Wczoraj w sokólskim kinie "Sokół" odbyło się spotkanie z Robertem Glińskim, reżyserem filmu "Kamienie na szaniec". Film wyświetlano w ramach spotkania Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Fantom".
Po około dwugodzinnej projekcji odbyła się dyskusja z reżyserem.
- Jedna z bohaterek pana filmu nazywała się Hala Glińska. Czy to jest ukłon w stronę pana mamy, która brała udział w działalności Szarych Szeregów w Powstaniu Warszawskim, czy to było świadome użycie nazwiska Glińska? - pytał prowadzący dyskusję.
- Nie. Hala Glińska to jest autentyczna postać, to sympatia Zośki z tego okresu. Natomiast moja mama miała na imię Alicja i miała pseudonim "Ala" podczas Powstania Warszawskiego, gdzie służyła w batalionie "Zośka". Była harcerką sanitariuszką. Tutaj jakaś zbieżność zachodzi, z tym że wtedy, podczas Powstania, mama miała jeszcze inne nazwisko, bo to było przed tym jak wyszła za mojego ojca, który nosił nazwisko Gliński. Ale wyszła za mąż już po wojnie. Natomiast szukałem jakiejś zbieżności jeśli chodzi o Halę Glińską i moją rodzinę i coś dziwnego jest, bo ojciec pani Hali Glińskiej miał w Warszawie fabrykę pasty do butów, a mój dziadek miał fabrykę szuwaksu, czyli czarnej pasty do butów, więc podejrzewam, że jakieś pokrewieństwo istniało, ale nie dało się tego odcyfrować. Zresztą ojciec pani Hali sprzeniewierzył majątek i szybko jego fabryka została sprzedana, a mój dziadek trzymał się ze swoją fabryką do momentu aż go załatwił Stalin - mówił Robert Gliński.
Czy te losy rodzinne wpłynęły jakoś na realizację tego filmu? - pytał prowadzący.
- Moja mama była kilka lat młodsza od bohaterów tego filmu, a to wówczas bardzo dużo znaczyło. Ci chłopcy, którzy dożyli do Powstania byli dowódcami batalionów, czy kompanii. Moja mama była zwykłą sanitariuszką, została ranna w Powstaniu Warszawskim, być może właśnie dlatego przeżyła i być może dlatego to moje wyczulenie dotyczące tamtego pokolenia i batalionu "Zośka", pozostało. To byli normalni chłopcy, nie jakieś pomniki. Przez pewien czas z tym pokoleniem wiązała się jakaś ikonografia, mityzm, a to byli normalni chłopcy, którzy lubili się wygłupiać, bawić, którzy byli dowcipni. W tamtym okresie nie zdawali sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje mogą mieć ich działania, natomiast za tym wszystkim kryło się coś strasznego, czyli śmierć - odpowiadał Robert Gliński.
(mby)
Spotkanie z reżyserem "Kamieni na szaniec", Robertem Glińskim, w sokólskim kinie "Sokół":