W całym filmie chodziło o pokazanie ludzi, a nie o jazdę rowerem - mówił Maciej Rant przed sokólską prezentacją obrazu "Tandemem przez pogranicze".
Wczoraj w kinie "Sokół" w Sokółce - w ramach DKF-u Fantom - przedstawiono film zrealizowany przez białostocką grupę Podlasie Makes Me Happy.
Film opowiada historię dwóch przyjaciół - Polaka i Białorusina, którzy postanawiają wyruszyć w wakacyjną podróż po pograniczu. Najpierw więc przemierzają wsie i miasteczka po polskiej, później po białoruskiej stronie granicy. I spotykają ludzi, zazwyczaj życzliwych, otwartych, gościnnych, cieszących się drobiazgami życia codziennego. W Krynkach psuje im się tandem (przy okazji dowiadujemy się o problemach kuzyna jednego z bohaterów, który szukał w Warszawie wody gazowanej i nie mógł jej nigdzie dostać, bo wciąż prosił o "Krynkę"). Panowie muszą walczyć ze swoim zmęczeniem, ale mogą też cieszyć oczy niesamowitymi krajobrazami.
- Ten film to hołd złożony przyjaźni - opowiadał po seansie Maciej Rant.
Momentami widzowi umyka główny temat obrazu. Bo czy jest to film drogi? Czy może opowiada o wymierających wsiach przygranicznych, gdzie w ludnych niegdyś miejscowościach żyje teraz dziesięć osób, w tym jedno dziecko? Czy pokazuje tradycyjną otwartość i gościnność ludzi Wschodu? A może jest w w nim wszystkiego po trochu?
Część ujęć kręcono z kamery zamontowanej na kasku rowerowym jednego z głównych bohaterów. Dlaczego akurat Radka? - Bo Paszka miał za małą głowę - śmieli się twórcy filmu. - Kamera przymocowana była do kasku, a dla obciążenia z tyły zamontowano kamień, doklejony taśmą. W pewnym momencie taśma nie wytrzymała - opowiadał Paweł Mickiewicz, filmowy Paszka.
W stworzenie obrazu zaangażowany był sokółczanin Krzysztof Sienkiewicz, który odpowiadał za realizację dźwięku.
(is)
"Tandemem przez pogranicze". Pokaz filmu w Sokółce. Zdjęcia:
"Tandemem przez pogranicze. Wideo: