Nasz wieś nie folwarczna, tylko królewska. Możemy się szczycić tym, że nasi przodkowie nie byli pańszczyźniani - mówi Wacław Sadanowicz.
Jadąc z Sokółki w kierunku Rozedranki w pewnym momencie mija się krzyż z pomnikiem. Przydrożnych krzyży na Sokólszczyźnie jest bez liku. Uwagę przykuwa jednak napis "Na pamiątkę 210 rocznicy założenia osady Kantorówka 1790 r. - 200 r.". Pytamy o niego mężczyznę uwijającego się w pobliskich zabudowaniach. - W sprawie krzyża niech pan idzie do Sadanowicza, on o historii wsi wie najwięcej. O tam jest dom, po prawej stronie - mówi gospodarz.
Wacław Sadanowicz rozsiada się wygodnie na krześle, przynosi monografię Kantorówki opracowaną przez zawodowego historyka z Suwałk i zaczyna opowiadać: - Wieś nasza została założona przez osoczników (w dawnej Rzeczypospolitej ludzie nadzorujący zwierzynę w lasach i puszczach królewskich, brali też udział w przygotowaniu polowań - przyp. red.). Wśród czterech pierwszych jej założycieli był nasz przodek, Mateusz Sadanowicz. Inni to Lepsza, Rećko i Olszewski. Mateusz pochodził z pobliskich Rudnik. Dziś tej wsi już nie ma, przez miejsce, gdzie kiedyś była ciągną się tory kolejowe. W 1793 roku do Katorówki doszło jeszcze trzech gospodarzy: Sitko, Kozłowski i Gabrycki. Warunki życia były na początku niezwykle ciężkie, bowiem trzeba było karczować las. W sumie gospodarze uzyskali ok. 35 ha gruntów.
Skąd wzięła się nazwa miejscowości? - Tatarzy wypasali tu swoje konie na łąkach przy rzece. Uwiązywane były one na kantary, czyli uzdy bez wędzideł - tłumaczy Wacław Sadanowicz. Stąd też nazwa pobliskiego strumyka - Kantorówki. Zresztą pobliska wieś Bachmatówka zawdzięcza swoją nazwę tatarskim konikom, bachmatom.
- W XIX wieku do wsi doszło jeszcze kilku gospodarzy, przybyli też kątnicy. Panowały bardzo cięzkie warunki, bowiem gleba nie jest tu zbyt urodzajna. Wieś liczyła około 70 osób - mówi Wacław Sadanowicz. - Wielu umarło podczas epidemii czarnej ospy, która szalała tu w latach 1893-94. Z tamtych czasów pochodzi cmentarzyk za wsią, niedawno ustawiliśmy tam pamiątkowy kamień. Zabroniono bowiem chować zmarłych na cmentarzu w Sokółce.
- Teraz warunki życia są inne. Już mój ojciec postępowy był - uśmiecha się pan Wacław. - Osadził kosę i zżął w ciągu dnia tyle zboża, co kilkanaście osób sierpami. Najpierw jeździliśmy wozem z drewnianymi kołami, później były już balony. Miałem żniwiarkę i tak to szło. 22 lat sołtysowania we wsi za mną. Teraz człowiek dożył emerytury i sport może oglądać w telewizji - uśmiecha się były sołtys Kantorówki.
(is)