„Nie kupuj u Żyda” było przedwojennym hasłem propagowanym przez narodowców. Sokólski handel, rzemieślnictwo i przemysł były jednak całkowicie zdominowane przez starozakonnych, przez co nawet sokólscy zwolennicy Stronnictwa Narodowego i innych organizacji nacjonalistycznych musieli się u nich zaopatrywać. Co wcale nie przeszkadzało im głosić takie hasła.
Według stanu z 1938 roku, w mieście były 162 sklepy żydowskie i 13 prowadzonych przez chrześcijan, z czego większych (spożywczych i galanteryjnych) było tylko siedem, w tym pięć było żydowskich. Analogicznie, w całym powiecie liczby te wynosiły 528 sklepów żydowskich i 55 chrześcijańskich.
W całym powiecie istniała tylko jedna hurtownia i znajdowała się w Sokółce. Była to firma A.G.E.F., która powstała na skutek połączenia pięciu mniejszych (dwóch rolniczych i trzech spożywczych), a jej nazwa pochodziła od nazwisk założycieli: Izaaka i Jakowa Aizena, Jakowa Grossberga, Alteara Epsztejna i Izaaka Fuchsa. Przy okazji warto dodać, że Altear Epsztejn był w Sokółce bardzo ważną, znaną z dobroczynności personą, a także współzałożycielem sokólskiej straży pożarnej. Slogan spółki brzmiał „Duże obroty pieniężne, uczciwa i szczodra obsługa”. Na potrzeby hurtowni, panowie wybudowali sobie magazyny w pobliżu torów kolejowych i jeden z nich dotrwał do naszych czasów.
Znanym sokólskim żydowskim biznesmenem był też Katrański. Do dzisiaj teren przy ulicy Łąkowej, gdzie stały jego magazyny, nazywa się Katrańszczyzną, choć nie każdy zna etymologię tej nazwy.
Przyjezdnym zawsze rzucał się w oczy żydowski charakter miasta, gdyż Żydzi mieszkali w centrum Sokółki i tam głównie znajdowały się ich sklepy i warsztaty. Ludność chrześcijańska zamieszkiwała niemal wyłącznie obrzeża miejscowości i w zdecydowanej większości trudniła się rolnictwem. Jak często mawiali sokólscy Żydzi, „lepszy mały handelek niż w polu szpadelek”. Wyjątkiem byli tylko koloniści z Kolonii Izaaka (czytaj tekst Wspomnienie o Kolonii Izaaka [FOTO]), Kolonii Chanan i Palestyny.
Choć sami nie zajmowali się rolnictwem i tak na nim zarabiali poprzez skup zboża. Polskie spółki próbowały z nimi konkurować, lecz ponosiły klęskę za klęską, gdyż oferowały ceny według notowań giełdowych.
Przed wojną w powiecie było 600 żydowskich warsztatów rzemieślniczych i 312 chrześcijańskich, a w samej Sokółce 191 żydowskich i 87 chrześcijańskich. Żydzi dominowali w takich zawodach jak: blacharz, zegarmistrz, introligator (oprawiacz książek), fotograf, szewc, krawiec, kamasznik, piekarz, kowal, czapnik i karczmarz. Większość żydowskich rzemieślników była jednak samoukami i produkowała towar słabej jakości. Tylko część wyjechała do Grodna lub Białegostoku, by podnieść swoje kwalifikacje. Do tych, którzy byli dobrzy w swoim fachu zaliczyć można stolarza Szaję, który miał swój zakład przy ulicy Warszawskiej, stolarza i jednocześnie szklarza Werbluda Mojsze, oraz fotografa Stolara, który robił także zdjęcia artystyczne i niektóre z nich można jeszcze znaleźć w sokólskich domach. Popularnymi krawcami byli zaś Szmuel Hirsz, Mosze Berl i Szewiel Krawiec.
Na wsiach kowalstwem trudnili się chrześcijanie, a w miastach Żydzi. Za najlepszych sokólskich kowali uważano Chackiela Lidzkiego, Kohna, Brzezinowskiego i Judela Owsieja.
Piekarni w Sokółce było siedem, ale tylko jedna była chrześcijańska i należała do Kazimierza Chłusa. Właścicielami pozostałych byli: Brodacz Lejzor, Icek Szyleńczyk, Asz Aaron, Jałowiec, Berensztejn, Brański i Grucki.
Młyny, które mąkę na ten chleb dawały, były głównie chrześcijańskie, nie licząc dwóch młynów w Sokółce, czterech w Dąbrowie i po jednym w Janowie oraz Korycinie. Obydwa młyny żydowskie w Sokółce były motorowymi. Jeden z nich znajdował się na ulicy 1 Maja, gdzie dziś stoi apteka. Nota bene, aptekarzami też głównie bywali Żydzi, a jeden z nich, o nazwisku Werner, był przed wojną wiceburmistrzem Sokółki.
Podobnie jak w Krynkach, dużą rolę odgrywał w Sokółce przemysł garbarski, a największym przedsiębiorstwem była spółka Sztejn i Szturman. Warto tutaj dodać, że Gamiel Sztejn i jego rodzina byli w carskiej Rosji, a później w odrodzonej Polsce uważani za pionierów przemysłu garbarskiego. Właścicielami garbarni byli także bracia Gołubowie, Kalmar Halbern, Boruch Korach, Fejnberg, Gubiński, Surowicz, Ajzinsztad, Bubryk i Kac.
Po wydarzeniach z lat 1915-20 sokólski przemysł garbarski mocno podupadł, gdyż stracił rosyjski rynek zbytu i przez następne lata powoli się z tego kryzysu podnosił. Skóry dla garbarni również pochodziły z Rosji, więc trzeba było znaleźć nowego dostawcę. Nasze garbarnie obrabiały głównie skóry końskie i 70 procent z nich było tanio sprowadzanych z Argentyny, a 30 procent pochodziło z kraju. Na drugim miejscu były skóry bydlęce i tu sytuacja była całkowicie odwrotna: 70 procent było krajowych, a 30 procent z importu.
Jeśli już jesteśmy przy skórach, to warto dodać, że skórę na buty często kupowano w sklepie Wajgla, Konarzewskiego, lub Abrama Szabryńskiego. Z tym materiałem najczęściej chodziło się do Abrama Kapulskiego, Jakowa Szewca, Aleszkowskiego, Niejczyka, Heikela, Koppela lub braci Gołdackich, których uważano za mistrzów w robieniu obuwia.
Podobnie jak dla chrześcijańskiego rolnika, niezwykle ważnym dla Żydów dniem był poniedziałek, kiedy to odbywał się targ, a ludzie zjeżdżali do miasta. Bardzo często w poniedziałek zarabiało się więcej niż przez wszystkie inne dni razem wzięte.
Interesy ubijano przeważnie w karczmie Mattasa, która znajdowała się przy dzisiejszym Placu Kościuszki. Piwa można było się napić również w piwiarni Kurekta Zelika, Chackiela, Arkina Aarona i Arkina Mejłacha. Piwa, wina i mocniejsze alkohole sprzedawali też żydowscy domokrążcy, z czym policja starała się walczyć.
Tak jak karczmy, kawiarnie również należały do Żydów, a konkretnie do: Jałowca (tego samego od piekarni), Berensztejnów, Szeluńczyka i pani Norwindowej. W tym ostatnim lokalu spotykała się inteligencja.
Choć w mleczarstwie dominowali chrześcijanie, to Żydzi posiadali kilka niewielkich, prywatnych serowni w Korycinie, Suchowoli, Szaciłach i Popiołówce. Popularnością cieszyły się również małe serki śmietankowe, sprzedawane na poniedziałkowym rynku przez Żydów z Kolonii Izaaka. W Izaakowie istniała również jedyna żydowska cegielnia. W powiecie działało też wcześniej kilka, prowadzonych przez Żydów, drobnych browarów, lecz ostatni z nich, znajdujący się w Korycinie, zamknięto w 1936 roku.
By ograniczyć żydowski monopol na handel oraz dać pstryczka w nos żydowskim domokrążcom, Stronnictwo Narodowe i katolickie duchowieństwo starało się o powstanie handlu wiejskiego. Udało im się to i od 1938 do września 1939 roku powstało powiecie ponad 200 sklepów wiejskich. Tyle że ich sukces był połowiczny, gdyż... jedyną hurtownią spożywczą był żydowski A.G.E.F. i chrześcijańskie sklepy i tak musiały się zaopatrywać u Żydów.
Edward Horsztyński