Dwunastu mieszkańców przyszło dziś na spotkanie w sprawie biogazowni, która ma powstać w Dąbrowie Białostockiej. - Wykupić okoliczne działki i nie będzie sprzeciwu. Nie jesteśmy przeciwni biogazowni, a jej lokalizacji. Co ja będę miał z tego? - pytali zebrani. Ustalono, że inwestor zorganizuje wyjazd, by pokazać jak funkcjonuje taki obiekt i czy rzeczywiście emituje on odór. A tego protestujący obawiają się najbardziej.
To już drugie podejście do budowy biogazowni w Dąbrowie. Inwestycja ta ma być finansowana z budżetu Unii Europejskiej. Jej koszt wyniósłby około 12 mln zł, z czego 10 milionów pochodziłoby z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podlaskiego. - W instalacji, która powstanie uzyskuje się biogaz jako produkt procesów fermantacji. Chodzi o rozkładanie masy organicznej przez bakterie. Planujemy wykorzystać to do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. Biogazownia zasilana będzie kiszonką z kukurydzy i żyta oraz gnojowicą, która zawiera metan i rozwadnia masę. Wszystkie zbiorniki będą zamknięte, by zminimalizować oddziaływanie na środowisko. Ciepło byłoby zaś wykorzystywane przy suszeniu pofermentu, z którego powstawałby nawóz. Produkowalibyśmy także pelet z dodatkiem słomy. Suszarnia i peleciarnia znajdowałaby się w hali zamkniętej - tłumaczyła zebranym na spotkaniu Celina Rudzińska z zarządu spółki Biogazownia Dąbrowa Białostocka. - Składamy wniosek o dofinansowanie. Od nowa odbywać się będzie procedura oceny oddziaływania na środowisko. Decyzji środowiskowej jeszcze nie mamy.
- Słyszymy tu o samych zaletach. Jednak najbliżej mieszkające osoby są ciekawe, czy nie ma tu żadnych wad? - spytał jeden z mieszkańców.
- Emisja spalin z generatora prądu, pyły, hałas przy produkcji peletu - wymieniła Celina Rudzińska.
- Nie chodzi o hałas, chodzi o zapachy - usłyszała w odpowiedzi.
- Jedyny odór to kiszonka. Ale nie mogę zagwarantować, że to będzie fiołkami pachniało - odparła. I zaczęła wymieniać kolejne zalety inwestycji: podatek, który wpłynie do gminy, zatrudnienie ("co najmniej pięć osób w tzw. ruchu ciągłym"), energia elektryczna trafiająca do sieci.
Mieszkańcy zapytali o możliwość przesyłu ciepła do miasta oraz bloków Spółdzielni Mieszkaniowej, co mogłoby przyczynić się do obniżki czynszów. - W chwili obecnej nie ma takiej możliwości, ale nie wykluczamy budowy gazociągu. Przewidujemy natomiast sprzedaż nadwyżki biogazu do zakładu wytwarzania mas bitumicznych - odparła szefowa biogazowni.
- Jak złe inwestycje, to do nas - narzekali mieszkańcy. Mieli też zastrzeżenia co do interpretacji planu zagospodarowania przestrzennego. W pierwotnym zapisie nie było bowiem mowy o biogazowni w odniesieniu do obszaru, gdzie ma ona powstać. Gmina zwróciła się więc do specjalistów, którzy tworzyli plan z prośbą o wykładnię. Ci zaś odpisali, że inwestycja "nie jest sprzeczna z ustaleniami".
- Trzeba zapytać wszystkich mieszkańców, czy chcą biogazowni, a nie samemu podejmować decyzję - nawoływał Piotr Stojak, jeden z uczestników spotkania. - Dlaczego pani nie wybuduje biogazowni w Suchowoli?
- Chciałam to zrobić, ale większy sentyment czuję do Dąbrowy - odparła Celina Rudzińska.
- Prawo takiej debaty nie przewiduje. Dlatego tu jesteśmy, żebym później nie przyjmował każdego z państwa z osobna - stwierdził Marian Lichanów z Referatu Budownictwa i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Białostockiej. - Teren, gdzie ma powstać biogazownia jest miejscem, gdzie zezwala się na najbardziej uciążliwe inwestycje.
- Wszystkiego się spodziewałam, ale nie problemu z lokalizacją - dodała Celina Rudzińska.
- Na terenie Szuszalewa wszyscy byliby za biogazownią - rzucił jeden z mieszkańców.
- Niektórzy cierpią za historię i geografię. Ja też nie jestem bez obaw, ale nie chcę być tu stroną - stwierdził burmistrz Dąbrowy Białostockiej, Tadeusz Ciszkowski. Dodał, że gdyby wydał decyzję odmowną w sprawie inwestycji, firma, która ma zamiar postawić biogazownię mogłaby podać samorząd do sądu.
- Gmina nie sprzedała działki, dzierżawa jest na 25 lat - odpowiedział jeszcze burmistrz, pytany o to, jakie są prawa inwestora do gruntu, gdzie ma stanąć zakład.
- Słyszę, że największa obawą mieszkańców jest odór. Może więc pojedźmy i zobaczmy na własne oczy, by przekonać się, czy w otoczeniu biogazowni śmierdzi, czy nie śmierdzi - zaproponował Paweł Mojżuk, dąbrowski radny.
Ostatecznie ustalono więc, że Green Investment, czyli właściciel firmy Biogazownia Dąbrowa Białostocka zorganizuje wyjazd osobom sprzeciwiającym się wybudowaniu zakładu.
(is)
Debata w sprawie biogazowni. Zdjęcia:
O biogazowni w Dąbrowie Białostockiej. Wideo: