Na tę chwilę na teren składowiska w Karczach nie mogą wjechać jakiekolwiek odpady - mówi Marcin Dziedzic z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku. To skutek decyzji Głównego Inspektoratu. - Jeszcze długa droga przed nami - dodaje Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki.
Dziś inspektorzy z WIOŚ przeprowadzili kontrolę w Karczach. Później wzięli udział w konferencji prasowej w Urzędzie Miejskim w Sokółce.
- Kontrola została wszczęta w związku z licznie wnoszonymi interwencjami Stanisław Kieżela (sołtysa Nowej Kamionki - red.) - do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska oraz do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Chcieliśmy także sprawdzić, czy decyzja wstrzymująca działalność instalacji, wydana przez Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, a utrzymana w mocy przez Głównego Inspektora, jest wykonywana. Trzeba przy tym pamiętać, że wstrzymanie działalności, a zamknięcie składowiska to dwie różne rzeczy. Decyzja GIOŚ jest ostateczna. Na tę chwilę na teren składowiska nie mogą wjechać jakiekolwiek odpady - wyjaśnił Marcin Dziedzic. - Dziś zostały przeprowadzone oględziny instalacji i pobrane cztery próby gleby.
Osobiście bardzo cieszę się z tego, że odpady nie będą już jechać na składowisko. Samo wstrzymanie działalności nie oznacza jednak zamknięcia tego miejsca - jak mówią to niektórzy z radnych - głosząc swój sukces. Do tego jeszcze długa droga. Przypomnę, że zarządzającą terenem składowiska jest firma Landfill Pure Home i to ona ma wykonać decyzję i dokonać wszelkich formalności. A organem, który będzie to kontrolować jest Wojewódzki Inspektor lub Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Natomiast nurtuje mnie kwestia tzw. wykonania zastępczego odnoszącego się do wywiezienia odpadów ze starego składowiska w Karczach oraz sprasowanych kostek magazynowanych na nowym (czytaj tekst Euro Sokółka ma usunąć śmieci z Karcz - red.). Podpowiadaliśmy wielokrotnie panu staroście, że może na ten cel otrzymać pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Dodam jeszcze, że mój zastępca Antoni Stefanowicz spotkał się w ubiegłym tygodniu z wojewodą podlaskim i zwrócił się z prośbą o dofinansowanie WIOŚ lub GIOŚ celem przeprowadzenia dokładnej analizy i badań tego terenu. Posłużą one dla wszystkich instytucji wydających decyzję - pozwolą sprawdzić, co tam rzeczywiście jest. Uważam, że niepotrzebnie niektórzy radni sieją w tej sprawie zamęt, ponieważ wszyscy stoimy po jednej stronie barykady. Ja tej góry śmieci nie ściągnęłam. Walczę jedynie o to, aby móc Sokółce przywrócić normalne tereny
- powiedziała Ewa Kulikowska.
(is)