Gdzie my żyjemy? Pracownik urzędu namawia mnie, żebym wycofał swój wniosek. Tak nie może być. Żyjemy przecież w demokratycznym państwie - emocjonował się Piotr Krzysztopik, przedsiębiorca z Dąbrowy Białostockiej. - Oczekuję pisemnej skargi na pracownika - odparł Tadeusz Ciszkowski, burmistrz Dąbrowy Białostockiej. A pod koniec obrad dodał: - Obywatel może skarżyć władzę i ma prawo odwoływać się. Ta osoba (tzn. Piotr Krzysztopik - red.) w pełni z tego korzysta.
Świadkami kolejnej odsłony sporu między burmistrzem Dąbrowy Białostockiej a miejscowym biznesmenem były dziś osoby obecne na sesji Rady Miejskiej. Piotr Krzysztopik złożył skargę dotyczącą "nieprzestrzegania obowiązków ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie".
"Burmistrz Dąbrowy Białostockiej nie podaje do publicznej wiadomości informacji na temat wydawanych decyzji środowiskowych. (... ) Decyzje są ukrywane tak, by nikt się o nich nie dowiedział. (...) Jest to pogwałcenie wszelkich możliwych zasad demokratycznego i praworządnego państwa. Przez takie działania obywatele dowiadują się o wszystkich niecnych działaniach władzy dwa lata po fakcie" - brzmiały fragmenty pisma złożonego do Rady Miejskiej.
- Z przepisów nie wynika obowiązek publikowania decyzji środowiskowych. Skarga jest jednak uzasadniona z innych powodów. Prezentacja stanu spraw urzędowych w Biuletynie Informacji Publicznej pozwala na budowanie zaufania obywateli do urzędu. Należy więc spojrzeć na szerszy kontekst sprawy - stwierdził Ryszard Truchanowicz, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej.
- Jest drugie dno tej sprawy - zabrał głos Piotr Krzysztopik. - Po złożeniu wniosku otrzymałem telefon od pracownika urzędu, żebym to pismo wycofał. Doszło później do pięciokrotnych wizyt urzędnika. Co więcej, urzędnik sam przyniósł do mnie gotowe pismo. To jest patologia.
- Jako burmistrz żadnego pracownika nie delegowałem do rozmów. Zasada jest znana: pracownik nie ma prawa wykonywać czynności służbowych poza urzędem. Oczekuję więc pisemnej skargi na pracownika - odparł Tadeusz Ciszkowski.
- To zupełnie inna kwestia naruszenia przepisów - uciął dyskusję Antoni Hrynkiewicz, przewodniczący Rady Miejskiej.
W głosowaniu czterech radnych uznało skargę Piotra Krzysztopika za zasadną, dziesięciu wstrzymało się od głosu. Projekt uchwały został przyjęty.
Pod koniec obrad Antoni Hrynkiewicz wrócił do tematu sporu przedsiębiorcy i burmistrza: - Czy jest sposób, żeby ten konflikt załagodzić? To się staje uciążliwe, także dla urzędników i nic nie wnosi do sprawy. Cały czas się borykamy z jedną osobą, stajemy się wobec niej bezradni.
- Już się pogubiłem, tego było tak dużo... Obywatel może skarżyć władzę i ma prawo odwołać się. Ta osoba z tego prawa w pełni korzysta. W tej chwili spór realny dotyczy pewnego zakresu historycznego - stwierdził Tadeusz Ciszkowski, dodając, że chodzi o inwestycje przy ulicy Armii Krajowej, przy której dąbrowski przedsiębiorca miał działki.
- Przez te nieruchomości miał biec wodociąg i kanalizacja. Ten pan dwukrotnie podpisał zgodę na inwestycję. Co się stało, że w pewnym momencie wycofał ją? Nasz najnowszy wniosek budowy wodociągów i kanalizacji nie obejmował działek przy ulicy Armii Krajowej ze względu na wskaźniki konieczne do osiągnięcia. Wiadomo, że otrzymamy dofinansowanie, jeśli na określonym obszarze będzie 120 odbiorców - wyjaśnił burmistrz Dąbrowy. - Być może mieszkańcy, kupując nieruchomości przy Armii Krajowej w jakiś sposób byli wprowadzeni w błąd? Jakie są więc teraz oczekiwania skarżącego? Za każdym razem są one nowe i nie do końca skonkretyzowane. Były propozycje rozwiązań. Czy ja jestem problemem, czy tkwi on może w innych emocjach? Ja jestem gotowy na rozmowy na terenie Urzędu Miejskiego - dodał.
O sprawie zadawnionego konfliktu pisaliśmy wielokrotnie (m.in. w tekście Sporu o wodociąg przy ulicy Armii Krajowej ciąg dalszy). Nic nie wskazuje na to, by mógł on się w najbliższym czasie zakończyć.
(is)