Stało się już tradycją, że gdy tylko przychodzi niedziela, siadamy na rowery i ruszamy w teren szukać śladów historycznych wydarzeń na naszym terenie. Za cel niedzielnej wyprawy obraliśmy sobie trzy miejsca: Romanówkę, Bierwichę i Sidrę.
Romanówka to wieś, w której podczas I wojny światowej albo jak to stwierdziła jedna z mieszkanek tej wsi w czasach „jak Wilhelm z carem wojował" znajdował się szpital polowy, do którego zwożono rannych żołnierzy niemieckich, którzy odnieśli rany walcząc na linii Biebrzy. Wielu z nich zmarło i zostało pogrzebanych w zbiorowej mogile w pobliskim lesie (fot . 1 i 2 w fotogalerii poniżej). Ilu spoczywa tam żołnierzy? Nie wiadomo.
Miejscowy las kryje wiele tajemnic. Jedną z nich jest kamień z wyrytą swastyką i nieczytelnym napisem (fot. 3 i 4). Jak nam powiedział jeden z mieszkańców Romanówki, napis ten pochodzi z czasów ostatniej wojny i został wykuty na polecenie Niemca, który kazał miejscowemu kamieniarzowi wyryć na kamieniu swastykę i jego inicjały.
Jedna z mieszkanek wsi opowiedziała nam też historię rosyjskiego generała z czasów I wojny światowej (inni twierdzą, że pruskiego), który - gdy jego ciało składano do grobu - to jego koń klękał, tak był przywiązany do swojego pana. W Romanówce znajduje się też jedna z najstarszych na naszym terenie kapliczek przydrożnych (fot. 5), bo pochodząca z II połowy XVIII wieku.
Posiliwszy się prawdziwymi pierniczkami toruńskimi i przepyszną kawą, które dostarczyła nam nasza klubowa koleżanka Karina (bardzo dziękujemy) ruszyliśmy w dalszą drogę.
Z Romanówki polną szutrową drogą dotarliśmy do Bierwichy. To kolejne miejsce naznaczone historią. "A.D 1655 Moskal Litwę splądrował Złamawszy mir wieczny" - taki napis już mało czytelny został wyryty na kamieniu stojącym przy drodze (fot. 6, 7 i 8). Moskwa wykorzystując fakt, iż Rzeczypospolita jest uwikłana w wojnę z Chmielnickim, najechała ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pretekstem były rzekomo obraźliwe w stosunku do cara Aleksieja polskie książki. Wojska moskiewskie dokonały wielkich zniszczeń i spustoszeń.
Historia kamienia jest ciekawa. Odnaleziony w latach 20-tych w rzece, został dzięki staraniom Nikodema Hryckiewicza wydobyty i postawiony przy drodze. Ludowe opowieści mówią, że kamień ten na przestrzeni dziejów rósł. Jeden z mieszkańców z Bierwichy opowiadał, że ponoć za pierwszego sowieta (w 1939 roku) powiększył się on o prawie pół metra. Doniesiono o tym władzy sowieckiej i ta postanowiła wysadzić głaz w powietrze. Kiedy przystąpiono do niszczenia niewygodnego obiektu, pojawili się kozacy na koniach i zaczęli saperów rugać. Wówczas musieli odstąpić oni od swoich zamiarów i pozostawili kamień w spokoju. W każdej opowieści jest ziarno prawdy, która przedstawiała się następująco: kamień z krzyżem Rosjanie w 1939 r. czołgiem zepchnęli do potoku, ale już w 1941 r. Niemcy ponownie wyłowili go i postawili na miejsce. I od tego czasu kamień przestał rosnąć...
Ruszyliśmy w kierunku Sidry, ale tu pojawił się problem. Tym „problemem" były towarzyszące nam od Romanówki dwa psy. Nie udało nam się ich zgubić po drodze, a one same nie kwapiły się wracać tam, skąd przybyły. Na drodze wojewódzkiej stanowiły zagrożenie nie tylko dla siebie samych, ale i dla innych pojazdów. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy, że nie kontynuujemy jazdy wyznaczona trasą lecz wracamy do Romanówki, by odprowadzić tam psy. Po dotarciu na miejsce, zwierzaki już nam nie towarzyszyły, a my udaliśmy się w drogę powrotną ta sama trasą, którą dotarliśmy do wsi.
W pamięci pozostały obrazy kapliczek i przydrożnych krzyży oraz krajobrazy pięknej Ziemi Sokólskiej (fot. 9, 10 , 11, 12 i 13). Cóż, Sidra musi poczekać na swoją kolej...
Krzysztof Promiński
Klub Historyczny
im. Franciszka Potyrały "Oracza"
Śladami wielkich wojen. Zdjęcia nadesłane przez Krzysztofa Promińskiego: