Ceny w lumpeksach są tak niskie, że czasami wychodzę obładowana trzema torbami - śmieje się Kasia. I dodaje: - Prawie połowa moich ubrań to ciuchy z lumpeksu. Wyglądają jak nowe. Kiedyś kobiety wstydziły się tego, że kupują używane ubrania. Teraz… są z tego dumne!
Tych sklepów jest w Sokółce niemal tak wiele jak spożywczych. Niektórzy mówią, że nawet więcej. Lumpeksów, ciucholandów, seconhandów, szmateksów jest tu na pewno kilkadziesiąt. Ile dokładnie? 40? To wiedzą chyba tylko stałe bywalczynie. Co i rusz tworzą się nowe sklepy. Bywa, że nawet sąsiadują ze sobą. Jakie są powody tej popularności? Jedni podkreślają, że decydującym jest poziom zamożności społeczeństwa, inni mówią o tym, że do prowadzenia tej działalności nie potrzeba wiele - wystarczy waga i kasa fiskalna. I pewny dostawca, który przywiezie przyzwoity towar.
- Co przyciąga klientki? Ubrania! - śmieje się Ewelina, pracownik Kurnika. Lumpeks ze swoim hasłem trafił nawet na demotywatory. (O sklepie z niecodzienną nazwą pisaliśmy zresztą w tekście Kurnik. Co wygrzebiesz, to twoje). - Przecież kobiety kochają ubrania - mówi Ewelina. - Ceny również są atrakcyjne. Największy ruch zauważamy oczywiście w dniu dostawy. Z każdym kolejnym dniem ceny spadają, co również przyciąga klientki. Mamy kilka starszych pań, które nas odwiedzają, chociaż częściej przychodzą młode dziewczyny.
- Gdyby nie te sklepy byłoby bardzo ciężko. Emerytury są małe i liczy się każdy grosz. Takie sklepy to dla nas wybawienie - stwierdza pani Stanisława, jedna z klientek sokólskiego ciucholandu. To jednak nie wyjaśnia wszystkiego. Lumpeksy odwiedzają bowiem i zamożniejsze klientki, i takie, które znają się na modzie. Są nawet panie uzależnione od zakupów w ciucholandach.
- Pracuję tu od niedawna, ale zauważyłam, że raczej przychodzi tu więcej starszych klientek. Trafiają do nas oczywiście również młodsze dziewczyny, które przyciągają tu atrakcyjne ceny i bardzo duży wybór. U nas każdy może znaleźć coś dla siebie. Mamy sporo ubranek dla dzieci, a wiadomo, że dzieci szybko rosną i najlepszym rozwiązaniem są zakupy w takich właśnie sklepach - mówi Joasia, pracująca w sklepie przy ulicy Grodzieńskiej.
Właścicielka jednego z sokólskich lumpeksów przywołuje sytuacje, która miała miejsce kilka lat temu: - Otworzyłam rano sklep, przed którym stała już ogromna kolejka. Kobiety wręcz rzuciły się na ubrania. Wydzierały je sobie z rąk, jedna popchnęła drugą, obie znalazły się na podłodze. Takie bitwy od czasu do czasu się zdarzają.
A czy Wam zdarzało się robić zakupy w lumpeksie? Czy sami nosicie ciuchy z drugiej ręki? Zapraszamy do dyskusji i wpisywania się w komentarzach pod artykułem.
(mm)