Chcieli opłynąć świat, lecz rozbili się w pobliżu Przylądka Horn. Dziś nad zalewem w Sokółce poświęcono pomnik upamiętniający Piotra i Mieczysława Ejsmontów. Na maszt wciągnięto biało-czerwoną banderę, zebrani wspominali Wolnych Polskich Żeglarzy.
Matka bliźniaków Piotra i Mieczysława pochodziła ze Starej Kamionki, ojciec - z Wielkich Ejsmontów. Bracia przyszli na świat w 1940 roku w Grodnie, po wojnie przez Kętrzyn dotarli wraz z rodziną do Węgorzewa. Od młodych lat zafascynowani byli żeglarstwem. "Moi synowie byli wysocy, dobrze zbudowani. Tak podobni do siebie, że nauczyciele często ich mylili. Jeden narozrabiał, obwiniano drugiego i odwrotnie. Wreszcie Piotrek wstawił sobie złotą plombę i odtąd było wszystko w porządku" - wspominała ich matka, Jadwiga Ejsmont. Życie na lądzie było nie dla nich. Gdy ojciec, który był kolejarzem, namówił ich, by podjęli pracę w PKP, zgodzili się. Jednak czas między sprzedażą biletów na pociągi trawili na pochłanianie literatury podróżniczej. Wszędzie byli razem. Kilkukrotnie odwiedzali też rodzinę pod Sokółką.
Pod koniec lat 50-tych zamieszkali w Gdyni, później znaleźli się w Szczecinie. Pierwszą szaloną wyprawę odbyli na pożyczonej łajbie. Udało im się zmylić straż przybrzeżną i dotrzeć do Bornholmu. Chodziło im tylko o to, by uzupełnić zapasy, Zamókł im bowiem prowiant - cukier i dwa bochenki chleba. Braci zwabiono na statek i w kajdankach przetransportowano do Polski. Pół roku spędzili za kratkami.
Wojsko odsłużyli w 9. Flotylli Obrony Wybrzeża na Helu.
Latem 1965 roku znaleźli się w Kopenhadze. Poprosili o azyl polityczny, choć chodziło im przede wszystkim o to, by móc żeglować. Rok harowali w duńskich fabrykach, odkładając każdą koronę. Za oszczędzone pieniądze kupili kadłub i osprzęt. Swój jacht nazwali "John" na cześć prezydenta Kennedy`ego. Popłynęli na nim do Ameryki. Udało im się dotrzeć na grób JFK, bowiem marzyli o tym, by oddać cześć zamordowanemu przywódcy USA.
Dzięki pomocy ciotki i Polonusów udało im się kupić i wyposażyć nowy jacht, na którym chcieli odbyć podróż dookoła świata.
"Już za tydzień opuszczamy Buenos Aires. Akurat w święta Bożego Narodzenia będziemy pośród lodów południa na Cap Horn. Płyniemy i to już nas opętało całkowicie. Jesteśmy w swoim żywiole" - pisali przed kolejnym etapem podróży. Z Argentyny Ejsmontowie zabrali ze sobą 22-letniego Wojtka Dąbrowskiego. Zaginęli pod koniec 1969 roku.
Dziś Piotra i Mieczysława wspominali sokólscy i białostoccy żeglarze, rodzina, dzięki której udało się wybudować pomnik, przedstawiciele władz samorządowych i mieszkańcy Sokółki. Wartę przy monumencie trzymali harcerze. Ksiądz dziekan Józef Kuczyński poświęcił pomnik żeglarzy. - Wrócili do Sokółki - stwierdził przemawiając do zebranych Franciszek Hołubowski.
(is)
Uroczystości pod pomnikiem braci Ejsmontów w Sokółce. Zdjęcia:
Wolni Polscy Żeglarze mają swój pomnik w Sokółce. Wideo: