Miałem do wyboru Szwecję i Ukrainę. Byłem nawet na Gotlandii, ale tam jest dla mnie za dobrze - śmieje się ksiądz Andrzej Sańko, sokółczanin, który pełni teraz posługę duszpasterską w Odessie na Ukrainie.
Do Sokółki przyjechał na kilka dni. - W niedzielę dołączam do białostockiej pielgrzymki na Jasną Górę, później odwiedzę jeszcze rodzinę w Malborku i przez Lublin jadę na Ukrainę - mówi ksiądz Andrzej Sańko.
Wychowywał się na Zielonym Osiedlu. Trafił do liceum wojskowego. - Miałem iść do Akademii Sztabu Generalnego, a wyszło trochę tak jak z moim krewniakiem Darkiem Sańko - opowiada duchowny. Prowadził posługę duszpasterską w Grodnie na Białorusi, został jednak zmuszony do puszczenia tego kraju. Ostatecznie trafił na Ukrainę, nad Morze Czarne.
Publikujemy fragment listu nadesłanego przez księdza Andrzeja Sańkę do naszej redakcji.
"Serdecznie was pozdrawiam znad Morza Czarnego, przepięknej ziemi z wieloma śladami polskości, naznaczonej straszliwym ludobójstwem, gdzie z głodu zginęło ok. 8. mln ludzi. Niedawno nieopodal lotniska w Odessie odkryto masowe groby ok. 110 tys. osób różnej narodowości (Polaków, Niemców, Włochów, Szwedów, Francuzów...), w większości katolików, co nie przeszkadza wierzyć w komunizm tysiącom współczesnych - tutejszym mieszkańcom. Na ostatnim tzw. Dniu Pabiedy 9 maja wielu wymachiwało czerwonymi sztandarami z bolszewickimi emblematami, co oczywiście nie dzieje się spontanicznie i jest spowodowane wpływem wszechwładnej Rosji, która kontroluje nadal życie takich biednych krajów jak Ukraina, czy Białoruś. Jako Polak osobiście tego doświadczyłem, gdyż reżim białoruski odmówił mi prawa pobytu ze względu na to, że jestem katolickim kapłanem. Był to dla mnie wielki cios, a jeszcze większy dla chorych i umierających z powodu Czernobyla, którymi wraz z lekarzami i wolontariuszami – studentami, opiekowałem się przez ostatnie 12 lat w ramach Diakonii Agape. Podczas pożegnania w Mińsku, do parafii, w której duszpasterzowałem przez ostatnie sześć lat, przybyli oprócz zaprzyjaźnionych księży oraz parafian, prawie wszyscy moi ukochani chorzy (z tych, którzy mogą się jeszcze poruszać albo miał ich kto przywieźć). Mieliśmy oczy pełne łez i rozdarte serca. Ale wspomnienie tego dnia, a także przekonanie jak wiele im zawdzięczam, dodaje mi sił na nowym miejscu - w Diecezji Odessko-Symferopolskiej na Ukrainie.
Także i w tym kraju nastawienie władz do Kościoła Katolickiego jest ogólnie negatywne, co miało wyraz w odmowie wydzielenia naszej parafii parceli pod budowę świątyni, a także dalszym rujnowaniu sakralnych obiektów, zrabowanym w czasach komunistycznych, co najlepiej widać na przykładzie zabytkowego kościoła zamienionego niedawno na zoo. Przyjąłem z wiarą ten Krzyż i podjąłem wyzwanie służenia Chrystusowi na Ukrainie w 80-tysięcznym mieście Illiczewsk, gdzie jestem jedynym księdzem na dość rozległym terytorium (mam do obsługi jeszcze parafię św. Alberta Wielkiego i kaplicę dojazdową w nowopowstałej parafii św. Józefa). Wspomagają mnie ofiarnie siostry ze Zgromadzenia św. Elżbiety, z którymi ewangelizujemy, otaczając opieką chorych, starszych i samotnych oraz przygarniając wiele bezdomnych i zaniedbanych dzieci, dzieląc się często z nimi dosłownie ostatnim kawałkiem chleba.
W Illiczewsku do wykończenia jest Kościół (nie ma w nim jeszcze obrazów, figur, a także ołtarzy, ławek i konfesjonałów), co z powodu niewielkiej ilości parafian, a także panującej tu biedy, skłania mnie do szukania pomocy u wszystkich ludzi dobrej woli. Będziemy wdzięczni za każdą, najdrobniejszą nawet ofiarę oraz pomoc i jeśli nie sprawi to kłopotu, bardzo prosimy o przekazanie tej prośby innym. Najbardziej jednak potrzebujemy ufnej modlitwy w intencji powołań, gdyż na olbrzymim terytorium (ok. 2000 km), zamieszkałym przez ok. 10 mln ludzi jest niewielu kapłanów (zostałem przez księdza Biskupa Bronisława wyznaczony, aby jako ojciec duchowny przygotowywać kandydatów do święceń)".
opr. (is)
Ksiądz Andrzej Sańko w Odessie: