W listopadzie 2011 roku nieopodal mojego sklepu przy ulicy Mickiewicza pojawił się namiot handlowy. Byłem tym zbulwersowany, bowiem w tym miejscu nie można prowadzić działalności handlowej. Wybudowałem swój sklep na własnym gruncie, odprowadzałem podatki, a ktoś pod progiem w dziki sposób robił mi konkurencję - mówił dziś sokólski przedsiębiorca, świadek w sprawie, w której oskarżonymi są były burmistrz Sokółki i jego zastępca. Rozprawa odbyła się w Sądzie Rejonowym w Sokółce.
Historia dotycząca handlu przy cmentarzu to jeden z wątków aktu oskarżenia, główny dotyczy bowiem budowy żwirowni na południe od Sokółki. Prokurator oskarżył włodarzy Sokółki o to, że "w okresie od 9 października 2007 roku do 18 października 2013 roku jako funkcjonariusze publiczni, pełniąc funkcję burmistrza i zastępcy burmistrza Sokółki działając wspólnie i w porozumieniu wykonali z góry powzięty zamiar przysporzenia korzyści majątkowej firmom L. i B. Umyślnie przekroczyli też swoje uprawnienia, czym działali na szkodę interesu publicznego polegającą na ochronie wiarygodności dokumentów o gospodarce gruntami i kopalinami, a także na szkodę miasta i gminy Sokółka".
Dziś zeznawali świadkowie.
- Na początku pomyślałem, że to tymczasowe. Jednak w lutym ponownie rozstawiono tam namiot. 28 lutego byłem u burmistrza. Zapytałem, czy gmina organizowała przetarg. Pan burmistrz prawie mnie wyśmiał i powiedział, że to on ma rację, udzielając zezwolenia na handel w pasie drogowym. Zgoda taka została wydana do czerwca 2012. Nie czyniłem wielkiego rabanu. Okazało się jednak później, że pozwolenie zostało wydłużone o kolejne pół roku. Wystąpiłem więc z pismami do policji, Rady Miejskiej i inspekcji budowlanej. Złożyłem skargę do Komisji Rewizyjnej, a ta przyznała mi rację i Rada Miejska wyznaczyła termin do wstrzymania nieprawidłowości. Stragan był otwierany w soboty, niedziele i święta. Przez rok straciłem około 20 tysięcy złotych. To kwota, którą przeznaczałem na inwestycje. W marcu 2012 roku otrzymałem pozwolenie na budowę magazynu. Musiałem wziąć kredyt i przesunąć realizację tej inwestycji o rok. Wystąpiłem w końcu do prokuratury. 1 października 2012 roku zostało wszczęte postępowanie - mówił przed sądem poszkodowany przedsiębiorca.
- Założyłem działalność gospodarczą i zacząłem handlować zniczami przy ulicy Mickiewicza. Nie wiedziałem na początku, że jest na to potrzebne pozwolenie. Poszedłem więc do pana burmistrza i zapytałem, czy nie mógłbym stanąć w pasie drogowym. Złożyłem w tej sprawie wniosek, wszystko miałem legalnie. Dostałem pozwolenie ze wskazaniem miejsca w określone dni. Paru osobom nie podobało się to. Później nie dostałem już zgody - zeznał właściciel straganu.
Obecnie nie prowadzi on już działalności gospodarczej.
Przed sądem stanął też dziś syn właściciela sklepu przy cmentarzu. - Moim zdaniem pozwolenie na handel w tym miejscu było bezprawne. Tak, to prawda, że chciałem prowadzić handel obok na równych prawach. Dostałem na to pozwolenie burmistrza i odwołałem się od niego. Samorządowe Kolegium Odwoławcze potwierdziło moje stanowisko. Handlowałem tam przez dwa dni, przed uroczystością Wszystkich Świętych w 2012 roku - stwierdził świadek.
- Mówiłem burmistrzowi, że wydanie takiej decyzji będzie powodować sytuację konfliktową. Mimo to zapadła decyzja pozytywna. Otrzymałem od burmistrza polecenie na jej wydanie. Zaczęły się skargi, odwołania, była zawiadamiana Straż Miejska. Nie znaleziono jednak kategorycznych podstaw prawnych, aby przerwać tę działalność. Z końcem 2012 roku sprawa wygasła - stwierdził były pracownik Urzędu Miejskiego w Sokółce.
Oskarżonych nie było dziś w sądzie. Na kolejnej rozprawie sąd wysłucha zeznań kolejnych świadków, tym razem na temat funkcjonowania żwirowni pod Sokółką.
(is)
Droga na cmentarz od strony ulicy Mickiewicza: