Za wielką wodą koniec grudnia i początek stycznia pod znakiem trzaskających mrozów i śnieżyc, w naszym kraju łagodna zima jakiej dawno nie było. Styczeń to czas na lód, tymczasem początek miesiąca nie przynosi zamarzniętych jezior czy rzek, nie bieli się nawet pokrywa śnieżna. Pod tym względem zima znów testuje naszą cierpliwość, brak śniegu jest częstszym tematem rozmów niż jego obecność.
Skoro jednak w kalendarzu zima, czyż nie byłoby fajnie, od czasu do czasu znaleźć się w karuzeli płatków zwanej zamiecią śnieżną i mieć policzki zaróżowione od kolczastego mrozu? Koronkowe kreacje z szadzi dla szyb też nie osiągalne przy takich temperaturach, jakie panują na zewnątrz. Jak wskazują modele prognostyczne łagodna zima będzie gościć u nas w kolejnych tygodniach. By leżał śnieg i by dzieci mogły jeździć na sankach, potrzebny jest okres z silniejszym mrozem.
Obszary źródłowe lodowatych mas powietrza to kontynentalne przestrzenie w pobliżu lub za kołem podbiegunowym. To tam nie ma ocieplenia od Słońca, a długie, mroczne, zimowe noce z czystym niebem i powierzchnią pokrytą śniegiem i lodem silnie schładzają powietrze.
Nie oznacza to, że tylko Ameryka Północna ma monopol na zimną pogodę na półkuli północnej. Nazwa Syberia automatycznie przywołuje obrazy mrozu, lodu, śniegu i zamieci.
Schemat dynamiki w atmosferze wciąż ten sam: docierające nad Atlantyk, arktyczne powietrze znad Kanady i USA, generuje, przemieszczające się na wschód, głębokie niże. Gdy trwają obroty Ziemi wokół własnej osi, ta olbrzymia rzeka powietrza utrwala położenie systemów pogodowych. W zimie, w trakcie trwania takiej sytuacji atmosferycznej, w wielu krajach Europy jest mokro, dość często występują mieszane opady i silne wiatry, a nawet wichury o niszczącej sile.
Przy zachodniej cyrkulacji strefowej nie dopływa arktyczne powietrze znad Syberii czy też z Arktyki, które w Polsce powoduje mrozy. Natomiast przemienne fale względnie chłodniejszego i nieco cieplejszego powietrza o niedużej amplitudzie temperatury wokół 0°C przynoszą najczęściej opady mieszane, kałuże bądź lodowicę. Zaś duża wilgotność i uspokojenie w pogodzie to raj dla mgieł i silnych zamgleń, marznących mżawek.
Zważywszy jakie wskutek takiej pogody tworzą się oszczędności na ogrzewaniu mieszkań i zimowym utrzymaniu dróg, brak mrozu i śniegu, nas, dorosłych ludzi, nie smuci. Dlaczego zima przychodzi raz wcześniej, raz później, atakuje nieraz już na początku listopada a czasem dopiero w lutym? Przyczyny tego stanu rzeczy tkwią w "górze", czyli w wyższych poziomach troposfery, gdzie masy powietrza doznając ogromnych sił bezwładnościowych. Nie ma ustalonej raz na zawsze regularności w zachowaniu się tych mas. System klimatyczny jest powiązany szeregiem skomplikowanych, wciąż do końca nierozpoznanych, zależności i korelacji.
Nam, synoptykom pozostaje czujnie, codziennie obserwować i prognozować pogodę w krótkoterminowym horyzoncie czasowym, by nadejście zimowych warunków pogodowych w porę ogłosić. Użytkownicy pogody muszą więc śledzić prognozy pogody z dnia na dzień.
Barbara Jakubowska
Autorka bloga „Pogoda z Bajką” jest naukowcem, meteorologiem Centralnego Biura Prognoz Meteorologicznych Zespołu w Białymstoku. Często możemy ją usłyszeć w Polskim Radiu Białystok. Ma także profil na Facebooku, gdzie opisuje zjawiska pogodowe.
02.01.2017