Słabo się wszystko sprzedaje. Czy kryzys się zaczął? Kryzys to ludzie mają w głowach. Po prostu więcej oszczędzają, i tyle - stwierdził sprzedawca na straganie ze skarpetami na sokólskim rynku. I prosi, żeby dopisać, że ma najtańszy towar: pięć par po 8 złotych.
Jedni odczuwają kryzys, inni po prostu handlują. Na straganie z pieczywem z Białegostoku już około godziny 8 zabrakło świeżego chleba. Sprzedawano więc ten wczorajszy, o złotówkę taniej, po 3 zł za bochenek. - Myśleliśmy po prostu, że ze względu na pogodę dzisiejszy rynek będzie mniejszy - powiedziała nam sprzedawczyni.
Kolejka ustawiała się do owoców. Ceny jabłek zaczynały się już od 1,20 zł za kilogram. Na chętnych nie narzekał też handlowiec ze stoiska obwoźnego z wędlinami, po jego towar ludzie stali w ogonku. Tymczasem pani z budki z kebabami tylko machnęła ręką, zapytana o zainteresowanie klientów.
Zaczęły się sprzedawać łopaty do odśnieżania. Najtańsze były po 15 zł (z trzonkiem). Ceny zimowych butów męskich obniżone zostały do 50 zł za parę. - Wczoraj w Ełku sprzedaliśmy siedem par - zachwalał towar sprzedawca. Były też sanki: drewniane z oparciem kosztowały 70 złotych, a metalowe - 60 złotych. Chętne panie mogły zaopatrzyć się z kolei w toczki futrzane w cenie od 80 do 100 zł za sztukę.
Na rynku rolnicy zaczęli sprzedawać zboże. Za kwintal pszenicy proszono 90 złotych.
(is)
Rynek w Sokółce. Zobacz zdjęcia: