Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Dąbrowie Białostockiej doszło do dyskusji pomiędzy sołtysem wsi Sadek Wiesławem Karasiem a radnymi i burmistrzem. Sołtys zabrał głos ale nie pozwolono mu kontynuować swojej wypowiedzi. W związku z zaistniałą sytuacją przesłał do naszej redakcji opis zdarzenia, do którego doszło dnia 7 lipca bieżącego roku, które chciał przedstawić na obradach rady.
Tekst publikujemy w całości.
„7 lipca tego roku około godziny 22.30 udałem się na stację benzynową w Dąbrowie Białostockiej w celu zatankowania paliwa. Wjeżdżając zauważyłem zaparkowany na kopercie (miejsce parkingowe dla niepełnosprawnych – przyp. red.) samochód oznakowany z przystosowaniem do przewozu osób niepełnosprawnych. W pobliżu auta stało kilka osób, na które w pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi, dopiero ich głośne zachowanie i palenie papierosów, w miejscu – było nie było – stwarzającym niebezpieczeństwo pożarowe, spowodowało, iż przyjrzałem się baczniej. Zauważyłem, że z budynku kasy stacji wyszło dwóch miejscowych radnych, których znam, gdyż biorę udział w posiedzeniach rady miejskiej. Jednym z nich był członek komisji rewizyjnej Bogdan Gładczuk, który w geście triumfu uniósł w podniesionych rękach zakupiony alkohol w postaci dwóch około litrowych butelek. Za nim szedł chwiejnym krokiem drugi radny – Zbigniew Bałdowski. Zorientowałem się wtedy, że owo zgromadzenie obok busa to grupa naszych lokalnych radnych. Zacząłem poznawać kolejne osoby, czyli siedzącego przy kierowcy rozmawiającego przez telefon burmistrza Artura Gajlewicza, tuż przy nim stał, paląc papierosa, przewodniczącego komisji rewizyjnej Łukasza Owsiejko. Z drugiej strony auta – na chodniku stał radny Jarosław Szcześniak. Byłem zdziwiony, że radni wraz z burmistrzem nie stosując się do żadnych przepisów, palili papierosy w niewielkiej odległości od dystrybutorów paliwa, a na dokładkę stali w zwartej grupie bez maseczek zabezpieczających przed koronawirusem. Zachowywali się głośno i prowokacyjnie, jak to miało miejsce w przypadku radnego Gładczuka, buńczucznie wymachującego butelkami z alkoholem. Po zatankowaniu gazu udałem się do kasy w celu uregulowania zapłaty i po drodze zawołałem w ich kierunku: „Brawo chłopaki – tak trzymać!”. Po opłaceniu rachunku, gdy szedłem w kierunku swojego samochodu, zacząłem robić im zdjęcia swoim telefonem. Zauważyłem, że radni w popłochu zaczęli wskakiwać do busa, a niektórzy z nich mieli problem z wejściem, więc inni pomagali sobie nawzajem. Bus z radnymi pojechał w kierunku miasta, a ja jechałem za nimi aż do osiedla Sulika, gdzie wysiadła jedna z osób. Gdy zauważono, że jadę za nimi, samochód przyspieszył i aby nie łamać przepisów zaniechałem dalszej jazdy. Uważam, że postępowanie osób publicznych, radnych deklarujących się jako przedstawiciele partii PiS było karygodne i jak najbardziej warte potępienia” – napisał Wiesław Karaś w liście do redakcji.
opr. (pb)