W tym roku obchodzimy 100 lecie Odzyskania przez Polskę Niepodległości. Ważne jest, abyśmy włączyli się w obchody pamiętając o trudnych czasach, w których przyszło żyć naszym rodzicom i dziadkom. Rozmawiajmy z tymi, którzy jeszcze pamiętają chwile pełne strachu, bólu, ale zarazem nadziei na lepsze jutro. Dotarliśmy do kilku osób, które wspominają swoje lub bliskich przeżycia wojenne. Każda z nich opowiada inną historię, ale wszyscy są zgodni: wojna w ich pamięci, to straszny i okrutny czas, a ich największym marzeniem jest to, aby wszyscy mogli żyć w wolnych czasach.
Naszy susiedku wywiaźli na Prusy – wspomina Pani Olga. - U jich była wielka radzina i jaje wyznaczyli, kab jechać. Minie ni chacieli brać, bo ja była kaleka, hawaryli, szto ni dam rady rabici. Da Aniuty (sąsiadki) chadził nasz druhi susied i jon też pajechał za jeju, jon sam zhadziłsa. A potym jany razam uciekli stul. Razkazwali jak waroczalisa da chaty, darohami iszli tylko u nacze, u dzień chawalisa u lesi. Kab nichto ni widział, toż jich zabiliby, kab chto uwidział z Niemcau. Ni mieli czaho jeści, noczaju podchodzili da chatau i prasili a jadzenia. Jany razkazwali, szto pukali u wokna i ludzi jim dawali chleb czy bulwu. I iszli dalaj. I wiarnulisa da chaty, a potym pażanilisa. Heto usio, szto jany prażyli tedy razkazwali nam. A druhi nasz susued był u niwoli u Niemcau, jon razkazwał, szto najhorszamu wrahu ni życzyłby takoho losu. Jich zastaulali rabici i nic ni dawali da jadzenia, łupiny z bylwy wygrabwali i jeli jab prażyci. Ludzi byli chudyja jak szkilety i umirali z hoładu.
Ja wajnoju mieła szasnaścia let – opowiada pani Monika. - My ni mieli baćkou, siroty byli, ja z bratami żyła. Naszy wiosku spalili, pałowa zhareła i naszy budynki też. My zastalisa bez niczoho, ani jeści ni mieli, ani dzie spaci. Minie pryharnuła radzina z druhoj wioski, ja u jich była pakul ni zaczali odbudouwaci naszaj chaty. Ja teraz ni mahy paladać na filmy a wajnie, ja heto sama pirazyła, heto było straszna…
Nas mieli wywiaźci da Rasieji - mówi pani Maria. – Naszy mama uże mieli usio papakowano. Nasz baćko pomior raniej uże, my byli samy z mamaju. Mama nas mieła uziać z saboju, starsza siastra hawaryła, szto jana ni pajedzia. U nas była takaja kuchenka i akienko u joj. Jana uże sabie usio zaplanowała, szto jak pa nas pryduć, to jana uciacze praz toja akno. I uże mama susieda zhadziła, kab opiakawałsa chahaju. Ala my ni wyjachali, wagony ni dajechali pa nas. Kab nas tedy wywiaźli, ni wiadomo, czy my wiarnulisaby, moża tam zastalisaby…
Zhareła nasza chata i usie budynki, u susieda zhareło humno - wylicza pani Gala. - I karowy pahareli, adna tylko uciakła, choć i jana apalana była. I świnia i kury pahareli. Za rekaju Siderkaju stajali Niemcy i akurat praz naszy budynki stralali. My siadzieli u piunicy, dwa dnie na treci uże zaharelisa. Dziedko i tato wyskaczyli na dwor, ala szto jany mieli zrabici? Usio zhareło, nawat dźwiery u piunicy adnyja zhareli byli. Jak wyszli na dwor, to widok straszny był, nic ni było, usio spalano. Naszy mama płakali, szto nam takaja kryuda stała, ala szto zrobisz? Naszy dziedko pajechali jaszcze piersza da lesu kabyłaju, to Niemiac zabił kabyłu, tylko żerabia astałosa. U nas ni było jaho nawat dzie zaczynici to maminy baćkie zabrali da sibie. Potym wyhadawali i nam oddali, ala i jaho zabrali nam. Pryszli u nacze i zabrali, chacieli kab my da Rasieji wyjachali, bo budynkau ni ma. U wioscy u nas wielmi straszno było wajnoju. Jak pahareli my, to uże byli u radziny na kalonii, tylko dziedko astausa na rodnym padworku, jany u piunicy siadzieli. Raz pryszli da nas i skazali, szto dziedka mało ni zabili. Mama paszli tam, a potym i my usie uże paprychodzili na rodny padworak. I my u sklepi siadzieli. Da piunicy nam dwa razy Niemiac zahladau i hawarył, kab uciakali, bo zabiuć nas. A mama i babka odkazwali, szto my nidzie ni pojdziam z małymi, jak zhiniam, to tut na miescu. Ja była najbolsza, maju siastru jaszcze u płachci nasili, maleńka była i nic ni pomnić, a ja usio pomniu… „”
Halina Raducha