Dwie ciężarówki wjechały wczoraj na nowe składowisko do Karcz. Jedna wyrzuciła ładunek, który swoim wyglądem przypominał kompost. - Firma twierdzi, że sąd wstrzymał wykonanie decyzji marszałka województwa podlaskiego cofającej pozwolenie zintegrowane. Nie otrzymaliśmy jednak stosownego dokumentu i uznaliśmy po prostu, że czegoś takiego nie ma. Nie ma podstawy do wożenia odpadów do Karcz - mówi Mirosław Michalczuk z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Do zdarzenia doszło wczoraj.
- Na składowisko w Karczach wjechały dwie ciężarówki, które przywiozły coś podobnego do kompostu. Jedna z nich wysypała ten materiał, a druga została zawrócona. W związku z tym, że wysypisko nie funkcjonuje i nie powinno przyjmować odpadów, w tej sprawie będziemy prowadzić postępowanie - powiedział nam insp. Krzysztof Mróz, komendant powiatowy policji w Sokółce.
- Umowa na dzierżawę tego terenu została wypowiedziana. Jesteśmy w sporze sądowym ze spółkami śmieciowymi. Jestem w stałym kontakcie z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska w Białymstoku, jak również z Urzędem Marszałkowskim. Wyjaśniamy całą tę sprawę. Dziwi mnie fakt, że skoro umowa pozostaje wypowiedziana i sprawa jest w sądzie oraz są decyzje, które nie pozwalają na wwożenie odpadów, ciężarówki mimo to wjechały do Karcz - stwierdziła Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki.
O skomentowanie sprawy poprosiliśmy Mirosława Michalczuka.
- Dotarły do nas informacje o tym zdarzeniu. W tej chwili wyjaśniamy, na jakiej podstawie mogło się to stać. Spółka w trakcie naszej kontroli informowała, że uzyskała postanowienie sądu, który wstrzymał wykonanie decyzji Urzędu Marszałkowskiego, co umożliwia wwożenie do Karcz odpadów. Jednak przez cały okres trwania kontroli, który był realizowany przez kilka tygodni, takiego dokumentu nam nie dostarczono. Dopóki go nie otrzymamy nie możemy stwierdzić, czy nastąpiło to w sposób legalny, czy nielegalny. Jeśli okaże się, że doszło do tej drugiej sytuacji, wtedy na pewno zostaną podjęte działania stosowne do tej sytuacji - wyjaśnił urzędnik WIOŚ.
- Marszałek województwa podlaskiego na nasz wniosek cofnął pozwolenie zintegrowane odnośnie Karcz. Od tej decyzji zostało jednak wniesione odwołanie. Minister środowiska utrzymał w mocy cofnięcie pozwolenia zintegrowanego. Z tego co wiem, Wojewódzki Sąd Administracyjny również utrzymał w mocy decyzję marszałka. Jest jednak coś takiego jak wstrzymanie wykonania decyzji. Podmiot może zwrócić się do sądu, aby na czas rozpatrzenia odwołania wstrzymane zostało wykonanie skarżonej decyzji. Firma twierdzi, że złożyła taki wniosek i sąd wstrzymał wykonanie decyzji marszałka województwa podlaskiego cofającej pozwolenie zintegrowane. Nie otrzymaliśmy jednak stosownego dokumentu i uznaliśmy po prostu, że czegoś takiego nie ma. Nie ma podstawy do wożenia odpadów do Karcz. Jeśli jednak rzeczywiście takie postanowienie istnieje, to w tym momencie wciąż obowiązuje pozwolenie zintegrowane. Zapisano w nim ponad 20 kodów odpadów, które spółka może wwozić na składowisko - dodał Mirosław Michalczuk.
Na składowisko wróciła w ostatnim czasie waga i betonowe płyty. Dlaczego?
- Ona nie powinna stamtąd wyjeżdżać, ponieważ składowisko jest wstrzymane, ale nie zamknięte. By miejsce to mogło nazywać się instalacją, powinno tam być pełne wyposażenie. Nieważne, że wstrzymana jest działalność składowiska. Zgodnie z decyzjami, tam powinny być wszystkie sprawne urządzenia. To był jeden z naszych zarzutów do prowadzącego instalację - że nie można demontować wagi i infrastruktury. Płyty betonowe i waga to element wyposażenia. Ta instalacja nie powinna być w naszej ocenie demontowana. Gdy tak się stało, informowaliśmy o tym policję - czy nie nastąpił tam zabór mienia, bowiem jest to teren gminy - powiedział Mirosław Michalczuk.
Postępowanie w sprawie Karcz prowadzi Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Informowaliśmy o tym w tekście Karcze pod lupą prokuratury.
Do sprawy wrócimy.
(is)