Szef sokólskiej policji opowiada o tym, czego się boi, o rejonach Sokółki najbardziej zagrożonych przestępczością oraz o swoich planach na przyszłość. Z podinspektorem Krzysztofem Mrozem rozmawia Piotr Biziuk.
Jakie są pana związki z Sokółką? Tu się pan urodził...
Tak, tu się urodziłem. Kiedyś kobiety do porodu jeździły do szpitali powiatowych, a powiatowy był właśnie w Sokółce. Pochodzę z Korycina i przez 20 lat tam mieszkałem.
Dlaczego wstąpił pan do policji?
Czas, kiedy wchodziłem w dorosłe życie to był czas zmian, również ustrojowych. W 1990 roku wyszedłem z wojska – służyłem w Katowicach i Białymstoku. Z pracą generalnie nie było łatwo, tym bardziej w Korycinie, gdzie funkcjonowały dwa większe zakłady – Gminna Spółdzielnia SCH i Spółdzielnia Kółek Rolniczych. Milicja przeistaczała się w policję i zrodził się pomysł – właśnie na pracę w policji.
Żałuje pan?
Nie, absolutnie.
To bardziej służba, czy praca?
Służba.
Dlaczego?
Służbowy telefon jest ciągle włączony. W policji pracuje się przez 24 godziny na dobę i to nie tylko na stanowisku komendanta. Trzeba cały czas "być na biegu", na bieżąco reagować na zdarzenia, monitorować bieżące zagrożenia, podpowiadać podwładnym i podejmować decyzje - najlepiej szybko. Policjanci z reguły nie mają spokojnej i ośmiogodzinnej pracy, a często normalny dzień służby trwa 9-10 godzin, szczególnie w pionach kryminalnych. Poza tym są dyżury. Gdy wydarzy się coś poważnego, trzeba jechać. Dlatego służba.
Co było dla pana największym zdziwieniem na samym początku służby w policji?
Nie było niczego takiego. Trudnych sytuacji się nie spodziewałem, byłem bardzo ciekawy tego, co będę robił, na czym ta praca będzie polegać. Nie było czegoś takiego, że się bałem. No bo czego się może bać w nowej pracy młody mężczyzna?
A czego się pan boi?
Wysokości.
Służył pan w Białymstoku, później kierował pan komendą policji w Mońkach, teraz jest pan w Sokółce. Jak pan porównuje te wszystkie jednostki?
Najłatwiej pracowało mi się w Mońkach, najtrudniej – w Białymstoku. A tu nie jest łatwo, ale na pewno lżej niż w Białymstoku.
Dlaczego?
Tam jest znacznie więcej wszelakiego rodzaju zdarzeń, patologii, ciągle dzieje się coś w czym Policja musi uczestniczyć. W Białymstoku codziennie odnotowuje się około od 10 do 15 kradzieży i włamań. W Mońkach takie zdarzenie jest odnotowywane średnio trzy razy w tygodniu, w Sokółce – raz, dwa razy dziennie. Taka jest skala przestępczości i przekłada się ona proporcjonalnie na inne obowiązki.
Czy Sokółka jest miastem najbardziej zagrożonym przestępczością w powiecie?
Zdecydowanie.
Jakie rejony miasta?
Po trzech miesiącach pracy, w tym trzech tygodniach urlopu, trudno mi to jednoznacznie stwierdzić, ale na pewno Zielone Osiedle. Może nie tyle jest to dzielnica niebezpieczna z punktu zagrożeń dla życia i zdrowia, ile narażona na chuligaństwo. Spotyka się tam osoby, które pożywają alkohol w miejscach publicznych, zdarzają się zaczepki na ulicach, chuligańskie wybryki, zakłócenia ciszy nocnej i tzw. spokoju publicznego.
Co w Sokółce i w powiecie jest najpilniejszego do zrobienia?
Bardzo ważne jest to, żeby odbudować kadrowo jednostkę. W Komendzie było dużo wakatów, gdy tu przyszedłem. Powoli zaczyna się to zmieniać. Do służby w Komendzie przyszło sześciu młodych policjantów. Nie moja to zasługa, ale tego, że młodzi ludzie z Sokółki i okolic chcą być policjantami i zdają dobrze postępowanie kwalifikacyjne do służby w policji, co umożliwia przyjęcie ich w pierwszej kolejności. Kolejny nowy funkcjonariusz - z Oddziału Prewencji - przyjdzie do służby niebawem. Mam nadzieję, że uda mi się ściągnąć tu jeszcze jednego policjanta do służby patrolowej.
Jak ludzie postrzegają policję?
Ogólny wizerunek policji jest bardzo dobry. Wiem to z naszych analiz wewnętrznych i badan podmiotów niezależnych.
Jak więc się pan czuje, słysząc narzekania młodych ludzi na policję?
Opinie na temat policji będą zawsze dwojakie. Jedni będą mieli pretensje, że policja zbyt często reaguje, że "się czepia", karze za picie piwa na ławkach i w parkach. Natomiast drudzy będą narzekać, że tej policji nie ma, że nie widać jej na ulicach, że reaguje mało zdecydowanie. Odkąd pracuję, z takimi dwojakimi opiniami się spotykam. To rzecz normalna. Ci, którzy są po "złej stronie" - naruszają normy prawne, czyli ci, których ścigamy – oni zawsze będą o nas mówić źle. A inni, porządni ludzie, chcieliby, żeby tej policji było jeszcze więcej.
Lubi pan bycie policjantem?
Skoro 22 lata służę i uśmiech na moich ustach od czasu do czasu gości, więc chyba tak.
Ponieważ...
To fajna robota.
Jaki jest komendant prywatnie? Co lubi robić jak ma wolny czas?
Najbardziej lubię spędzać czas na łonie przyrody, w plenerze. Mieszkam w bloku, ale wyrywam się stamtąd w każdej chwili, kiedy tylko można. Łowię ryby, interesuję się sportem - szczególnie piłką nożną, czyli rzeczami bardzo popularnymi, niczym nadzwyczajnym. Jeżdżę też na rowerze.
Widzę zdjęcie dzieciaków...
Tak, wychowuje dwoje dzieci. Córka dostała się na Politechnikę w tym roku a syn idzie do gimnazjum.Trenuje mój ulubiony sport - piłkę nożną.
Dojeżdża pan do Białegostoku
Tak, codziennie.
Jaki jest pana ulubiony bohater życia codziennego?
W Mońkach miałem policjanta, którego sposób życia , nastawienie do innych ludzi, stosunek do pracy, do całego otaczającego go świata jest właśnie taki jaki powinien być – wzorowy. Facet z wszystkiego czerpie tylko dobre rzeczy: z pracy, z domu, z rodziny i sam taką dobrą aurę roztacza. Najbardziej lubiany chłopak w całej komendzie. Chciałbym powiedzieć, że to... ale nie pytałem go o zgodę.
Ma pan przyjaciół w Sokółce?
Za krótko pracuję, żeby takie stosunki nawiązać. Poza tym będąc szefem trudno o przyjaźnie z podwładnymi.
Jak postrzega pana załoga?
Nie wiem, bo nikt mi tego szczerze nie powie, ale ja zawsze staram się pracować tak, żeby ludzie postrzegali mnie dobrze. Bycie komendantem to oczywiście służba na rzecz społeczeństwa, ale na drugim miejscu są podwładni. Ja tu jestem po to, żeby oni mogli swoje obowiązki wykonywać w należytych warunkach, mając do tego materiały i dobrą atmosferę. Myślę, że powinni mnie postrzegać dobrze.
A czy atmosfera pracy tutaj jest przyzwoita?
Teraz tak.
Największe marzenie?
Nie mam takich. Zastanawiam się natomiast, co będę robił po zakończeniu służby. Wiem, że w policji nie da się pracować mając lat 60. Niech mi pan wierzy, nie da się. Po tych dwudziestu kilku latach służby, mając przed sobą już tylko kila lat, człowiek chciałby znaleźć coś, co mógłby robić na emeryturze, niekoniecznie pracując. Ja chciałbym wyjechać z miasta i żyć na spokojnej, polskiej wsi.
Tak pan sobie wyobraża życie na emeryturze?
Dokładnie tak.
Ale oprócz tego czymś musiałby się pan zajmować...
Nie sądzę, żebym szukał jeszcze dodatkowego zajęcia. A pracy na co dzień wokół domu na wsi znajdę wiele.
Jest już to miejsce?
Jest, w Korycinie. Tam jest mój dom rodzinny.
Dziękuję za rozmowę.