Zmiana miejsca handlu w Dąbrowie Białostockiej przyniosła pozytywny skutek. Na dzisiejszy rynek zjechało się sporo sprzedawców i nie mogli oni narzekać na brak kupujących. Jednak pojawiły się głosy, że w sezonie parking przy kościele może nie być wystarczający na odpowiednią liczbę stoisk.
Dziś sprzedawcy ustawili się alejkami. Na jednym wjeździe oferowano chleb, zaś przy drugim słodycze, orzechy i duże paczki chrupek. Była też kapusta i marchewka. Nieco dalej rozstawił się pan z meblami. Można było nabyć stół z krzesłami, stoliki, szafki, a nawet zegar.
Klienci mogli wybierać też towar z kilku stoisk z ubraniami, butami i bielizną. Wcześniej takich straganów było niewiele. W sprzedaży były kapcie, kalosze, obuwie robocze, a także sweterki, kurtki i polary.
Nie brakowało też różności do gospodarstwa i warsztatu. Wiatraczki, lampy, głośniki, haki czy piły - tych przedmiotów szukali zazwyczaj mężczyźni. Dostępne były też łopaty za 30 zł.
Niewiele było warzyw. Sprzedawano cebulę, kapustę, ziemniaki, buraki i marchewkę. Nie było ani gruszek, ani jabłek.
W rozmowach ze sprzedawcami wynika, że są zadowoleni z tymczasowej zmiany miejsca rynku. Na stoiska zaglądało dziś więcej ludzi, schodzi towar. Martwią się jednak o to, jak będzie wyglądać to miejsce w sezonie. Zazwyczaj sporo miejsca zajmują kwiaty, owoce, warzywa i nowalijki. Wtedy może brakować miejsca na kościelnym parkingu.
(orj)