Kilka dni temu w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Dąbrowie Białostockiej odbył się świąteczny kiermasz rękodzieła. Można było kupić piękne stroiki i ręcznie robione ozdoby na choinkę, serwety. Swoje wyroby prezentowała Jolanta Góryńska, która opowiedziała nam o swojej pasji.
Kiedy zaczęła się pani przygoda z szydełkowaniem?
- Bardzo wcześnie. Miałam dziesięć lat, kiedy usiadłyśmy z kuzynką, otworzyłyśmy książkę „Robótki ręczne” i próbowałyśmy coś wydziergać. Ja zrobiłam serwetkę i szydełkuję po dzień dzisiejszy, moja kuzynka niestety nie. Do dziś przyjeżdża do mnie i uczy się. Na jakiś czas zarzuciłam jednak szydełko, wróciłam do niego około dziesięciu lat temu. Wszystkie moje wyroby rozchodziły się po rodzinie. Chciałam jednak spróbować ze swoimi wyrobami wyjść do ludzi i przekonać się, czy im się spodobają.
Co pani wykonuje?
- To przestrzenne ozdoby: dzwonki, bombki, aniołki. Uczę się też nowych wzorów. Szydełkowanie to cały czas nauka nowych wzorów. Nie ma tak, że się nauczę jednego i koniec. Cały czas podglądam inne wyroby. Wykonuję też serwety, zaczęłam robić chodniczki i kocyki dziecięce. Robię nawet filiżanki i spodki oraz patery – są one usztywnione specjalnym środkiem. Jednak każdy wzór to nowa nauka.
Czy jest pani w stanie wykonać każdą rzecz, którą ktoś sobie wymyśli?
- Myślę, że tak. Pod warunkiem, że to nie byłoby bardzo skomplikowane, gdyż potrzebowałam dużo czasu, aby ułożyć to w całość.
Czym jest dla pani szydełkowanie?
- Odskocznią od dzisiejszych czasów, bardzo lubię to robić. Podchodzę do mojej pracy z uśmiechem i z przyjemnością tworzę nowe ozdoby. Jestem szczęśliwa, kiedy mogę usiąść sobie i poświęcić szydełkowaniu godzinę lub dwie, w zależności od tego, ile mam wolnego czasu.
Ile czasu zajmuje zrobienie serwety?
- Wszystko zależy od wielkości i wzoru wyrobu, nie ma sztywnych ram. Nie ma czegoś takiego, że siadam i potrzebuję dziesięciu godzin na zrobienie serwety. Nie mogę też założyć, że codziennie zrobię serwetę. Mam inne obowiązki poza szydełkowaniem. Ale jeżeli chodzi np. o obrus 80 na 120 z prostym wzorem, to wykonam go w trzy, cztery tygodnie. Jeżeli wzór jest skomplikowany, którego trzeba mocno pilnować, bo widać każdy błąd, czas się wydłuża. Nie nastawiam się sztywno, że w jakimś czasie potrafię coś zrobić, przy zamówieniach zawsze zostawiam sobie dwa tygodnie narzutu czasowego.
Czy zdarza się, że musi pani odpocząć od szydełkowania?
- Tak, pomimo tego, że bardzo to lubię, mam taki okres, kiedy odkładam szydełko. Dzieje się tak latem, nie dotykam wtedy szydełka, jest to odpoczynek i czas na zbieranie nowych pomysłów. Patrzę wtedy na wszystko z boku i rodzą się w mojej głowie nowe pomysły.
Co najbardziej lubi pani wytwarzać?
- Ciężko powiedzieć co najbardziej. Wszystko mi sprawia przyjemność, jednak chyba najbardziej jestem zadowolona z rzeczy, które mi nie wychodzą na początek. Muszę czasem włożyć sporo wysiłku, aby podołać zadaniu. Lubię wyzwania, lubię nad czymś posiedzieć, pokombinować. Ogólnie nie potrzebuję wzoru, czy rysunku, wystarczy, że obejrzę daną rzecz i potrafię ją odtworzyć.
Jak wyobraża sobie pani swój dalszy rozwój?
- Próbuję swoich sił i tworzę nowe produkty, zobaczymy, jaki będzie odbiór ze strony klientów. Szydełkowanie wymaga cierpliwości, a czasem zostaje nam tylko satysfakcja, bo o zarobek jest ciężko. Sporo kosztuje materiał, trzeba się napracować i znaleźć klienta. Czasami ludzie nie odróżniają rękodzieła od wyrobów maszynowych. Kupują te drugie, bo są tańsze, ale szybko okazuje się w użytkowaniu, że popełnili błąd. Serwetki po praniu kurczą się trzykrotnie i panie szukają u mnie ratunku i naprawienia. Nie da się naprawić czegoś, co jest zrobione maszynowo. Jeżeli jest dobry materiał, czyli nici, produkt też będzie wartościowy.
Czy widać tendencję, że ludzie zaczynają doceniać wartość rękodzieła, produktów wytwarzanych w niewielkich ilościach i niepowtarzalnych?
- Owszem, wszyscy zachwycają się tymi produktami, ale jeżeli chodzi o zbycie takiego towaru, barierą jest cena. Te produkty nie powstają szybko, trzeba się przy nich napracować. Na przykład na wykonanie przestrzennego aniołka trzeba przeznaczyć z półtorej godziny. Ale to jeszcze nie wszystko, trzeba go jeszcze nakrochmalić i uformować. Jest to proces długotrwały, czasochłonny i musi znajdować odzwierciedlenie w cenie.
Jeżeli byłaby taka możliwość, chciałaby się pani poświęcić tylko swojej pasji, czy dalej pozostawałaby ona odskocznią od codzienności?
- Myślę, że zostawiłabym to sobie jako relaks. Gdybym zajmowała się tylko szydełkowaniem, najzwyczajniej w świecie przejadłabym się. Kiedy szydełkuję, siedzę zamknięta w domu. A ja lubię wychodzić do ludzi, lubię pracę z ludźmi. Kiedy przychodzi okres przedświąteczny i ktoś mówi, że widział moje wyroby, to wtedy z chęcią siadam i tworzę. Miło jest, kiedy ktoś nas docenia, nie każdy potrafi wykonać takie rzeczy.
Dziękuję Pani bardzo za rozmowę, życzę Wesołych Świąt i nowych pomysłów na wyroby.
- Dziękuję bardzo, ja również życzę Czytelnikom zdrowych i pogodnych świąt. Chciałabym pozdrowić swoją rodzinę i najbliższych oraz kolegów i koleżanki z pracy.
Halina Raducha