Uczniowie wybierający naukę w szkołach średnich w Białymstoku oraz studenci stają przed trudnym wyborem: codziennie dojeżdżać do szkoły albo na uczelnię, czy wynająć coś "swojego" w Białymstoku. Najczęściej czynnikiem decydującym o wyborze jest po prostu kwestia finansowa.
- Bilet miesięczny jest zdecydowanie dużo tańszy niż koszt wynajęcia mieszkania w Białymstoku, gdzie cena za pokój waha się od 300 do 500 zł. Na miesięczny wydaję tylko 110 zł - mówi Sabina Kiersnowska, studentka socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku.
- Oprócz wynajmu mieszkanie trzeba też utrzymać, nie ma już obiadków mamusi, trzeba dbać o zakupy samemu. Mieszkając w Białymstoku przydają się też pieniądze na dodatkowe atrakcje, których nie brakuje. Bo a to znajomi zaciągną na piwo, a to do klubu – dodaje Ania, absolwentka MSG (Międzynarodowe Stosunki Gospodarcze) na białostockim Uniwersytecie.
W opozycji do pieniędzy stoi równie cenny czas. - To największa wada dojazdów, 2-3 godziny dziennie wyjęte z życiorysu. Fakt, że ten czas można dobrze wykorzystać, na dodatkową naukę czy dosypianie - mówi Sabina.
- Wstawanie rano to jeden z głównych problemów dojazdów - dodaje Filip Lubecki, uczeń III LO w Białymstoku. - Wiosną i jesienią to jeszcze pół biedy, ale zimą jest naprawdę tragicznie. Wstajesz - ciemno, kończysz szkołę - ciemno, lecisz na przystanek, zimno. Chociaż w autobusie można odrobić lekcje czy pospać, czasem jest też bardzo zabawnie - stwierdza.
- Mając wynajęte mieszkanie masz ten plus, że jak zdarzy się okienko między zajęciami, możesz sobie po prostu wrócić. Życie "na swoim" bardzo uczy samodzielności. Niektórzy znajomi wozili pranie do rodziców czy po weekendzie wracali napakowani "słoikami", ja prałam, prasowałam, sprzątałam, gotowałam. Fajnie czuć się odpowiedzialnym za siebie, ale jak trzeba się uczyć i czeka na ciebie sterta książek, a przy okazji ma się drugą zmianę w pracy, to potrzeba naprawdę dużo samozaparcia, żeby się udało. Główna wada? Trzeba się dostosowywać do współspaczy, a to nie zawsze jest łatwe - dodaje Ania.
Innego zdania jest Zuzanna, studentka architektury na Politechnice Białostockiej. - Znalezienie dobrego mieszkania zajmuje trochę czasu, ugodowy właściciel to podstawa, a mnie się chyba poszczęściło. Dwa razy trafiłam na bardzo fajnych ludzi, świetne mieszkania, atrakcyjne cenowo, no i współlokatorki naprawdę w porządku. Mieszkam z dwiema dziewczynami z mojego kierunku, świetnie się dogadujemy i w razie jakichkolwiek problemów zawsze rozmawiamy, żeby znaleźć kompromis. To nie takie trudne - odpowiada.
- W moim przypadku w grę nie wchodziło wynajęcie mieszkania, jedynie internat. Oczywiście, że wolałbym być w Białymstoku, na miejscu, ale nie dałbym rady mieszkać z 2-3 osobami w pokoju 2x2 m. Każdy potrzebuje prywatności, dlatego wolę dojeżdżać - mówi Filip.
- Cenowo pokoje w Białymstoku nie są drogie w porównaniu do innych studenckich miast. Chociaż odniosłam wrażenie, że od roku ceny wzrastają - ocenia Zuzanna. - A samo życie, jedzenie? Ciężko powiedzieć, myślę, że nie jest ani szczególnie tanio, ani szczególnie drogo. Tak normalnie.
Wspólny problem łączy jednak dojeżdżających i wynajmujących mieszkania - komunikacja. - Ponarzekam trochę na białostocką komunikację - dodaje Zuzanna. - Mogłoby być więcej połączeń, szczególnie nocnych, bo życie studenckie w Białymstoku jest naprawdę atrakcyjne. - Zrezygnowałam z pociągów na rzecz autobusów – stwierdza Sabina. - Pociągi są tańsze, ale połączeń jest tak mało i w tak nieciekawych godzinach, że ciężko się dopasować.
(MP)