7 marca grupa około 30 osób z Sokółki i okolic wróciła z wycieczki na Malcie. Na wielu uczestników wyjazdu spłynęła fala hejtu.
Trzeba pamiętać o kilku faktach - Maltę (to wyspa na Morzu Śródziemnym) dzieli od Lombardii, czyli centrum epidemii koronawirusa ponad 1600 kilometrów. To więcej niż dystans z Sokółki do Brukseli. Malta jest też innym krajem, to nie część Włoch.
- Gdy byliśmy na Malcie, nikt nie chorował tam na koronawirusa. Dopiero po dwóch dniach od naszego powrotu do Polski pojawiła się informacja, że jedna osoba na wyspie jest zarażona. Nikt z uczestników naszej wycieczki nie czuł się źle. Obostrzone przepisy sanitarne zaczęto wprowadzać dopiero po kilku dniach. 11 marca rząd ogłosił, że zamyka szkoły - mówi jedna z uczestniczek wyjazdu na Maltę.
7 marca nie było jeszcze obowiązku przymusowej kwarantanny dla wszystkich wjeżdżających do Polski. Ten wprowadzono dopiero w ostatni weekend. Malta nie była też na liście państw, do których polskie MSZ odradzało wyjazdy ze względu na sytuację epidemiologiczną.
- Ja jestem cały czas w domu, wzięłam urlop, żeby nie wzbudzać niepotrzebnej sensacji. Zresztą na swój temat słyszałam niestworzone rzeczy, bo dzwonią i piszą do mnie moi znajomi. Mówiono, że jestem w szpitalu. Inni mówili, że czułam się bardzo źle. Wiem, że ludzie się obawiają, ale bądźmy rozsądni. Czuję ogromną presję, wręcz zaszczuwanie osób, które na tej wycieczce były. Myśmy o niczym nie wiedzieli, nic złego tam się nie działo. Nie rozumiem tej paniki - dodaje kobieta.
Według naszych informacji, niektóre osoby - po powrocie z wycieczki - zostały wysłane na urlop.
O wycieczkę na Maltę i procedury sanitarne zapytaliśmy rzecznik prasową wojewody podlaskiego. Czekamy na odpowiedź.
Do tej pory w kraju wykryto 205 przypadków zarażenia koronawirusem. Jedyny region, gdzie nie ma chorych, to województwo podlaskie. Jest tu 11 osób hospitalizowanych z powodu podejrzenia zarażenia, 78 jest objętych kwarantanną, a 426 znajduje się pod nadzorem epidemiologicznym.
(pb)