1,5-roczne dziecko wyszło z przedszkola na Osiedlu Centrum. Po kilkudziesięciu minutach odprowadziła je przypadkowa kobieta, która natknęła się na malucha.
- Do sytuacji doszło we wrześniu ubiegłego roku. Dziecko wydostało się z budynku Przedszkola Nr 5 w Sokółce. Odprowadziła je mieszkanka miasta. Nie wiem dokładnie ile to trwało, może nawet godzinę. Ważne jednak, że do tego doszło. Na pewno było to niedopuszczalne - mówi zastępca burmistrza Sokółki, Krzysztof Szczebiot.
Według naszych informacji, kobieta dostrzegła dziecko w rajstopkach bawiące się na podwórku na Osiedlu Centrum, jednak doszła do wniosku, że być może jakaś matka spuściła malucha z oczu. Po około godzinie widok chłopca bawiącego się w pobliżu kontenera na śmieci wzbudził jej niepokój.
Faktu nie wypierają się przedszkolanki oraz dyrektorka "Piątki". - To było w drugim dniu pobytu dzieci. Panie były nowe, dzieci były nowe, płaczące, piszczące, proszące o to, by wziąć je na ręce - opowiada Dorota Olszewska, wychowawczyni. - Nagle panie zauważyły, że nie ma jednego dziecka. Ile to mogło trwać? Pół godziny, może 25 minut. Trudno powiedzieć, czy Sebastian od razu wyszedł z budynku - dodaje.
- Po całym zdarzeniu obie wychowawczynie odpowiedzialne za to zdarzenie zostały ukarane. Od tamtej pory wszystkie sale podczas zajęć są zamykane na klucz. Babcia i mama dziecka zostały przeproszone - tłumaczy Lucyna Szymańska, dyrektor przedszkola.
- Sama pojechałam do ich domu, wręczyłam kwiaty. Obie panie powiedziały, że przyjmują przeprosiny, a sprawa jest zamknięta - dodaje Agnieszka Deresz, przedszkolanka.
- Sebastian po tym zdarzeniu cały czas chodził do naszego przedszkola. Nagle 16 marca jego mama wypisała go. To był piątek. Tymczasem okazało się, że w poniedziałek zbierała się Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej, która rozpatrywała skargę babci chłopca na nas - mówi Lucyna Szymańska.
Dlaczego rodzina dziecka zdecydowała się wnieść formalną skargę po upływie pół roku? Według naszych informacji, doszło do sporu między dyrektorką przedszkola a babcią chłopca.
Komisja Rewizyjna zdecydowała się skierować skargę pod głosowanie Rady Miejskiej. Radni zajmowali się nią na ostatniej sesji. I uznali, że skarga jest zasadna. - Przeprowadzono rozmowę ze stronami sporu. Chciałbym, żeby decyzję co do dalszych kroków podjął sam burmistrz - mówił Krzysztof Szczebiot.
- Zgłosiła się druga mama, która stwierdziła, że wcześniej też doszło do podobnego przypadku w tym przedszkolu - mówił na sesji radny Tomasz Grynczel, przewodniczący Komisji Rewizyjnej. - Pojawiły się nowe fakty - dodał w rozmowie z iSokolka.eu zastępca burmistrza Sokółki. - Od tamtego zajścia nie było żadnego podobnego zdarzenia - mówią przedszkolanki.
Żeby wejść do przedszkola, trzeba nacisnąć dzwonek i czekać aż ktoś z personelu otworzy drzwi wejściowe.
- Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. Oczywiście, to niedopuszczalne - przyznają przedszkolanki. - Ja zostałam ukarana upomnieniem słownym przez pana burmistrza. Panie otrzymały nagany z wpisem do akt. Jeżeli jednak pan burmistrz uważa, że to za mało, jestem w stanie ponieść konsekwencje kolejny raz - stwierdza Lucyna Szymańska. - My też - dodają Dorota Olszewska i Agnieszka Deresz.
(is)