Od 1 lutego śmieci z gminy Sokółka nie trafiają do Białegostoku. Wczoraj firma MPO przestała odbierać odpady od mieszkańców, zalegają one na samochodach spółki. - Nie możemy doprowadzić do tego, że Sokółka zacznie tonąć w śmieciach - mówi Antoni Stefanowicz, pełnomocnik burmistrza miasta.
O sprawie informowaliśmy wczoraj.
CZYTAJ WIĘCEJ: Odpady z gminy Sokółka stoją w śmieciarkach. Białystok powiedział: STOP. Sytuacja jest dramatyczna
Czy gmina Sokółka ma zamiar wspomóc MPO? - zapytaliśmy Antoniego Stefanowicza.
- Tak. Pani burmistrz Ewa Kulikowska uczestniczyła w spotkaniu z prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim i przedstawicielami firmy Lech. Myślę, że te rozmowy przyniosą efekt. Na tę chwilę prezes MPO pan Wiesław Puszko powinien mieć umowę rezerwową, nie tylko z Lechem, ale też z drugą instalacją. My jako gmina gmina mamy podpisaną umowę z MPO Sokółka do końca czerwca. Spółka może ją oczywiście wypowiedzieć. Niemniej jednak sądzimy, że znajdziemy wspólnie rozwiązanie i są to trudności przejściowe. Nie możemy doprowadzić do tego, że Sokółka zacznie tonąć w śmieciach. Wykonujemy zadanie publiczne, jednak usługi świadczą podmioty gospodarcze, toczy się gra rynkowa. Działania ze strony burmistrza są tu ograniczone. Gmina Sokółka w pierwszej kolejności będzie rozliczać się z firmą MPO - powiedział Antoni Stefanowicz.
Do podobnej sytuacji doszło w maju ubiegłego roku. Wtedy śmieci z gminy Sokółka przez jakiś czas trafiały do Hajnówki, później ponownie zaczęła przyjmować je spółka Lech.
W minionych latach setki tysięcy ton odpadów zwieziono na składowisko w Karczach pod Sokółką. Obecnie gmina toczy sądową batalię z firmą zarządzającą nieruchomością o odzyskanie władztwa nad działką, gdzie znajdują się pola składowe.
O sprawie będziemy informować na bieżąco.
(pb)