Janina Kucharewicz, skarbnik Sokółki mówi o największych kosztach gminy, o tym, gdzie należałoby szukać oszczędności, czyli o szkołach, wyłączaniu oświetlenia ulicznego i pomocy społecznej, o kredytach zaciągniętych przez samorząd i... swoich marzeniach.
W jakim stanie są finanse gminy?
Na razie nie jest tak strasznie. Ale środki, które wpływają do kasy gminy są zbyt małe w porównaniu do tego, co musimy wydawać. W tym roku po raz pierwszy szybciej zaczęliśmy zaciągać pożyczki niż w latach poprzednich. Wcześniej rozpisywaliśmy przetargi w październiku, a braliśmy kredyty dopiero w listopadzie - grudniu. Tymczasem w tym roku jest dużo inwestycji, w dodatku szybciej one ruszyły. Trzeba było mieć na to pokrycie finansowe. Pierwszy przetarg na 5 milionów złotych kredytu ogłoszony był w czerwcu, już w lipcu pożyczyliśmy 2 miliony, następne 2 miliony - w sierpniu. Na wrzesień będziemy brać jeszcze jeden milion. Przetarg na drugi kredyt został rozstrzygnięty w sierpniu, na kolejne 5 milionów. Będziemy te środki uruchamiać we wrześniu - październiku. Jest dużo inwestycji i niemal wszystkie one są finansowane ze środków własnych, nie unijnych, a że nie mamy pokrycia w dochodach, więc trzeba za nie płacić z kredytów.
Ile gmina ma długu?
Procentowo to nie jest duże zadłużenie w zestawieniu z ustawowo nakazanymi wskaźnikami. Do ustawowych 55 procent jest nam dość daleko. Mamy 62 miliony zakładanego dochodu. Są tymczasem 4 miliony zaciągniętego kredytu plus to, co nie zostało jeszcze spłacone. Kończymy bowiem spłatę dwóch kredytów, które zaciągnęliśmy trzy lata temu. Mamy więc 5 milionów 700 tysięcy długów. Tak więc zadłużenie gminy wynosi niecałe 10 procent. Do końca grudnia wzrośnie ono jednak do 23 procent. To wciąż nie tak dużo w porównaniu do dopuszczalnego progu.
Ale zmieniają się przepisy...
Tak, i one mówią, że zastosowanie mieć będzie nie ten prosty wskaźnik, a dosyć skomplikowany algorytm wydatków majątkowych do wydatków bieżących i dochodów... Będzie się do tego brało dane z lat ubiegłych, a nie dane planowane. Przepisy te zaczną obowiązywać w 2014 roku.
Co z tego wynika dla budżetu?
Nie tylko dla naszego budżetu, ale w ogóle dla samorządów. Będzie problem z zaciąganiem kredytów. Jeżeli wskaźnik będzie mniejszy od dopuszczalnego, wówczas Regionalna Izba Obrachunkowa nie będzie wydawała pozytywnej opinii w sprawie pożyczek. Gmina będzie zmuszana do jakichś działań - albo będzie musiała podnosić dochody...
Czyli podatki...
Niektóre gminy mają już górne stawki, one nie będą miały możliwości podniesienia tych dochodów. Natomiast te gminy, które jeszcze takich stawek nie mają, zostaną zmuszone do przyjęcia stosownych uchwał. Zadania trzeba będzie realizować, a pieniędzy nie będzie.
Czyli w przyszłym roku będziemy mieli jeszcze jakieś inwestycje...
Będą w mniejszej skali niż obecnie.
A w 2014 roku inwestycji nie będzie w ogóle?
Tego nie wiem. To zależy od dochodów. Jednak wskaźnik w 2014 roku może być na "nie". Nie można będzie wtedy realizować nowych inwestycji. Ale to nie dotyczy tylko naszej gminy, a wszystkich samorządów.
Tak więc pierwszy czynnik to podwyższenie podatków. Nas też to czeka?
To będzie zależało od woli Rady Miejskiej. Jeżeli będzie obawa przed podejmowaniem niepopularnych decyzji... Ale radni zostali wybrani po to, żeby budżet był realizowany prawidłowo. Nie możemy się nad kimś litować, bo budżet państwa nie lituje się przecież nad nami. Nie dostajemy pieniędzy, a nakłada się na nas nowe zadania. Obywatele będą żądać, żeby zadania, które gmina ma wykonać, były zrealizowane.
Nieuchronnie powinniśmy podnosić podatki. Gdy tego nie robimy, wcale nie odbija się to korzystnie na przedsiębiorstwach. Nie daje to możliwości rozwoju. Przecież, jeżeli nie dla gminy, to do budżetu państwa te pieniądze trafią. Taki przedsiębiorca będzie miał większy zysk, przez to zapłaci wyższy podatek dochodowy. Małe firmy, jeżeli nie dają sobie rady na rynku, to i tak sobie nie poradzą. Zawsze tłumaczę radnym, że lepiej pomóc małemu przedsiębiorstwu, które jest chwilowo w złej sytuacji finansowej poprzez umorzenie części podatku, odroczenie, rozłożenie płatności na raty. Lepiej więc swoim pomagać, niż wszystkim obniżać podatki. Podaję przykład Orlenu w Buchwałowie. Jego siedziba mieści się w Płocku. Jeżeli Orlen płaci górne stawki w innych gminach, a u nas ma je na poziomie 80 procent, więc ma tu zysk. A czy mamy przez to tańszą benzynę? Dlaczego mamy takiego potentata zwalniać z opłat, dawać mu wielką ulgę?
