W gospodarstwie Mateusza i Dawida Pomichter w Karpowiczach na świat przyszły krowie trojaczki. Dwie jałóweczki i byczek są zdrowe, dopominają się tylko karmienia, próbując ssać palce swojego gospodarza.
Tak liczne porody u krów to rzadkość, zdarzają się raz na sto tysięcy urodzeń.
- Trojaczki już raz urodziły się u nas ponad 30 lat temu – opowiada pan Dawid. – Mieliśmy taką sytuację, że w styczniu jednego roku urodziły się dwojaczki, a w grudniu trojaczki. Czyli jedna krowa dała pięć cielaczków na rok. Obecna krowa, która nam urodziła trojaczki to pokolenie naszej rekordzistki sprzed kilkudziesięciu lat.
To już szósty poród krowy z gospodarstwa państwa Pomichter. Jednak pierwszy raz jest tak mnogi. Do tej pory rodził się zawsze jeden cielak.
- Matka tej krowy prawie za każdym razem rodziła dwojaczki – kontynuuje młody rolnik. – Myślałem, że urodzą się nam dwojaczki ale nie spodziewaliśmy się trojaczków. Czekała nas niespodzianka. Krowa wycieliła się sama, bez żadnej pomocy. Kiedy rano poszliśmy do obory, znaleźliśmy już cielaczki.
Bywa też tak, że nie wszystkie maluchy przeżywają podczas porodu.
- Rozmawiałem z okolicznymi rolnikami i są zaskoczeni taką sytuacją – mówi pan Dawid. – Nawet w dużych gospodarstwach nigdy nie było tak mnogich wycieleń. Wydaje mi się, że miały na to wpływ geny naszej krowy. Wszystkie zwierzęta żywione są tak samo, a tylko ona dała nam trojaczki. Na razie maluchy zostają w naszym gospodarstwie.
(hr)
Krowie trojaczki w Karpowiczach: