Emigracja za chlebem jest dziś zjawiskiem powszechnym i wielu (zbyt wielu) sokółczan opuściło dom i wyjechało do Anglii, Irlandii, Holandii, Norwegii i tak dalej. Ale tak naprawdę nie jest to zjawisko wcale nowe. Za carskiej Rosji sokółczanie wyjeżdżali za pracą do wszystkich zakątków Imperium Rosyjskiego. Do Finlandii, krajów bałtyckich i Petersburga. Do Moskwy i Riazania. Do Gruzji (jak przodek niżej podpisanego) i Armenii. Nad granicę rosyjsko-chińską i rosyjsko-japońską.
Jedną z takich osób była pani Józefa Borowska z Horczak, która w Dorpacie (dzisiaj Tartu w Estonii) pracowała jako niańka i opiekowała się dziećmi dr. Baudouina de Courtenay. Tak się złożyło, że ten spolonizowany potomek francuskiego arystokratycznego rodu był zapalonym językoznawcą. Pieśni, które spisał dzięki pani Borowskiej, zostały wydane w 1892 roku pod tytułem „Pieśni polsko-białoruskie z powiatu sokólskiego guberni grodzieńskiej”.
Ta drobna szlachta używa w domu obu języków, tak polskiego, jak i białoruskiego – można przeczytać we wstępie (pisownia oryginalna). - Jedni mówią częściej po polsku, inni zaś po białoruska. W każdym jednak razie przeważa tu język białoruski. Pomimo to owa szlachta drobna uważa siebie za polaków, a to nietylko ze względu na religię, są to bowiem prawie wyłącznie katolicy, ale także ze względu na tradycye polsko-szlacheckie. O ile mogę wnosić z kilku indywiduów, pochodzących z owych okolic, panuje tam język polski wcale poprawny, chociaż i „po chłopsku“ czyli po białorusku mówią oni także zupełnie dobrze. Lubo językiem domowym jest tam przeważnie (mniej więcej w dwuch trzecich) język białoruski, to jednak na zebraniach liczniejszych, na weselach i t. p. owa drobna szlachta stara się mówić wyłącznie po polsku. Niektórzy też z nich umieją pisać po polsku dosyć poprawnie."
Ten zmięszany charakter odwierciadla się także w załączonych tu pieśniach. Jedne z nich brzmią czysto po białorusko, inne po polsku, a jeszcze inne przedstawiają dziwaczną mięszaninę obu języków."
Poniżej prezentujemy kilka pieśni. Te spisane przez dr. Baudouina de Courtenay nie posiadają tytułów, tylko kategorię językową.
Pzewaźnie polska
A u polu jeuka, złotem pakraplana
Tam stajała młoda Kasia, oczki zapłakane.
Oj, niema kamu Jasiu daci znaci,
Kab pryjech a u młodyj Kasi oczeńki uciraci. (bis)
Jedne oczko utar, a drugim płacze:
— „Ja przez ciebie, młoda Kasiu, koniczeńka tracę.
Choć jednego stracę, drugiego nabende *),
Ale ciebie, młoda Kasiu, nigdy nie zabende“.
— Pojechał Jasieńtko po druhije perła,
A już jego młoda Kasia natychmiast umarła.
Przyjechał Jasieńko z drugiemi perłami,
A już jego młoda Kasia do grobu wkładajo.
Matka wieniec wije, na głowa wkładajo,
Czerwonemi granatami ręce jej wwijajo.
- „Ach! moja mamuniu, jak ja jej żałuje!
Ja granatki odejmuje, rence jej całuje.
Ach! moja mamuniu, widzisz mnie żywego:
Dzisiaj chowasz córka swoja, jutro mnie samego“.
A u polu ryczka, a na ryczci kładka,
Chacieu Jaś Kasiu wziać, nie pozwoliła matka (bis)
Białoruska
Czom ty, koniu, wady nie p'jesz?
Czy darużku czujesz?
Czom ty, synku Michalutku,
Doma nie naczujesz?
„A jakże mnie, maja maci,
Doma naczewaci?
Paścil bieła, sciena niema,
Nie s kim razmaulaci“.
Majesz, synku Michalutku,
Kania waranoho ;
Pajdzi sabie da stajenki,
Hawary da joho.
„Ja hawaru, ja hawaru,
A jon nie haworyć;
Jak ja spomniu a dzieuczyni,
To mnie serce bolić“.
Prawie wyłącznie białoruska
Oj, zadumał, zahadau:
— „Nie pad myśli żenu uziau: (bis)
Nie mnie z jeju pabyci,
Nie mnie z jeju pażyci; (bis)
Pajdu u wojsku służyci,
Pajdu u wojsko, u czuży kraj,
Pad tu haru krutuju,
Pad reczeńku bystruju.
Saławiejku druobnieńki,
Twój hałasok tonieńki,
Oj ! zaszczebieczy ty mnie,
Ja na czużój staranie.
Oj! najmu ja padwodu,
Da j pajedu da rodu.
Jak pryjechau pad sieło,
Stało że mnio wiesieło.
Jak pryjechau na padwor,
Wyszou aciec radnoj moj,
Wyszou aciec i maci,
Stali syna witaci:
„Witaj, synu rodzony,
Gdzie twoj drużek zwieńczony?“
— Oj, zwienczausa pry pałku,
Ostra szabla pry baku.
Oj ty, maci radzima,
Na szto mienie zradziła?
Szczaścia-doli nie dała,
Da u sałdaty padała. — (bis)
— „I ja tamu nie rada;
Padała cie hrumada
Da sockaja parada“.
Białoruska z małą domieszką polskiego.
Ej! ty, dubie, dubie, zielonyj duboczek!
Nie widzieła małojczyka iże druhij dzienioczek.
-Adzin paniadziełak, a druhij autorak,
Ja dumała, maładzienka, szto niedzielek sorak
-A ja sama znaju j mnie ludzi haworać,
Szto da ciebio, Kasiuleńku, kawalery chodzieć
A harodzi ruta wyszej pierełażu;
Pakiń, pakiń, mój milenkij, chadzici ad razu.
— A ja ni pakinu ani pierestanu
Twajo liczka rumianoho, panienskaho stanu
Edward Horsztyński
Spisane sokólskie pieśni: