalność zmienia zapis magnetyczny ziemi. Do naszych badań używamy magnetometrów. Dzięki tym urządzeniom przygotowuje się dokładne mapy, na których widać wały, budynki, groby... Ze względu na szybkość jest to bardzo ceniona metoda. Jesteśmy w stanie zbadać kilka hektarów dziennie. To co otrzymujemy, nazywa się panoramą magnetyczną - tłumaczy Piotr Wroniecki.
- Jeśli archeolog pomyli się podczas prac wykopaliskowych, to jego błąd będzie nieodwracalny. Musimy badać zabytki, nie niszcząc ich - dodaje Urszula Stankiewicz.
W pobliżu Trzcianki odnaleziono także kilka kurhanów z pochówkami ciałopalnymi. Jeden z nich znajduje się w Kładziewie. Jesienią przyjdzie czas na odkrycie osady.
Projekt realizowany w Trzciance dofinansowany jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu "Ochrona zabytków archeologicznych".
(is)
Archeolodzy i właściciel terenu, na którym znajduje się grodzisko. Zdjęcia: