Szczypiorniak rozegrał dziś na własnym boisku ostatni mecz w tym sezonie. Zmierzył się z Orlętami Zwoleń. Od początku spotkanie było bardzo dynamiczne i trzymające w napięciu.
W pierwszej połowie dąbrowscy zawodnicy prawie cały czas prowadzili czterema bramkami, zakończyli ją wynikiem 20:16. Wydawało by się, że w drugiej części będzie podobna sytuacja. Niestety, w pewnym momencie gospodarzom zabrakło szczęścia. W 25. minucie drugiej połowy goście doprowadzili do remisu 25:25, dwie minuty później wyszli na prowadzenie i już go nie oddali do końca gry. Szczypiorniak musiał uznać przewagę sportowców ze Zwolenia. Mecz zakończył się wynikiem 27:28.
- Ostatni mecz w tym sezonie, gościliśmy drużynę ze Zwolenia – powiedział Mirosław Tokajuk, jeden z trenerów Szczypiorniaka. – Jest to bardzo dobra drużyna, która zajmuje trzecie miejsce i bije się w pojedynku z Puławami. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre, emocjonujące spotkanie. Było w nim wszystko – dramaturgia, bramki i piękne akcje. Chciałbym, aby tak zawsze wyglądała gra naszej drużyny. Trochę zabrakło nam szczęścia, mieliśmy kilka sytuacji, w których mogliśmy odejść na kilka bramek. Niestety, nie udało nam się wykorzystać kilku kontr, goście skrzętnie to wykorzystali, zachowali więcej zimnej krwi i wygrali to spotkanie. Myślę, że miarodajnym wynikiem byłby remis, ale to jest piłka, każdy może wygrać i dziś udało się to naszym rywalom.
Zawodnicy Szczypiorniaka prawie cały czas utrzymywali czterobramkową różnicę do rywali. Załamanie nastąpiło w drugiej połowie kiedy tę różnicę zaczęli tracić, dlaczego? - zapytaliśmy trenera.
- Cały czas utrzymywaliśmy te cztery bramki – wyjaśnił szkoleniowiec. – Może nam zabrakło trochę wytrzymałości, bo nie mieliśmy długiej ławki. W tej rundzie mistrzowskiej cały czas borykamy się z kontuzjami, dysponujemy bardzo krótka ławką, ale nie zwalamy na to winy. Przyszło nam tak grać. Trudno, jeżeli ma się osłabienie, to trzeba sobie jakoś z tym radzić. Ogólnie fajny mecz dla oka i dla kibiców, dramatyczny. Mam nadzieję, że będzie procentował w kolejnym sezonie.
Jak można podsumować sezon 2018/19?
- Zakończyliśmy go na piątym albo szóstym miejscu, ponieważ nie znam wyników z innych spotkań. Nie ukrywam, że liczyliśmy w tym sezonie na trójkę. Nie udało się nam to jednak. Musimy porozmawiać z zawodnikami, ustalić, gdzie tkwiła przyczyna. Mogło być inaczej, od początku ligi mistrzowskiej mieliśmy bardzo krótką ławkę, borykaliśmy się z wieloma kontuzjami i to rzutowało na wyniki w tych spotkaniach. Na pewno pokrzyżował nam też plany okres przygotowawczy, którego w ogóle nie mieliśmy i to rzutowało później na wytrzymałość w rundzie mistrzowskiej.
Halina Raducha