Właśnie rozpoczął się sezon zbiorów borówki. Dwa kilkusethektarowe gospodarstwa państwa Wilczewskich to miejsce wakacyjnej pracy dla kilku tysięcy osób z Sokólszczyzny, Polski i zagranicy. Zarobki sięgają tutaj nawet 4 tys. zł miesięcznie.
Uprawa borówki amerykańskiej na tzw. „10. kilometrze” w okolicach Słoi została założona przez rodzinę Wilczewskich w 2000 roku. Dzisiaj plantacja liczy 160 hektarów. Owoce zbierane pod Szudziałowem trafiają do sklepów w całej Europie.
- Eksportujemy naszą borówkę do Europy, ale nie tylko. Kilka lat temu wysłaliśmy ją samolotem do Japonii. Teraz chcielibyśmy spróbować zaistnieć na rynku w Chinach. Ten kraj jest potencjalnie zainteresowany handlem z Polską. To przede wszystkim kwestia dogadania się i transportu. W przypadku transportu lotniczego są jednak bardzo duże koszta. Dobrze by było, gdyby ktoś w końcu przetarł szlaki. Wtedy powinno się udać - powiedział nam Kamil Wilczewski, właściciel gospodarstwa w Słoi.
W szczycie sezonu w gospodarstwie pracuje około 1 200 osób. Są to głównie ludzie młodzi, a do Słoi przyjeżdżają z całej Polski. Coraz więcej jest też pracowników z Ukrainy. Tak duże zainteresowanie nie powinno dziwić. Pracodawca oferuje korzystne warunki socjalne m. in. zakwaterowanie w domkach pracowniczych dla nawet 500 osób. Zbierający nie mogą narzekać też na zarobki.
- To ile ktoś zarobi, zależy głównie od niego samego, od tego, jak idzie mu zbieranie borówki. Niektóre osoby dostają nawet po cztery tysiące złotych za miesiąc - przyznaje Kamil Wilczewski.
Aby podjąć pracę w gospodarstwie państwa Wilczewskich, trzeba mieć ukończone 16 lat oraz posiadać ważną książeczkę sanepidu. Z pracownikami podpisywane są umowy-zlecenia.
W lipcu dzień pracy rozpoczyna się około godziny 8. Zbiory trwają na razie do wczesnego popołudnia. Samo nawodnienie plantacji pochłania wiele tysięcy litrów wody. Aby w jak największym stopniu uchronić uprawy przed nagłymi zjawiskami atmosferycznymi, w okolicach Słoi Wilczewscy zamontowali specjalne działka, które rozbijają burzowe chmury.
Zbiory borówki nie idą jednak w tym roku najlepiej. Nie dopisuje pogada, sezon się spóźnił.
- Owoce dojrzewają wolniej. Jeżeli przyjdzie miesiąc z ciepłymi nocami, to wszystko uda się nadrobić. Jeżeli nie, sporo borówki zostanie na krzakach, ponieważ nie będzie nadawała się do zebrania - stwierdza właściciel gospodarstwa.
Poza uprawą borówki Wilczewscy zajmują się też m. in. hodowlą jeleni. W okolicach Słoi znajduje się ferma z kilkudziesięcioma dzikimi zwierzętami.
Właściciela zapytaliśmy, jak udaje mu się zapanować nad tak wielkim, kilkusethektarowym gospodarstwem.
- Szczerze to nie wiem, co odpowiedzieć. Po prostu się udaje - skwitował skromnie.
(mik)
Rozpoczęły się borówkowe żniwa pod Sokółka i Janowem: