Zostali zamordowani w miejscu, gdzie dziś stoi bank. Ciała pięciu członków POW zostały pogrzebane pod murem prawosławnego cmentarza. Do rozstrzelania mężczyzn w listopadzie 1918 roku doszło też we wsi Podkamionka. Tymczasem wojska polskie wyzwoliły Sokółkę dopiero pod koniec kwietnia 1919 roku.
Wojska niemieckie wkroczyły do Sokółki 15 sierpnia 1915 r. Przedtem władze carskie zarządziły przymusową ewakuację na wschód: kolejarzy, wykwalifikowanych robotników, straży leśnej, rodzin wojskowych i urzędników oraz mężczyzn w wieku 18- 45 lat. Uciekała też ludność cywilna, ulegając carskiej propagandzie, w obawie przed rzekomymi okrucieństwami Niemców. Ucieczkę tą nazwano później „bieżeństwem”. Wielu z tych uciekinierów nie wróciło do ojczyzny, stając się ofiarami rewolucji bolszewickiej i w jej następstwie wojny domowej, jaka rozgorzała w Rosji. Ci, którym udało się dostać do odrodzonej Polski, niejednokrotnie musieli zaczynać życie od początku, bowiem ich majątki uległy zniszczeniu.
11 listopada 1918 r. Niemcy opuścili Sokółkę, ale już w dniu 15 listopada zajęli miasto ponownie. Aresztowali wtedy pięciu członków Polskiej Organizacji Wojskowej, a następnie po umożliwieniu im ucieczki, zastrzelili ich w sadzie pana Łyszkiewicza (dziś w tym miejscu, na posesji przy ulicy Piłsudskiego, stoi gmach banku i PZU).
Zginęli: kapitan Władysław Borowski, lat 45, podporucznik Antoni Grasewicz (syn Juliana, kawaler, lat 24, z Kurowszczyzny), Adam Mudrewicz (syn Marcina, kawaler, lat 34, mieszkający w Sokółce przy ul. Kościelnej), Zygmunt Gither (syn Adolfa, żonaty, lat 28 z ul. Dąbrowskiej), Konstanty Boćkowski (syn Adolfa, kawaler, lat 30, z ul. Kościelnej).
Zamordowani członkowie POW zostali pogrzebani poza murem cmentarza prawosławnego, w kwaterze ewangelickiej. Po miesiącu zostali ekshumowani i pogrzebani w zbiorowej mogile przy kościele parafialnym w Sokółce. W 10. rocznicę mordu postawiono pomnik. W 70. rocznicę (1988 r.) położono tablicę mosiężną, a grób otoczony został ozdobnymi łańcuchami
Doszło też do rozstrzelania mężczyzn we wsi Podkamionka. We wsi Straż, za rzeką, był majątek. W pomieszczeniach gospodarczych Niemcy zmagazynowali zboże zarekwirowane wśród okolicznej ludności. Gdy 11 listopada 1918 r. opuścili wieś i zarysował się koniec okupacji, ludność postanowiła odebrać zgromadzone zboże. Po kilku dniach Niemcy niespodziewanie powrócili do wsi. Widząc rabunek zboża, wzięli czterch zakładników i rozstrzelali ich, by zastraszyć miejscową ludność. 18 listopada 1918 r. zginęli: Ludwik Biziuk (syn Macieja, żonaty, lat 48), Jan Rećko (syn Adama, żonaty, lat 32), Jan Grynczel (syn Michała, kawaler, lat 22), Jan Gruszewicz (syn Józefa, żonaty, lat 37).
Dlaczego Niemcy postąpili tak brutalnie? 11 listopada 1918 roku na zawarto zawieszenie broni na froncie zachodnim. Same zaś Niemcy przypominały szybkowar pozostawiony na ogniu: w kraju masowo powstawały żołnierskie rady, dochodziło do buntów, sytuacja była bardzo napięta. Tymczasem na wschodzie wciąż stacjonowała milionowa armia niemiecka, która – jak wkróce zadecydowano – miała być wycofywana koleją do Prus Wschodnich przez Brześć i Białystok. Piłsudski, przejmując władzę w Warszawie, poszedł na kompromis z Niemcami i zgodził się na to, że nie będzie zajmować ziem, przez które przebiegała newralgiczna linia kolejowa. Dlatego właśnie w 1918 roku tworząca się armia polska stanęła na Narwi. Do Białegostoku żołnierze Piłsudskiego weszli dopiero 19 lutego 1919 roku.
„O wiele dłużej oczekiwano na wkroczenie wojsk polskich do Sokółki. Niecierpliwiono się zwłaszcza po 1 kwietnia, gdyż wcześniej zapowiedziano, że ewakluacja niemiecka rozpocznie się w pierwszych dniach tego miesiąca. Ostatecznie wojska niemieckie opuściły powiat dopiero 28 kwietnia 1919 r. Tegoż dnia przybyli do Sokółki żołnierze polscy” – pisze w swojej książce „Województwo białostockie. Zarys dziejów (1919-1975)” dr Jan Jerzy Milewski
(mab, is)