Pobite szyby gablot, połamane drzewka, powyrywane kwiaty. Ostatnio kapslami i pończochami zapchano fontannę przy starostwie, woda wylewała się z niej na ulicę Piłsudskiego. - To się dzieje na okrągło, a szczególnie w weekendy - mówi Czesław Sańko z Urzędu Miejskiego w Sokółce. - Coś z tym wychowaniem naszej młodzieży jest chyba nie tak.
- Kosz naprzeciw muzeum, jedna z donic uszkodzona, kilka razy wybite szyby w gablocie - wymienia Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza Sokółki. - Jakiś czas temu do fontanny miejskiej ktoś wrzucił setki kapsli i... porwane damskie rajstopy. Wszystko to zapchało odpływ. Woda wylewała się na ulicę - dodaje.
Sprawców nie nagrały niestety kamery monitoringu miejskiego, który został uszkodzony po jednej z ostatnich burz.
- Piją w parku, naprzeciw cerkwi. Kupują alkohol w sklepie nocnym i siadają na ławeczkach. Później wyrywają kwiaty, depczą je. Myśleliśmy nawet, żeby usunąć stamtąd ławkę, ale doszliśmy do wniosku, że niewiele by to dało - mówi Władysław Bieszczad z sokólskiego OSiR-u. - Ostatnio też ktoś połamał małe lipy, świeżo nasadzone na Kolejowej.
- Jak brygada wraca z knajpy, to mija gablotę i wybija szybę. W okolicy parku zniszczony też został nowy kosz i kwietnik. Bywa też, że wandale odwracają znaki drogowe, a nawet je wyginają. Notorycznie demolowane są przystanki autobusowe - stwierdza Czesław Sańko. Zapytany o koszty napraw, mówi, że rocznie wynoszą one nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Tylko ostatnie naprawy kosztowały nas około 5 tysięcy złotych - dodaje Piotr Bujwicki.
A - Waszym zdaniem - jaki byłby najlepszy sposób na wandali? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach pod artykułem.
(is)