Miodobranie wydaje się łatwe i przyjemne, ale to efekt ciężkiej, trwającej cały rok pracy pszczelarzy. Do pozyskiwania tej słodkości można przystąpić wtedy, gdy w ostatniej ramce w miodni (nadstawce) pojawi się miód. Odwiedziliśmy z aparatem fotograficznym gospodarstwo pasieczne Józefa Zajkowskiego z Sokółki, aby towarzyszyć mu przy tegorocznych zbiorach miodu.
- Teraz mamy ten czas, kiedy należy wykonywać miodobranie. Są różne czasy kwitnienia roślin i właśnie dlatego istnieją różnego rodzaju odmiany miodu, który my pozyskujemy. W tym roku wcześniej kwitła lipa i gryka, dlatego zbieramy teraz czysty miód lipowy albo gryczany lub też mieszankę, czyli miodowo-gryczany. To, jakiego gatunku jest miód, zależy od terenu, w którym stoi pasieka, czyli ule - tłumaczył Józef Zajkowski. - Jeżeli zaglądamy do ula i widzimy, że zasklepione są komórki przynajmniej w 2/3 ramki, to już widać, że miód jest. Dodatkowo jeżeli stukniemy ramką w celu otrząśnięcia jej z pszczół, i ten miód jest stały, i nie próbuje "uciekać" z ramki, to wiemy że już jest gotowy. Miód musi mieć w sobie maksymalnie do 20 procent wody, nie więcej. U nas całego miodu się nie zabiera pszczelim rodzinom. Aura bywa różna i te pracowite owady muszą mieć zapas pokarmu - od około 5 do 8 kilogramów miodu zostawia się w ulu. W naszym powiecie najbardziej popularnym gatunkiem pszczoły jest "krainka". Są to bardzo dobre pszczoły, mają szare ubarwienie - ze względu na gęste, choć krótkie włoski pokrywające pancerz.
Pszczelarz wyjaśnił nam jak zbudowany jest typowy ul i jak przebiega miodobranie.
- Górna jego część jest tzw. miodnią i z niej właśnie wyjmuje się ramki z miodem. Następnie w pracowni pasiecznej są one traktowane odsklepiarką, aby odkryć czysty miód, po czym wkłada się rameczki do miodarki, która odwirowuje miód w specjalnym bębnie. Siłą odśrodkową wygania się miód z ramek na ścianki bębna i przez sita leje się do pojemnika. Wszystko musi być czyste i dokładnie robione. Finalnie trzeba dopilnować, aby miód trafił do słoika - powiedział pan Józef.
Jego gospodarstwo pasieczne oferuje bardzo duży wybór produktów.
- Mamy miód z różnych gatunków roślin, począwszy od mniszka, bławatka, maliny... Jest też miód z rzepaku, z chabru polnego, lipowy oraz z gryki, a nawet miałem wcześniej z borówki amerykańskiej - stwierdził Józef Zajkowski.
To nie koniec słodkich "żniw".
- Będziemy jeszcze odwiedzać ule, gdy zakwitną późne odmiany gryki, a nawet z nawłoci. W tym roku zima była ciężka dla pszczół. Średnio w ulu jest od 80 do 100 tysięcy tych owadów. Nie należy pszczół niepotrzebnie denerwować, bo muszą mieć spokój. Odradzam zaglądania do uli przez osoby niepowołane, ponieważ może to być niebezpieczne - dodaje.
Józef Zajkowski prowadzi wraz z synem rodzinne gospodarstwo pszczelarskie. Oferuje ono wiele odmian miodu, ale także pyłki, propolisy oraz pierzgę, a cieszy się ona opinią naturalnego lekarstwa. Osoby, które chcą zakupić miód mogą się udać na ulicę Wschodnią 15 w Sokółce, do sklepu firmowego. Więcej informacji znaleźć można na stronie internetowej bartniksokolski.pl.
SzW)
Miodobranie koło Sokółki. Zdjęcia: