Zaczęło się od niewinnej zaczepki. „Cześć" napisał po angielsku na Facebooku niejaki Jessf do zupełnie mu nieznanej Polki. Gdy podjęła rozmowę, znalazła się na celowniku internetowych oszustów - zaznaczył w rozmowie z PAP Krzysztof Wrześniowski, policjant z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości.
W zeszłym roku na policję zgłoszono kilkaset przypadków oszustw internetowych „na amerykańskiego żołnierza", ale specjaliści nie ukrywają, że to czubek góry lodowej. Prób są tysiące, a może dziesiątki i setki tysięcy.
REKLAMA
Z facebookowego profilu Jessfa niewiele można się o nim dowiedzieć. Ale on sam, gdy tylko kobieta odpowiada na jego wiadomość, ma mnóstwo pytań: skąd jesteś, czym się zajmujesz itd.
- Już na tym etapie można podejrzewać, że mamy do czynienia z próbą internetowego oszustwa - tłumaczy aspirant Krzysztof Wrześniowski z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, zwracając uwagę, że osoba po drugiej stronie internetowego łącza chce zgromadzić jak najwięcej informacji o rozmówczyni.
Już po chwili Jessf ma gotową „legendę". Jest amerykańskim wojskowym, członkiem korpusu medycznego. Jako farmaceuta stacjonuje w Jemenie.
Według ekspertów z NASK metoda na „amerykańskiego żołnierza" to jeden z najczęściej spotykanych mechanizmów oszustw internetowych z obszaru relacji intymnych, tzw. romance scam. - Zamiast „żołnierza" możemy też w sieci spotkać „aktora", „dysydenta z kraju ogarniętego wojną", „dziennikarza walczącego z cenzurą", czy „zranionego uczuciowo mężczyznę szukającego idealnej żony", zaś panowie są zachęcani do relacji z „uciekinierką z obozu pracy”, „niemiecką lekarką działającą podczas dalekiej misji" czy po prostu z „kobietą szukającą prawdziwego mężczyzny".
Jessf podkreśla, że jest samotnym ojcem - bo jego rozmówczyni zadeklarowała wcześniej, że samodzielnie wychowuje córkę. Dodaje też, że ma firmę informatyczną i buduje hotel - to zapewne dlatego, że kobieta przedstawiła się jako bizneswoman.
- Chodzi o to, by przekonać, że jest kimś, z kim można budować wspólną przyszłość - tłumaczy asp. Wrześniowski.
W kolejnych wiadomościach, nowy znajomy buduje atmosferę emocjonalnej bliskości. Opowiada wzruszająca historię o rodzicach, także służących w armii, którzy już, niestety, nie żyją. I zostawili go - jedynaka - samego na świecie.
- Być może ten element historii zostanie wykorzystany później, gdy Jessf będzie potrzebował finansowej pomocy - zwracają uwagę, przeglądając screeny z rozmowy, eksperci od cyberbezpieczeństwa.
REKLAMA
W opublikowanym przez NASK poradniku dotyczącym cyberbezpieczeństwa możemy przeczytać, że jeśli oszustowi udało się zbudować bliską relację ze swoją ofiarą, wzbudzić jej zaufanie, a także współczucie, w kolejnych wiadomościach pojawiają się obietnice wielkiej przygody i romantycznej miłości.
Jeszcze tego samego dnia Jessf zaczyna tytułować rozmówczynię „moja droga" i przekonywać, że jest „cudowną i kochaną przyjaciółką". Zwierza się, że desperacko szuka żony.
- Złożona po kilku godzinach propozycja małżeństwa, to już poważny dzwonek alarmowy - mówi Krzysztof Wrześniowski. Zwłaszcza, że Jessf przysłał już „link do komunikatora", gdzie mają dalej prowadzić rozmowę o wspólnej przyszłości. - Jednocześnie poprosił o adres mailowy - zawraca uwagę policjant. - Kolejne pytania mogłyby prowadzić do pozyskania innych danych i informacji o rozmówczyni - tłumaczy.
Według innych internetowych ekspertów, kliknięcie w przesłany przez Jessfa link przeniósłby Polkę do strony wyłudzającej dane do logowania w witrynie google. Jak nieoficjalnie przyznają informatycy, z którymi rozmawiała PAP, nic jednak nie wskazuje na to, żeby kliknięcie w ten link mogło uczynić jakiekolwiek szkody na urządzeniu.
Natomiast za pomocą podobnych linków przestępca może na przykład zainstalować na komputerze rozmówczyni tzw. key logger. - W ten sposób będzie wiedział, jakie klawisze na klawiaturze, nawet zdalnej, naciska rozmówczyni. Może nawet poznać hasła do bankowości internetowej i wyczyścić konto ofiary - przestrzega aspirant Krzysztof Wrześniowski.
Ponieważ ta akurat rozmówczyni nie kliknęła w link, eksperci - choć pochwalają ten krok - nie są w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, co by było dalej. Ale z dużym prawdopodobieństwem już tak.
Punktem kulminacyjnym takiej znajomości jest prośba o przesłanie pieniędzy. - Oszuści wymyślają różne scenariusze, by wyłudzić pieniądze, a ich prośby często przedstawiane są, jako pożyczka, którą zwrócą od razu, jak tylko spotkają się z ofiarą - mówi Wrześniowski.
Dodał, że cyberprzestępcy czasami znikają już po pierwszej wpłacie, ale często proceder wyłudzania pieniędzy trwa tygodniami. Niczego nieświadome, zakochane w bohaterze lub bohaterce z internetu osoby dokonują kolejnych wpłat na wskazane konto. Gdy kończą się oszczędności i brakuje pieniędzy na przelewy, oszuści przestają się odzywać, urywają kontakt i znikają.
Według policyjnych danych w zeszłym roku w Polsce zgłoszono co najmniej kilkaset przypadków oszustw „na amerykańskiego żołnierza". Ustalenie bardziej precyzyjnych danych jest jednak trudne, ponieważ kwalifikowane są one w różny sposób. Szacuje się, że liczba osób, które padły ofiarą tego typu przestępstw jest znacznie większa, jednak z różnych powodów – chociażby ze wstydu – oszukani nie zgłaszają się na policję.
(PAP)
autorzy: Luiza Łuniewska, Bartłomiej Figaj