Mieszkańcy osiedla znajdującego się niedaleko lasku szpitalnego w Dąbrowie Białostockiej zwrócili się do nas z prośbą o interwencję w sprawie psów utrzymywanych przez właścicielkę jednej z posesji.
„Czy moglibyście poruszyć temat agresywnych zwierząt na jednej z posesji. W niedzielę przeskoczyły one ogrodzenie mojej działki i zagryzły mojego psa. To nie jest pierwsza taka sytuacja, psy atakują także ludzi. Ich ofiarą padła kobieta, która broniła małe dziecko i sama została pogryziona. Policja jest bezradna, urzędnicy gminy tłumaczą, że nic nie mogą z nimi zrobić. Jako mieszkańcy tego osiedla boimy się, że może dojść do tragedii. Na osiedlu są dzieci, obok jest lasek, gdzie zjeżdżają one na sankach. To są trzy wielkie agresywne psy. Jak zaatakują dorosłego, to nie ma szans się wybronić, a co dopiero małe dziecko” - pisze w mailu do redakcji Czytelniczka.
Wybraliśmy się na miejsce, rozmawialiśmy z mieszkańcami, którzy boją się o własne bezpieczeństwo.
- Właścicielka psów uważa, że może hodować zwierzęta i wszystko jest w porządku - mówią mieszkańcy ulic sąsiadujących z posesją, gdzie utrzymywane są czworonogi. - Zrobiła dwa pseudoogrodzenia, ale one w niczym nie przeszkadzają psom w przemieszczaniu się. Potrafią je bez trudu przeskoczyć i biegać po naszych działkach, po ulicy. To są duże psy, które są zagrożeniem dla naszych dzieci i dla nas samych. Boimy się wypuszczać dzieci same na podwórko, a przecież mieszkamy w mieście i mamy prawo czuć się bezpieczni. Sami także boimy się o własne bezpieczeństwo, ponieważ w konfrontacji z trzema dużymi psami nawet dorosły nie miałby żadnych szans obrony. Właścicielka psów wymusza na nich posłuch poprzez bicie. Latem nieraz słychać piski i zawodzenie. Nie dziwne, że one później w stosunku do innych mniejszych psów czy ludzi zachowują się agresywnie. Nasze posesje są ogrodzone, ale to nie przeszkadza psom przeskoczyć przez nie i znaleźć się na naszych działkach. Niedawno nasz pies został zagryziony praktycznie pod domem, na naszej działce. Boimy się, że może dojść do tragedii i dopiero wtedy zostaną podjęte odpowiednie działania. Zgłaszaliśmy nasze problemy do Urzędu Gminy i na policję, ale nikt nie potrafił nam pomóc. Nikt nie zabrania hodować tej pani psów, niech tylko zapewni im odpowiednie warunki, zbuduje kojcem, aby nie mogły się one wydostawać na zewnątrz i być postrachem dla innych.
- Mieszkam kilka ulic dalej, ale wracając z pracy przechodzę obok posesji, gdzie znajdują się psy - mówi mieszkanka sąsiedniej ulicy. - Najzwyczajniej w świecie boję się tędy chodzić, wolę pójść dłuższą drogą do swojego domu, aby nie doszło do sytuacji, że psy przeskoczą ogrodzenie i mnie pogryzą, kiedy będę przechodzić chodnikiem.
- Chcielibyśmy, aby instytucje, które mają w pewien sposób nas chronić jako mieszkańców wywiązywały się z tego. A sytuacja wygląda tak, że jesteśmy pozostawieni samym sobie. Czujemy się bezradni i zagrożeni, praktycznie na własnym podwórku - dodają mieszkańcy.
- Wysyłaliśmy pisma do właścicielki psów z prośbą o to, aby zgodziła się umieścić psy w schronisku - tłumaczy nam pracownik Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Białostockiej. - Raz nawet się zgodziła, ale później zmieniła zdanie i nie oddała psów. Zwierzęta posiadają szczepienia, są nakarmione i dobrze utrzymane. Nie mamy więc podstawy, aby jej je zabrać. Wyślemy znów pismo z prośbą o umieszczenie psów w schronisku - tylko tyle możemy zrobić. Jeżeli chodzi o wygląd ogrodzenia, to każdy swoją działkę ma prawo urządzać tak jak mu się podoba i nikt nie może w to ingerować.
Do tematu wrócimy.
(hr)
Posesja, na której przetrzymywane są agresywne psy: