Bitwa zaczęła się w ekstremalnych warunkach, przy trzaskającym mrozie i zamieci śnieżnej. Działa musieli transportować sami ludzie. Za wojskiem nie nadążały tabory. Później przyszła gwałtowna odwilż, która zamieniła błotniste drogi w bagno. Sto lat temu, w lutym 1915 roku, rozegrała się jedna z największych batalii stoczonych na terenach obecnej północno-wschodniej Polski, w tym także w dzisiejszym powiecie sokólskim. Rosjanie ponieśli kolejną sromotną klęskę, choć Niemcy spodziewali się większego sukcesu.
I wojna światowa miała być szybkim starciem mocarstw, które pozwoli na nowe rozdanie. Już na Boże Narodzenie 1914 roku żołnierze mieli powrócić do domu. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
W Prusach Wschodnich to Rosjanie zaatakowali pierwsi, jednak koszmarne błędy ich dowódców sprawiły, że początkowy sukces zamienił się w pogrom (czytaj tekst Żołnierze z Sokółki walczyli sto lat temu pod Tannenbergiem [FOTO, WIDEO]). Zimą przełomu 1914 i 1915 roku linia frontu ustabilizowała się. Carscy żołnierze trzymali wschodnie połacie Prus Wschodnich. Stawka, czyli naczelne dowództwo, postanowiła pchnąć swoje armie do kolejnego natarcia, które miało się rozpocząć pod koniec lutego 1915 roku. Jednak Niemcy uprzedzili Rosjan. 7 lutego, w zawiei śnieżnej, ruszyły do natarcia kaiserowskie wojska. Miały zepchnąć carskie armie na skrzydłach, wyjść na ich tyły i pobić otoczone oddziały w wielkim kotle między Suwałkami a Augustowem. Potężna ofensywa miała przesunąć front w okolice Grodna.
Nie wszystko poszło po myśli Niemców. Mimo iż rosyjskie wojska zostały kompletnie zaskoczone akcją, to części z nich udało się wyrwać ze śmiertelnej pułapki.
Tak przebieg walk opisywał historyk Stanisław Czerep w swojej pracy "Końcowy etap operacji mazursko-augustowskiej - Bitwa Zimowa w Puszczy Augustowskiej 14-21 lutego 1915":
"Tylne straże III Korpusu Syberyjskiego i XXVI Korpusu pod dowództwem gen. Radkiewicza w Augustowie skutecznie odpierały ataki oddziałów 8. Armii niemieckiej, przeprowadzane z trzech stron: z południowego zachodu, zachodu i północy. W Augustowie doszło do gorszącej kłótni między dowódcami dywizji. Każdy z nich chciał wywalczyć jak najkorzystniejszy kierunek odwrotu dla swego oddziału. Ostatecznie ustalono, że III Korpus Syberyjski będzie wycofywał się na Sztabin, natomiast XXVI podąży na Lipsk. Ten ostatni zorientowawszy się, że Lipsk jest zajęty przez przeciwnika, zmienił kierunek marszu na Jastrzębną i Kamienną Nową. Obydwa korpusy przedostały się przez Biebrzę i w ten sposób wymknęły się spod „miażdżących kleszczy” 8. i 10. Armii niemieckich. Powiódł się ten manewr i innym oddziałom rosyjskim oprócz XX Korpusu".
W okrążeniu między Lipskiem a Grodnem znalazł się natomiast XX Korpus generała Bułhakowa, który "prowadził działania w sposób nieudolny i opieszały, a w obliczu tak groźnego położenia zwlekał z przeprowadzeniem odwrotu na Sopoćkinie. Dopiero 17 lutego, kiedy sytuacja Korpusu stawała się niemal beznadziejna, zadecydował o wycofaniu się. Zasadnicze siły Korpusu od godz. 5 maszerowały przez Las Serski – Serwy – Suchą Rzeczkę – Gorczycę w kierunku na Mikaszówkę, wzdłuż Kanału Augustowskiego, z zamiarem dotarcia do Sopoćkin. Odwrót odbywał się na przekór wszelkim przepisom wojskowym. Wymieszane zostały oddziały piechoty z taborami i artylerią w jednej kolumnie. Z tyłu ubezpieczały przemarsz oddziały 53. Dywizji Piechoty pod dowództwem kpt. Wilczyńskiego. O godz. 11 straże tylne zaatakowane zostały pod Tobołowem przez Niemców z 78. i części 42. Dywizji Piechoty. Kapitan Wilczyński zatrzymał się i kryjąc się za zabudowaniami wiejskimi ostrzeliwał przeciwnika. Wkrótce został otoczony i odcięty od reszty kolumny. Oddział jego został rozbity, a on sam zginął. 7 oficerów i 250 szeregowych dostało się do niewoli. Główne siły Korpusu 17 lutego wieczorem dotarły w pobliże Mikaszówki i rozlokowały się na nocleg. Za nimi zatrzymała się także reszta kolumny, mimo że rozkaz brzmiał: maszerować do Sopoćkin bez odpoczynku. 18 lutego dowódca XX Korpusu nie panował już nad sytuacją. Ograniczał się tylko do wydawania „mglistych” rozkazów ustnie. Nie był w stanie zdobyć informacji, jak daleko od niego są Niemcy i czy będą w stanie przeszkodzić dalszemu przemarszowi. Nie nawiązał łączności z oddziałem gen. Czyżowa, który cały czas był w kontakcie bojowym z przeciwnikiem. Zdał się na „łaskę losu” i zdecydował się maszerować na Sopoćkinie, nie wiedząc, że są już one w rękach niemieckich".
