Czytelnik zwrócił się do nas z prośbą o nagłośnienie sprawy i opisanie warunków, w jakich żyje matka z pięciorgiem małych dzieci w jednej z miejscowości powiatu sokólskiego. W domu, którego kobieta nie jest właścicielką, panuje bałagan, wszędzie są porozrzucane ubrania, a w lodówce znajduje się spleśniałe jedzenie.
Według jego informacji żadna z instytucji nie poczuwa się do pomocy tej rodzinie.
„W domu znajduje się pięcioro małych dzieci, najmłodsze ma niecałe 2 lata, a najstarsze 11. Warunki są takie, jak na zdjęciach. Widać ile alkoholu się wypiło, są puszki, butelki. Dzwoniłem na policję, funkcjonariusze próbowali interweniować. Kilka dni temu rano pojechałem tam, bo powiedziałem dość, bo tak nie może być. Raz, że dzieci, dwa, że mieszkanie jest zdemolowane, a to nowy dom z 2010-2011 roku. Wszystko wygląda fatalnie. Nie chodzi tu o pomoc, tylko o warunki, w jakich żyją te dzieci. Dostają pieniądze z opieki społecznej, 500+, kobieta ma pieniądze, ale wydaje na coś innego. Opieka społeczna nawet nie raczyła przyjechać. Dzwoniliśmy do opieki w naszej miejscowości, ale pani stwierdziła, że nie przyjedzie, bo to sobota, że jest czas pandemii i nie ma takiej możliwości. Zgłaszałem tę sprawę wielokrotnie, z półtora roku temu po raz pierwszy. Nikt nie raczył przyjechać i zobaczyć co tam się dzieje. Nie wiem po co jest ta opieka i za co oni biorą pieniądze. Zawiadomiłem policję, twierdzili, że nic nie mogą zrobić, jedyne co mogą to sporządzić notatkę do sądu rodzinnego. Jak w dzisiejszych czasach można dopuścić do czegoś takiego, że się dzieje taka patologia? Wszyscy dookoła o tym wiedzą, nikt nawet nie kiwnie palcem i nie poruszy tematu. Na zdjęciach widać – wszystko jest spleśniałe, a to nie dzieje się z dnia na dzień, tylko tygodniami" – pisze w mailu do redakcji zaniepokojony Czytelnik.
Skontaktowaliśmy się z Ośrodkiem Pomocy Społecznej w jednej z gmin powiatu sokólskiego. Usłyszeliśmy, że matka z dziećmi jest pod opieką instytucji. Ma także opiekuna, który odwiedza rodzinę i próbuje rozwiązać problem.
- W tej chwili załatwiamy tę sprawę – usłyszeliśmy w ośrodku. – Sprawa jest w toku, znamy tę sprawę od podszewki, dziś rozmawialiśmy z tą panią i próbujemy cokolwiek załatwić. Z godziny na godzinę nie da się załatwić sprawy. My znamy swoich podopiecznych, w tej chwili mamy utrudnioną pracę z racji pandemii i Urząd Gminy jest zamknięty, ale każdy, kto potrzebuje pomocy może do nas przyjść i go przyjmiemy. To jest rodzina z piątką dzieci, a jest zima, trzeba się zastanowić w jaki sposób rozwiązać tę sprawę. Próbujemy gdziekolwiek tą panią umieścić. Była ona naszą podopieczną i otrzymywała wszelką pomoc, którą jej mogliśmy zaproponować. Nasi pracownicy odwiedzali rodzinę i pouczali matkę.
Pracownik ośrodka twierdził, że nasz Czytelnik nie kontaktował się w tej sprawie z GOPS. Inną wersję przedstawiła nam osoba, która zwróciła do nas z apelem o pomoc.
(hr)
Zdjęcia Czytelnika: