Ze Stanisławem Łapciukiem, sołtysem roku 2010, jednocześnie organistą w kaplicy w Bagnach rozmawia Piotr Biziuk.
Jak pan został sołtysem roku 2010?
- Władze gminy Dąbrowa Białostocka wystawiły moją kandydaturę. Dużą rolę odegrał tu sołtys i radny Tadeusz Jedliński, który jest zresztą prezesem stowarzyszenia sołtysów powiatu sokólskiego. Organizatorem tego konkursu jest „Gazeta Sołecka”. Zostałem więc zgłoszony i po zebraniu wszelkich materiałów, które były potrzebne czekaliśmy na ogłoszenie wyników.
Czym trzeba się było wykazać?
- Chodziło raczej o sołectwo niż dokonania osobiste. Pełnię funkcję sołtysa już drugą kadencję. W pierwszej sołectwo Bagny zwyciężyło w konkursie organizowanym przez wojewodę na inicjatywę sołecką 2008. Tu akurat odnieśliśmy duże osiągnięcie związane ze szkołą. Uczy się w niej w tej chwili, razem z oddziałem przedszkolnym, trzydzieścioro kilkoro dzieciaków. Utrzymaliśmy szkołę. Powołaliśmy stowarzyszenie pod nazwą „Placówka”, które ją teraz administruje. Groziło nam zamknięcie szkoły. Ale szczęśliwie udało się. Większość działań wiąże się ze szkołą. Sami mieszkańcy organizują opał, jedynie gaża nauczycieli pochodzi z budżetu gminy. Sokólski Fundusz Lokalny dał nam środki na plac zabaw, który powstał nieopodal także dzięki zaangażowaniu mieszkańców.
Pan bardzo prężnie działa...
- Razem z ludźmi.
Jacy są mieszkańcy wsi Bagny?
- Uczynni i zorganizowani. Jeżeli poprosisz o coś, potrafią się poderwać i działać.
Duże ma pan gospodarstwo?
- Około 20 hektarów.
Ciężko się gospodaruje?
- To nie jest taki łatwy chleb, jak wielu się wydaje. Zajmuję się hodowlą bydła mlecznego.
O której pan musi wstać?
- O czwartej rano.
A o której kładzie się pan spać?
- Bywa, że i o 11 w nocy.
Oprócz tego, że jest pan sołtysem, jest pan także organistą...
- To takie moje hobby.
Czym się jeszcze pan interesuje?
- Mechaniką. Można powiedzieć, że jestem taka złota rączka.
Ile pan ma maszyn rolniczych?
- Podstawowe, łącznie z kombajnem zbożowym i prasą.
Dziękuję za rozmowę.