Jan Tarasiewicz urodził się w Sokółce w 1893 roku, w mieszanej wyznaniowo rodzinie. Matka była katoliczką, a ojciec prawosławnym. Obydwoje pochodzili z litewskiej szlachty - Maria Tarasiewicz z d. Kuszel z Grodzieńszczyzny, a Aleksy Tarasiewicz, carski oficer i bohater wojny rosyjsko-tureckiej, z Mińszczyzny.
Jan od małego przejawiał talent muzyczny i umiał czytać nuty zanim jeszcze nauczył się czytać i pisać słowa. Jednakże wczesne dzieciństwo było dla niego ciężkim okresem. Gdy miał pięć lat, zmarł jego brat Konstanty, a ze względu na pracę ojca rodzina bardzo często zmieniała miejsce zamieszkania. W wieku siedmiu lat został osierocony, gdyż matka umarła na raka sutka w 1900 roku, a równo dwa tygodnie później na zawał serca umarł ojciec.
Wtedy Jan (z dwójką rodzeństwa) został adoptowany przez Leokadię i Nikifora Ułazowskich z majątku Szyndziel. Ułazowcy zadbali o edukację dzieci i załatwili małemu Janowi nauczycielkę muzyki. Już jako dziesięciolatek nie tylko umiał zagrać utwory Chopina i Liszta, ale też znał je na pamięć. Grając koncerty w Sokółce i okolicy szybko zyskał sławę cudownego dziecka.
W 1903 roku wstąpił do Korpusu Kadetów w Pskowie, ale nie zaniedbał przez to muzyki i tam kontynuował naukę. Pięć lat później zdał egzamin z fortepianu i dostał się do Konserwatorium w Petersburgu, gdzie kształcił się pod okiem przyjaciela Piotra Czajkowskiego, sławnego profesora Mikołaja Abramyczewa. Rok 1912 był dla Jana Tarasiewicza szczególny i pełen wydarzeń. Jak to w życiu bywa, niekoniecznie dobrych. Na uczelni zdał egzaminy końcowe z najwyższym wynikiem, wygrał fortepian i otrzymał propozycję pracy w prywatnej szkole muzycznej, lecz niedługo później zmarli państwo Ułazowscy i Tarasiewicz odziedziczył majątek w Szyndzielu i powrócił na Sokólszczyznę by zająć się gospodarką.
Mało kto wie, że tam, gdzie dzisiaj biegnie droga z Sokółki do Bogusz, był kiedyś należący do Ułazowskich zalew o wielkości podobnej do dzisiejszego zalewu sokólskiego. Niedługo po śmierci opiekunów utopił się w nim brat Jana, Stefan. Po śmierci Stefana, przygnębiony i przybity Tarasiewicz postanowił zalew osuszyć i powstałe na nim łąki sprzedać chłopom.
Do 1915 roku Tarasiewicz kontynuuje karierę muzyczną. Inspiruje się lokalnym folklorem, zbiera i opracowuje białoruskie pieśni ludowe, a jego utwory są drukowane przez wydawnictwo Jurgensona i Towarzystwo Białoruskie. W 1915 roku został zmobilizowany do wojska i los rzuca go na front pierwszej wojny światowej, gdzie po krótkim czasie został ranny. Po dojściu do zdrowia nie wraca już na front, lecz trafia do humanitarnej organizacji składającej się z artystów. Z nimi podróżował i koncertował po Rosji. Był to niespokojny okres wojny, a także zawirowań społecznych, politycznych i dziejowych. Zmian i konfliktów.
W 1917 roku wybucha rewolucja i jakimś zrządzeniem losu Tarasiewicz jest naocznym świadkiem szturmu na Pałac Zimowy w ówczesnym Piotrogrodzie (dziś Sankt Petersburgu). Z powodu niepokojów i czerwonego terroru, kompozytor uciekł w 1918 roku do Mińska, gdzie brał udział w tworzeniu świeżego, białoruskiego państwa. Rewolucja dotarła w końcu i tam. W 1919 roku Tarasiewicz powrócił do Szyndziela.
Na miejscu spotkała go przykra niespodzianka. Okazało się, że okoliczni chłopi korzystając z niemieckiej okupacji podzielili między sobą ziemie majątku. Chcąc, by zostało tak jak było, próbowali zabić młodego właściciela. Na szczęście Tarasiewicz im się wyrwał i zbiegł do Sokółki.
Po wojnie polsko-bolszewickiej dostał propozycję pracy w Mińsku, w marionetkowej Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Odmówił ze względów politycznych i z obawy o swoje życie.
W okresie międzywojennym komponował, uczył muzyki i wykładał język białoruski w szkole w Grodnie. Po wybuchu kolejnej wojny, jeszcze przed wejściem Armii Czerwonej, wyruszył do Wilna, a później do Rygi, gdzie utrzymywał się z malowania portretów. Na Sokólszczyznę wrócił dopiero w 1941 roku, po ataku Niemiec na ZSRR. Majątek zastał rozgrabiony i zrujnowany, więc zamieszkał u znajomego w Sokółce. Rozumiejąc go jak artysta artystę, domyślam się, że gorszym od strat materialnych było dla niego to, że podczas wojny zaginęły niemal wszystkie jego utwory. Niektóre później starał się odtworzyć z pamięci.
W 1944 roku wrócił do Szyndziela, gdzie wybudował sobie mały domek i mieszkał tam do 1945 roku, czyli do tzw. „wyzwolenia”. Zgodnie z ówczesną polityką, jego dobra zostały rozparcelowane, a Tarasiewicz dostał nakaz opuszczenia Sokólszczyzny. Zamieszkał w Białymstoku, gdzie był praktycznie nieznany. Przez dziewięć lat pracował jako nauczyciel muzyki, a poza pracą tworzył nowe utwory i odtwarzał stare. Niestety, nowa władza uważała jego twórczość za „niepotrzebną” i za „kulturalne amatorstwo”. Wielokrotnie starał się o przyjęcie do Związku Kompozytorów Polskich, lecz za każdym razem spotykał się z odmową i negatywną opinią. Udało mu się zagrać jedynie kilka koncertów w białostockim radiu.
W latach pięćdziesiątych przeszedł na emeryturę i zaczął podupadać na zdrowiu. Żył skromnie w domu bez łazienki i bieżącej wody. W 1959 roku dostał wylewu. Zmarł dwa lata później na atak serca.
„Cudowne dziecko” i „Chopin z Sokólszczyzny” po wojnie zaczął popadać w zapomnienie, a po śmierci niemal całkowicie odszedł w niepamięć.
Na szczęście w ostatnich latach Jan Tarasiewicz jest coraz bardziej doceniany przez krytyków i nie tylko. W 2002 roku wyszła książka Hanny Kondatiuk „W stronę Tarasiewicza” i powstał film Jerzego Kaliny „Jan Tarasiewicz. Kompozytor nieznany”. Tarasiewicz został również upamiętniony tablicą wmurowaną w Muzeum Ziemi Sokólskiej dzięki inicjatywie stowarzyszenia Sakolszczyna.
Edward Horsztyński