Gdzie można szukać oszczędności?
Jest wiele pól do popisu. Największym obszarem oszczędności jest oświata, która "zjada" pół naszego budżetu. Subwencja pokrywa tylko pół wydatków, resztę dokłada gmina. Kiedyś zakładano, że wynagrodzenia pracowników miały być pokrywane z subwencji, a gmina mogła dawać środki na doposażenie szkół, na remonty.
Czyli państwo zepchnęło to na samorządy.
Oczywiście. Algorytmy przeliczania subwencji zostały zmienione. A samorządy muszą się głowić, skąd wziąć pieniądze.
Czyli czeka nas zamykanie szkół?
Nie wiem, czy to będzie zamykanie. Nasi radni obawiają się tego, wiedzą, że to jest niepopularna decyzja. Inne ościenne gminy polikwidowały już małe szkoły. Kuźnica, Szudziałowo, Krynki... wszędzie tam jest tylko jedna szkoła. Dowozi się tam uczniów. A jak jest ich więcej w klasie, to i subwencja jest wystarczająca. Minister sobie zakłada - może i dobrze - że klasa powinna liczyć co najmniej 27 uczniów. Jego zdaniem, na taki jeden oddział powinno przypadać średnio 1,6 nauczyciela. Szkoły w mieście mają jeszcze odpowiednią liczbę uczniów w klasach, choć też nie wszystkie. Co można jednak powiedzieć o 6-klasowych szkołach, w których uczy się w sumie 26 dzieci?
Którym podstawówkom groziłoby więc zamknięcie?
Nie wiem. Ale jak analizuję koszty utrzymania, to na dobry ład powinny zostać tylko dwie wiejskie szkoły w naszej gminie: Kamionka Stara, bo tam jest około stu uczniów oraz Stara Rozedranka. W przypadku pozostałych trzeba byłoby dowozić dzieci do Sokółki. Jeżeli dowozi się dzieci z Szyndziela i Bogusz do gimnazjum, to dlaczego nie można tego robić w przypadku podstawówki? Jeżeli jadą dzieci ze Straży i wysiadają w Geniuszach, to przecież równie dobrze mogłyby dojeżdżać do Sokółki.
Opór społeczny będzie chyba jednak potężny?
Nie tyle opór rodziców, co nauczycieli.
Gros kosztów gminy to właśnie płace pedagogów?
Tak, przede wszystkim płace. Gwarantuje je Karta Nauczyciela. Tymczasem nie ma ona nic wspólnego z dzisiejszymi realiami. Została wywalczona w 1982 roku i miała wtedy rację bytu. Ale z każdym rokiem pojawiało się w niej coraz więcej przywilejów. W parlamencie zasiada wielu nauczycieli i to lobby jest dość silne. Rząd - obojętnie który by to nie był - ma przed nimi respekt, nie wiem dlaczego. Nie ma woli zmiany.
Wspominała pani kiedyś, że gmina chcąc oszczędzić, będzie zmuszona gasić nocą oświetlenie uliczne...
Podpowiadałam już nie raz swoim szefom, żeby ograniczyć oświetlenie.
Ile można na tym oszczędzić?
Jeżeli prawie milion złotych wydajemy rocznie oświetlenie. Oszczędźmy przynajmniej 300 tysięcy. Czy to nie byłoby warte zachodu?
Jak można byłoby to zorganizować?
Latem dość długo jest widno, noce są krótkie. Przecież do północy niemal każdy jest już w domu. A dla dwóch - trzech osób nie ma sensu oświetlać całej gminy. Widno się robi już po trzeciej rano. A więc latem można byłoby w ogóle nie oświetlać ulic, a zimą ograniczać to i robić tak jak inne gminy, gdzie latarnie świecą się do godziny 23 czy 24 a później od 5 rano. Mamy sześć godzin oszczędności.
Co jeszcze?
Pomoc społeczna.
Jak można szukać tu oszczędności?
Przepisy o pomocy społecznej mówią, że miarą przyznania zasiłku jest dochód. Więc jeżeli ktoś nie pracuje legalnie, a pracuje na czarno, to ma zerowy dochód. I ta osoba korzysta z pomocy społecznej. To niezasadne. Dlaczego mamy dawać pieniądze cwaniakom? Owszem, tym, którzy nie dają sobie rady - bo są tacy ludzie - należy pomóc. Ale jeżeli się widzi, że ktoś nie pracuje, a rozbija się luksusowym samochodem, jeździ na wczasy i jeszcze korzysta z pomocy społecznej, to trzeba zadać pytanie: skąd on ma pieniądze, bo chyba nie z zasiłku.
Można byłoby więc zaostrzyć przyznawanie zasiłków, bo przecież ludzie nawzajem siebie znają.
Jak będzie wyglądała gmina Sokółka w najbliższych latach?
Ja bym chciała, żeby Sokółka dalej się rozwijała, ale w ślad za tym muszą być poczynione pewne kroki. Bo jeżeli Rada nie będzie podnosić podatków, nie będzie robić oszczędności, a będzie tylko żądała inwestycji - tylko nie wiem za co - to dojdzie do takiej sytuacji, w której gmina nie będzie mogła brać kredytów.
Pani skarbnik, a o czym pani marzy?
Żeby mieszkańcy mieli się dobrze, a młodzież stąd nie uciekała.
A prywatnie?
Żeby mieć spokój.
Dziękuję za rozmowę.
Notował: Piotr Biziuk