Rolnicy narzekają na szkody w uprawach, myśliwi - na ograniczenia w sprzedaży tusz, bowiem żaden ustrzelony dzik nie może zostać sprzedany do punktu skupu. - Trudno sobie wyobrazić, żeby myśliwy ustrzelił pięć dzików, za wszystkie musiał zapłacić i zabrał je później dla siebie - mówi Bartłomiej Jabłoński z Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Białymstoku. Sprawą zajmowali się też radni powiatowi. Jednak na rozwiązanie problemu dzików się nie zanosi.
- Akurat w moim przypadku dziki przychodzą na ziemniaki, praktycznie w co drugą noc. Ale wiem, że zwierzęta te niszczą rolnikom także kukurydzę. Jednemu zryły hektar upraw, musiał on tą kukurydzę ponownie przesiewać - mówi rolnik ze wsi Hałe w gminie Sokółka.
- Ten kawałek był zryty totalnie. Zdarzało się, że pilnowałem swoich upraw, a dziki i tak potrafiły przychodzić co noc. Straty w plonie nie będą małe, myślę że nawet do 30 procent. Starałem się dosiewać kukurydzę, ale nie wyrośnie ona tak jak za pierwszym razem - dodaje jeden z poszkodowanych gospodarzy.
Dzików dużo, coraz więcej
Populacja dzików stale rośnie od sierpnia ubiegłego roku. Ma to m.in. związek z kilkoma przypadkami wykrycia afrykańskiego pomoru świń (ASF) u zwierząt znalezionych niedaleko granicy z Białorusią, co wiązało się z wprowadzeniem obostrzeń związanych odstrzałem dzików.
- Myśliwi praktycznie zostali pozbawieni możliwości polowania, więc i populacja dzików się zwiększała. Rolnicy zaś zostali pozbawieni ochrony swoich upraw przed działaniem dzików - tłumaczy Bartłomiej Jabłoński z Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Białymstoku.
- W naszej strefie nie możemy strzelać do dzików, dopóki koło nie wystąpi do powiatowego weterynarza o pozwolenie na odstrzał - tłumaczy jeden z myśliwych. - Musimy też mieć podpisaną umowę z chłodnią, która przyjmie takiego dzika, zbada, a my będziemy mogli go po tygodniu zabrać, ale tylko na swój użytek. Bardzo możliwe, że w niedługim czasie będziemy znów mogli polować na dziki, bo ponoć powstanie chłodnia. Natomiast jeśli chodzi o szkody wywołane przez te zwierzęta, to są one duże, a będą jeszcze większe - dodaje.
- Ograniczenia w odstrzale dzików istnieją już od 8 sierpnia zeszłego roku, w związku z wykryciem pierwszych przypadków ASF. Potem te ograniczenia zostały wprowadzone na obszarach transgranicznych. W związku z wykryciem nowych przypadków pomoru w Polsce - praktycznie do maja tego roku - na przykład w powiecie sokólskim myśliwi byli pozbawieni możliwości polowania. Nawet jeśli faktycznego zakazu nie było, to każde koło łowieckie musiało wystąpić do powiatowego lekarza weterynarii o wydanie stosownej zgody. Powiatowy lekarz z Sokółki takiego pozwolenia wtedy nie wydawał. W tej chwili powiatowy lekarz weterynarii wydaje zgody na odstrzał. Koła mogą polować. Jednak istnieje podstawowy problem, że te dziki pozyskane przez myśliwego muszą być potem oddane do chłodni, w którą mają być zaopatrzone koła łowieckie. I to jest jeden z warunków otrzymania pozwolenia na polowanie - tłumaczy Bartłomiej Jabłoński.
Tusza nie do sprzedaży
Odstrzał dzików nie jest więc prosty.
- Poluje się załóżmy od piątku do poniedziałku, potem chłodnia ma być zamknięta, ze wszystkich dzików pobierane są próbki przez weterynarzy, potem czeka się na wyniki badań. Jeśli nie ma żadnych przypadków ASF, wówczas myśliwi mogą chłodnię otworzyć i odkupić takiego dzika od koła, ale tylko na użytek własny. Nie można tych dzików odsprzedawać lub oddawać. W praktyce te ograniczenie polegają na tym, że po prostu myśliwi nie mieliby co robić z taką ilością mięsa. Bo trudno sobie wyobrazić, żeby każdy z myśliwych ustrzelił pięć dzików, za wszystkie musiał zapłacić i wziąć je sobie. Przed sierpniem zeszłego roku skupy zabierały dziki od myśliwych, teraz tego nie robią, bo mięso musi być w jakiś sposób oznaczone, że pochodzi ze strefy. Istotne jest też to, czy każde koło musi posiadać własną chłodnię, bo koszt takiego nowego urządzenia to 20 tys. zł. O to należałoby spytać powiatowego lekarza weterynarii - mówi Bartłomiej Jabłoński.
- Po prostu koło łowieckie musi mieć dostęp do miejsca, gdzie może przetrzymać tuszę do momentu uzyskania wyników badania krwi. Koła mogą korzystać z chłodni w punktach skupu na przykład w Supraślu, czy też z chłodni w innych kołach - wyjaśnia Paweł Antoni Mędrek, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Sokółce.
Radni przeciwko dzikom
Sprawą dzików niszczących uprawy zajmowali się w minioną środę radni powiatu sokólskiego. - Dziki przychodzą do mnie na podwórko. To bardzo poważne zagrożenie, już nie tylko upraw, ale zdrowia i życia ludzkiego - stwierdził radny Andrzej Szumiło, inicjator przyjęcia stanowiska.
"Rada Powiatu Sokólskiego stoi na stanowisku, iż należy podjąć działania zmierzające do wyasygnowania środków finansowych z budżetu państwa na podjęcie odpowiednich kroków celem redukcji zwiększonej w ostatnim czasie populacji dzików" - brzmi fragment stanowiska.
(mby)