Bociany w tym roku rozpoczęły odloty znacznie wcześniej, bo już pod koniec lipca. Jest to spowodowane ciepłą wiosną i przyśpieszoną wegetacją, dzięki którym młode bociany miały idealne warunki do wzrostu i szybciej się usamodzielniły. Część z tych zwierząt nie odleci w ogóle.
- Do tej pory bociany, w większości, zostawały u nas do około 25 sierpnia i dopiero potem dużymi grupami odlatywały do ciepłych krajów. Natomiast w tym roku odlot rozpoczął się już pod koniec lipca - mówi Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Wszystko to dzięki dobrym warunkom pogodowym - ciepłej aurze i przyśpieszonej wegetacji.
- Bociany są bardzo wrażliwe na zmiany pogody, szczególnie ulewne deszcze, gwałtowne ochłodzenia - wtedy też sporo młodych ginie. W tym roku mieliśmy wyjątkowo wczesną i ciepłą wiosnę, co sprawiło, że rozwój młodych osobników był bardzo dynamiczny. Pomimo tego, że panowała susza i dużo par nie przystąpiło do lęgów, to te, którym się udało, świetnie sobie radziły na pokarmie, który akurat był dostępny. Bocian jest oportunistą pokarmowym, czyli żywi się tym, czego jest akurat najwięcej, np. dżdżownicami i różnego rodzaju owadami, w tym konikami polnymi. Niektóre z owadów pojawiły się wcześniej niż w ubiegłych latach - mówi Adam Zbyryt.
Z roku na rok coraz więcej osobników nie odlatuje do Afryki i zimuje w Polsce. Okazuje się, że niebawem widok bociana w śnieżnej scenerii może przestać budzić zdziwienie.
- Bociany, które nie odlatują na zimowiska, to osobniki młodociane, ostatnie ptaki z lęgu, które są najsłabsze. Miedzy pierwszym wyklutym ptakiem a ostatnim może być spora różnica w czasie. Natomiast nie ma się czym martwić. Często dostajemy telefony z prośbą o pomoc, aby dokarmiać takie bociany. Nie należy tego robić, bo po pierwsze jest to bardzo kosztowne, a po drugie okazuje się, że ptaki te bardzo dobrze sobie radzą. Z badań przeprowadzonych przez Niemców kilka lat temu, gdzie oznakowano nadajnikami kilka takich młodocianych osobników, okazało się, że mają znacznie większą przeżywalność niż te, które lecą na zimowisko. W związku z zmieniającym się klimatem wkrótce ta strategia może się okazać dla gatunku lepsza - tłumaczy Adam Zbyryt.
Te osobniki, które zdecydowały się na odlot, wrócą do swoich gniazd w marcu.
Tymczasem nie tylko bociany wybierają się w cieplejsze rejony globu. Na polach można zobaczyć już sejmiki żurawi, choć te opuszczą Polskę znacznie później.
- W przeciwieństwie do bocianów żurawie są migrantami średniodystansowymi - zimują w Hiszpanii i Izraelu, i nie wykonują dalekich przelotów. Potrafią siedzieć tu nawet do końca listopada i grudnia, a coraz częściej podejmują próby zimowania. Wynika to też z tego, że żywią się innym pokarmem niż bociany, na przykład resztkami skoszonej kukurydzy. Bociany zaś potrzebują wysokobiałkowego pokarmu pochodzenia zwierzęcego - dodaje specjalista z PTOP.
(mby)