Przed świętami łatwiej wydajemy pieniądze. Handlowcy i marketingowcy stosują różne pułapki, które mają pomóc w zwiększeniu sprzedaży. „W okresie przedświątecznym łatwo stracić kontrolę nad impulsem kupowania” – przyznaje psycholog.
Z przeprowadzonego przez portal dlahandlu.pl w dziewięciu sieciach hipermarketów i dyskontów w ośmiu miastach w Polsce badania „Koszyk cen” wynika, że „na przygotowanie tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia wydamy podobne kwoty, jak w ubiegłym roku”.
- Sieci utrzymały większość cen na niezmienionym poziomie. Było to efektem panującej na rynku deflacji. Z tego też powodu sieci mniej sił poświęcały na wojnę cenową i promocyjną, bo starały się chronić swoje marże. Nieznaczne podwyżki rok do roku dotyczą m.in. cen cukru, zaś obniżki - serów żółtych i nabiału, zwłaszcza masła – podkreśliła redaktor naczelna dlahandlu.pl. Edyta Kochlewska.
Z badania wynika, że za zakup 50 podstawowych produktów w zależności od tego, gdzie będziemy robić zakupy (Biedronka, Lidl, Aldi, Carrefour, Tesco) wydamy od 245 do 253 zł.
Jednak - jak ostrzegają eksperci - okres przedświąteczny sprzyja „gorączce zakupów”, która może później odbić się na domowym budżecie.
- Okres przedświąteczny, zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem, z reguły wprawia nas w miły nastrój, wywołuje pozytywne emocje. Łatwiej tracimy wówczas kontrolę nad impulsem kupowania i chętniej wydajemy pieniądze - zauważyła prof. Alicja Grochowska, psycholog biznesu Uniwersytetu SWPS.
Zdaniem Marii Humy z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie „reklama i chwyty marketingowe”, w tym liczne promocje w okresie przedświątecznym, przyczyniają się do tego, że kupujemy wiele rzeczy niepotrzebnych, również zbyt duże ilości jedzenia.
- Zastanówmy się, czy naprawdę potrzebujemy kolejnego, według producentów „niezbędnego” gadżetu świątecznego. Z głową planujmy zakup żywności, tak aby po świętach tony jedzenia nie zalegały w lodówce. Ozdoby choinkowe możemy zrobić sami, zapraszając do wspólnej zabawy dzieci. Pakując prezenty użyjmy wyobraźni i wykorzystajmy, to co mamy w domu - podkreśliła Maria Huma.
Prof. Alicja Grochowska zwróciła z kolei uwagę, że kupowanie np. kolejnej szminki, lakieru do paznokci, sukienki, nowego modelu telefonu komórkowego, często jest sposobem na dowartościowanie siebie.
- Zaspokajamy w ten sposób nie prawdziwą potrzebę, bo bez tych rzeczy moglibyśmy się obejść, ale próbujemy nieco dopieścić swoje ego. Jest to bardzo pozorne, ale wiele osób - mniej lub bardziej świadomie - taką „autoterapię” stosuje - podkreśliła.
Jej zdaniem, zdarza się, że u niektórych osób „kupowanie staje się uzależnieniem i jest określane jako zakupoholizm”.
- Zakupienie nowej rzeczy sprawia nam przyjemność, ponieważ aktywizuje ośrodek nagrody w mózgu. A to działa uzależniająco - powiedziała Alicja Grochowska. - Niestety, taka przyjemność trwa tylko chwilę, dlatego zakupoholicy kupują regularnie, by to uczucie podtrzymać.
kurier.pap.pl