Przed 1939 rokiem każdy szanujący się obywatel Sokółki i okolic musiał być posiadaczem ziemskim. Gdy przychodziły żniwa, tak miasto, jak i pobliskie wsie wyludniały się.
Liczyła się każda para rąk do pracy. Robota była zaś bardzo ciężka. Do lat 40-tych żęto sierpami. Cały dzień w palącym słońcu, zgięty w pół. Po kilkunastu godzinach takiej pracy człowiek miał problemy z wyprostowaniem się, a w krzyżu pulsował tępy ból. Płacono za pomoc - najczęściej zbożem, choć bywało też, że i gotówką. Z pola zbierano każdy kłosek. Gospodarze niejednokrotnie pomagali sobie nawzajem - była to zarówno konieczność, jak i tradycja sięgająca dawnych czasów. Wszystkie posiłki spożywano na polu. Strawę szykowały kobiety, one też stawały obok mężczyzn do żniw.
Kosy upowszechniły się po II wojnie światowej. Korzystanie z nich wymagało sporej sprawności i tężyzny fizycznej. Sprawny kosiarz był w stanie pracować pięć, sześć godzin dziennie.
Plon był - w porównaniu do czasów obecnych - niewielki. Nie stosowano bowiem nawożenia na szeroką skalę, a jeszcze w wielu miejscach stosowano trójpolówkę.
Zboże młócono cepami. Było go dużo i omłoty trwały długo. Technicznie wyglądało to w ten sposób, że na klepisku rozkładano snopy kłosami do środka. Następnie obijano cepami kłosy z jednej i drugiej strony. Potem wytrząsano ziarno ze słomy. Słomę wiązano w bardzo duże snopy zwane kulami i wynoszono na zewnątrz, a ziarno zgarniano na pryzmę w rogu klepiska. Tu następowała przerwa w pracy „na zakurkę”, na papierosa.
Po zakończeniu omłotu następowało wstępne oczyszczanie ziarna, tzw. wygrabianie. Ziarno rozciągano warstwami po klepisku i gęstymi grabiami usuwano z niego kłosy i drobne szczątki słomy. Następnie ziarno gromadzono na pryzmę, ale przy wrotach stodoły. Czyszczenie i sortowanie zboża odbywało się w ten sposób, że małą szufelką rzucało się zboże wzdłuż klepiska w stronę ściany stodoły. Plewy opadały na samym początku, po środku ziarno pośledniejsze, a dorodne ziarno, ciężkie, leciało do samej ściany. Po przewianiu całego ziarna następowało jego rozdzielenie na: plewy, ziarno poślednie przeznaczone na paszę i ziarno dorodne przeznaczone do siewu i konsumpcji. Był to sposób prymitywny, ale nadzwyczaj skuteczny.
Kombajny upowszechniły się w latach 70-tych, choć pierwsze takie maszyny widywało się na polach już w dekadzie Gomułki. Budziły niekłamaną sensację. Uzyskane zboże wsypywane było do worków. Gdy pod koniec lat 60-tych jeden z gospodarzy sprowadził kombajn z Janowa do Sokółki, zleciało się wielu rolników, by oglądać to cudo techniki.
(mab, is)