Deszcz sprawił, że dzisiejszy rynek na Targowej stał się niewielkim bazarkiem.
W części „miejskiej” (czyli tam, gdzie można kupić m.in. odzież i firany) rozstawiły się zaledwie dwa stoiska. Kolejki do obwoźnego sklepu z wędlinami jednak nie było. Nieco więcej straganów znalazło się po drugiej stronie ulicy. Oferowano m.in. pomidory, ogórki, koper, ziemniaki i suche pieczywo dla zwierząt. Jajka od swojskich kur kosztowały 70 groszy za sztukę.
Klienci z reguły podjeżdżali autem i błyskawicznie ładowali towar do bagażnika, by nie zmoknąć.
- Kto dziś nie musiał, ten nie jechał - podsumował jeden ze sprzedawców.
(pb)