Zwolnienia są, a zwolnienia ciche będą jeszcze większe. Ani gmina, ani powiat nic nie pomogły w tym zakresie - mówił na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Sokółce radny Stanisław Pałusewicz, jednocześnie szef sokólskiego oddziału PKS Białystok. W ostatnich tygodniach pracę straciło tam 20 osób. Tymczasem sytuacja finansowa firmy przewozowej może prowadzić do konieczności szukania kolejnych oszczędności.
28 lutego poinformowaliśmy o tym, że w sokólskim PKS-ie pracę straci 20 osób. Tak też się stało. Stanowiska w sprawie obrony załogi firmy przewozowej przyjmowały co prawda Rada Miejska i Rada Powiatu, jednak nie przyniosły one większego skutku. Część załogi otrzymała zmianę umów o pracę. Zgodnie z nowymi zapisami, ludzie ci musieliby dojeżdżać do Białegostoku. Nie każdy z nich chce się jednak godzić na takie warunki i rozważa możliwość zrezygnowania z pracy. To właśnie miał na myśli radny Pałusewicz, mówiąc o "cichych zwolnieniach".
- PKS Białystok jest w najgorszej sytuacji w województwie podlaskim - mówi wicemarszałek Mieczysław Baszko, mieszkaniec Sokółki.
W ubiegłym roku to właśnie Urząd Marszałkowski przejął firmę przewozową. Po wrześniowych strajkach w PKS-ie zmieniło się w nim kierownictwo. Zadaniem nowych prezesów jest zmniejszenie długu przedsiębiorstwa. - Dążymy do tego, żeby w Sokółce pozostała część placu oraz stanowiska obsługi. Oszczędności trzeba będzie szukać we wszystkich placówkach, choć mnie najbardziej interesował temat Sokółki. W grę mogą jeszcze wchodzić podatki, burmistrz Sokółki mógłby w tej sprawie pójść na ustępstwa. I może do tego dojść - dodaje wicemarszałek.
Dziś nie udało nam się skontaktować z prezesem PKS Białystok.
Do tematu wrócimy.
(is)
Czytaj też:
Nawet 20 osób może stracić pracę
Radni murem za zwalnianymi w PKS-ie [WIDEO]
"20 zniczy postawimy za 20 zwolnionych osób" [WIDEO]