Handel na Targowej w Sokółce w końcu ruszył z kopyta.
O tym, że kupujących jest sporo świadczyły już samochody zaparkowane na 3 Maja. Jednak niektórzy z kierowców starali się podjechać autami bezpośrednio pod stragany, co wywoływało niepotrzebne nerwy.
Kolejki ustawiały się wciąż do stoisk z nasionami i sadzonkami. Spory wybór drzewek i krzewów powodował, że Sokółka mogła dziś uchodzić za małe Szepietowo.
Kapcie skórzane można było dostać za 15 złotych. Ręcznie robione grabie kosztowały 10 albo 12 złotych w zależności od rozmiaru. Zdrożał chleb z piekarni przy Dojnowskiej w Białymstoku. Trzeba było dziś płacić 5 złotych za bochenek. - Ale do żniw cena nie powinna już pójść w górę - uspokajał sprzedawca. Tanie były za to ziemniaki. 25-kilogramowy worek irysa kosztował 8 złotych, choć okazyjnie można też było kupić 40 kilogramów kartofli za 10 złotych.
Tradycyjnie nie zabrakło miodu (30 złotych za litrowy słoik), sera swojskiego (14 złotych za kilogram), sporym zaskoczeniem była zaś cena jajek. Jedna z kobiet chciała za sztukę tylko 60 groszy.
Niezłe wzięcie miały kurczaki, małe kosztowały 8 złotych za sztukę, a podrośnięte kurki - 15 złotych.
Narzekali sprzedawcy odzieży, choć przy niektórych straganach kłębił się tłumek pań. Pojawiło się też kilka stoisk z akcesoriami dla wędkarzy, jednak nie wszyscy ich właściciele byli zadowoleni. - Wędki mam za 65 złotych. Ale to nie chińszczyzna, a dobra jakość. I nie wiem, może za drogie na ten rynek? - zastanawiał się jeden ze sprzedawców.
(is)
Rynek w Sokółce. Zobacz zdjęcia: