Sąd nakazał przywrócić do pracy w Urzędzie Miejskim w Sokółce byłego sekretarza gminy Zbigniewa Tochwina. - Szanuję ten wyrok - mówi Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki. - Jestem zadowolony z rozstrzygnięcia - stwierdza Zbigniew Tochwin.
Przypomnijmy, w czasie kampanii wyborczej deklarowała ona, że nie widzi z możliwości współpracy ze Zbigniewem Tochwinem. Po wyborach samorządowych sekretarz zaangażował się w tworzenie związków zawodowych w Urzędzie Miejskim. W styczniu burmistrz Sokółki rozwiązała z nim umowę o pracę bez wypowiedzenia. Sprawa trafiła do sądu. W czerwcu zapadł wyrok w pierwszej instancji, zgodnie z którym Zbigniew Tochwin miał otrzymać odszkodowanie równe 3-miesięcznemu wynagrodzeniu. Obie strony odwołały się od tego rozstrzygnięcia. Wczoraj sąd ponownie zajął się tą sprawą i nakazał przywrócenie Zbigniewa Tochwina do pracy.
- Tak, wiem o wczorajszym wyroku. Przyjęłam go do wiadomości. Wszystko toczy się swoim rytmem, pracujemy normalnie. Zaznaczam, że są to sprawy pracownicze, które na tym etapie pozostawię bez komentarza. Natomiast wystąpię z wnioskiem o uzasadnienie i dalsze kroki rozważę po jego otrzymaniu. Ważna także będzie rozmowa z panem Tochwinem - mówi Ewa Kulikowska.
- Sąd przywrócił mnie do pracy, zgodnie z moim żądaniem. Zamierzam stawić się do pracy. Mam jeszcze kilka dni czasu na przemyślenie tego - komentuje Zbigniew Tochwin.
Od maja nowym sekretarzem gminy Sokółka jest Adam Łajkowski.
- To, czy będziemy mieć w Sokółce dwóch sekretarzy w Urzędzie Miejskim, to problem pracodawcy, a nie mój. Ja zostałem dyscyplinarnie zwolniony, uznałem, że nie było żadnych podstaw do tego, by pracodawca w ten sposób rozwiązał umowę. Sąd potwierdził w całej rozciągłości, że żaden z argumentów podnoszonych przez panią burmistrz nie uzasadniał rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia. Z wyroku jestem zadowolony. Chodziło mi o to, aby sąd ocenił, czy zostałem zwolniony słusznie i zgodnie z przepisami, czy naruszono tu moje prawa pracownicze. Okazało się, że pracodawca zlekceważył wszystkie przepisy - dodaje Zbigniew Tochwin.
Obecnie pracuje on jako sekretarz w Urzędzie Miejskim w Wasilkowie. Czy podejmie decyzję o rezygnacji? - pytamy.
- To za daleko idące wnioski. Kwestia szczegółowych rozwiązań jest do przemyślenia i przedyskutowania. Myślę nad tym. Pani burmistrz w odpowiedzi na moją apelację wniosła do sądu, że kategorycznie potwierdza, że nie ma możliwości współpracy ze mną, ale nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Nie chciałbym więc wypowiadać się przed moją rozmową z pracodawcą, co będzie dalej - tłumaczy Zbigniew Tochwin.
Zgodnie z prawem, osoba przywrócona do pracy powinna zgłosić się w dawnym miejscu zatrudnienia w ciągu 7 dni od uprawomocnienia się orzeczenia sądu. Pracodawca ma obowiązek dopuścić go do pracy na wcześniejszych warunkach. Jak podaje serwis gofin.pl, realizacji tego obowiązku nie uchyla fakt, iż pracodawca może już nie dysponować tym stanowiskiem pracy, które zajmował pracownik przed zwolnieniem. W takim przypadku można rozważyć powierzenie pracownikowi innej pracy, maksymalnie na trzy miesiące w roku kalendarzowym.
(is)