Niemcy odcięli zaś odwrót XX Korpusowi wojsk carskich. Ten mimo wszystko miał się przebijać do Grodna. Próba ta "miała nastąpić w nocy z 20 na 21 lutego 1915 roku. Rozkaz wydany w tej sprawie świadczył o całkowitym zatraceniu poczucia rzeczywistości. 30 tys. żołnierzy wraz z 158 działami i 6 tys. koni miało utworzyć jedną wspólną kolumnę, której długość szacuje się na 27 km i przez jedyny most, jaki był na trasie, przedzierać się. Ponadto marsz był obliczony na 6 godzin, żeby móc zdążyć przed świtem wydostać się z Puszczy Augustowskiej i odskoczyć na bezpieczną odległość od przeciwnika. Było to zadanie nie do wykonania. Wymarsz opóźnił się tak znacznie, że główne siły Korpusu nad ranem zebrały się pod zabudowaniami folwarku Młynek. Doszło do nierównej walki, która ostatecznie przesądziła o losie Korpusu. Pozbawiony łączności, dowozu amunicji i żywności, nie doczekawszy się spóźnionej odsieczy, Korpus poddał się".
Do niewoli trafiło około 30 tysięcy carskich żołnierzy.
"Bohaterski opór XX Korpusu w Puszczy Augustowskiej odciągnął uwagę niemieckiego dowództwa od głównego zadania. Skorzystali z tego Rosjanie i zorganizowali naprędce nową linię obrony. Przebiegała ona od Grodna na Lipsk, do rzeki Biebrzy. Obsadzały ją XXVI Korpus i III Korpus Syberyjski, które przebiły się z okrążenia oraz XV Korpus skierowany przez Stawkę. Siły te uniemożliwiły posuwanie się wojsk niemieckich w kierunku południowo-wschodnim. Tak zakończyła się operacja augustowska, jak ją określają Rosjanie" - podsumowuje Stanisław Czerep.
O klęsce zadecydował brak profesjonalizmu rosyjskich dowódców. "Gierngross (XXVI Korpus) popełnił niewytłumaczalny i niewybaczalny błąd, zostawiając swój korpus w Augustowie, i to w dramatycznych okolicznościach, a sam ze sztabem udał się na bezpieczną odległość od przeciwnika – do Grodna. W ślady jego poszedł też gen. Radkiewicz. Trudno sobie wyobrazić dowodzenie z odległości 30–40 km podległym oddziałem. Nie czuło się też silnej ręki gen. Bułhakowa, niepróbującego szukać dróg wyjścia z własnej inicjatyw".
Batalia odbywała się w arcytrudnych warunkach pogodowych - najpierw była to zmieć i trzaskający mróz, później odwilż, która zamieniała drogi i trakty w błotne pułapki.
Po batalii front ustabilizował się. Niemcy zajęli powiat sokólski dopiero w drugiej połowie 1915 roku. Poprzedziła to wszystko masowa ucieczka ludności cywilnej na Wschód (czytaj tekst Wracali z bieżeństwa i musieli zaczynać swoje życie od nowa [FOTO])...
opr. (is)
Archiwalne zdjęcia z tzw. Zimowej Bitwy Mazurskiej. Na zdjęciu dziewiątym i dziesiątym cesarz niemiecki Wilhelm II, na 12. zdjęciu - kaiser w Ełku (wówczas Lyck). Ostatnie cztery fotografie zostały wykonane w Augustowie i okolicach. Widać na nich kolumny jeńców rosyjskich: