Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem - mówi starszy mieszkaniec Malawicz Górnych. - Jak zawiało, to zdawało się, że cały dom się trzęsie.
Wczorajsza nawałnica nie oszczędziła Malawicz Górnych. Gdy wjeżdżamy do wsi od strony Sokółki, widzimy gałęzie przydrożnych topoli porozrzucanych po polach. Skręcamy w lewo i wspinamy się w górę. W oczy rzuca się olbrzymi klon leżący na dachu zabudowań gospodarczych. - Zaczęło się gdzieś po siódmej. Koszmarny był ten wiatr - opowiada gospodarz o nawałnicy.
Nieco dalej pocięte już drzewo. Padając uszkodziło ogrodzenie i dach jednego z domów. Wiszą kable energetyczne. - Teraz najgorsze jest to, że nie mamy wciąż prądu - mówi rolnik. "Elektryka" potrzebna jest najbardziej w oborze. Krowy same się nie wydoją.
- Sąsiad ma lasek za wsią. To mu tam wichura te jego sosenki niemal wszystkie położyła - dodaje mężczyzna.
W sąsiedniej wsi, Malawiczach Dolnych, zniszczenia już nie tak duże. Dojeżdżając do szosy szutrową drogą, musimy się jednak zatrzymać. Konar skutecznie blokuje nam przejazd.
(is)
Nawałnica przeszła nad Malawiczami: