Przez ponad 20 miesięcy pułk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego stacjonujący w Białymstoku nie był sobie w stanie poradzić z oddziałem partyzanckim Leona Suszyńskiego. Niejako dzięki niemu Sokółka zyskała stałe połączenie autobusowe z Białymstokiem. Dopiero w kwietniu 1947 roku "Peoś" wraz ze swoimi towarzyszami broni ujawnił się w Sokółce, podczas akcji amnestyjnej. Wkrótce wyjechał do Wrocławia, by tam zacząć nowe życie. Jednak ubecja nie dała mu o sobie zapomnieć.
Dziś w sokólskiej kawiarni "Lira" odbyło się spotkanie poświęcone Leonowi Suszyńskiemu, ps. "P-8", jednemu z żołnierzy niezłomnych.
Przyszedł na świat w Białymstoku, tam też spędził dzieciństwo. We wrześniu 1939 roku, jako 19-letni ochotnik był obrońcą Grodna. Udało mu się wydostać z tego miasta i powrócić do domu. Działał w wywiadzie Armii Krajowej, pracując jako tłumacz w niemieckiej policji. Rozpracowywał konfidentów i jednocześnie pełnił służbę likwidacyjną. W 1943 roku został rozpoznany, musiał ratować się ucieczką do lasu. W latach 1943-1944 był żołnierzem 77 Pułku Piechoty AK na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie. Uczestniczył w operacji "Ostra Brama". Szczęśliwie udało mu się uciec z sowieckiego kotła i dotrzeć za linię Curzona.
- Wiosną 1945 roku Leon Suszyński dołączył do zgrupowania "Piotrków" Armii Krajowej Obywatelskiej, operującego w Puszczy Knyszyńskiej, na północ od Białegostoku. Jesienią 1945 po utworzeniu zrzeszenia Wolność i Niezawisłość objął dowództwo nad samodzielnym oddziałem partyzanckim - mówił na spotkaniu Piotr Łapiński, historyk z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. - Grupa ta działała w Puszczy Knyszyńskiej, 20 minut jazdy samochodem z centrum Białegostoku, w strefie 9 Pułku KBW. Bywało, że 500-osobowy oddział udawał się do Puszczy, organizując 10-12 zasadzek, a w terenie dodatkowo operowało jeszcze kilka grup manewrowych. A mimo to nie doszło do rozbicia grupy. Kryzys pojawił się jesienią 1946 roku, gdy oddział "Peosia" został dwukrotnie zaskoczony na obozowisku. Pojawiły się pierwsze straty. Warunki bytowania były bardzo trudne. Jeden z partyzantów stwierdził któregoś ranka, że do połowy jest zasypany śniegiem. Spał w szałasie, ale nogi wystawały na zewnątrz.
Oddział "Peosia" stał się mimo woli sprawcą uruchomienia połączenia autobusowego między Sokółką a Białymstokiem. Rolę busów pełniły wtedy ciężarówki. Bywało, że pojazdy te zatrzymywali żołnierze podziemia. Ubecy chcieli wciągnąć ich w zasadzkę. Zadecydowano, że ciężarówką na "pace" podróżować będzie grupa operacyjna w cywilnych ubraniach. Fortel się jednak nie powiódł.
W styczniu 1947 roku oddział został rozśrodkowany na trzy drużyny i tak dotrwał do amnestii wiosną 1947 roku. - Ujawnił się w Sokółce, przybyło tu wtedy 25 żołnierzy - stwierdził Piotr Łapiński.
Wkrótce Leon Suszyński wyjechał do Wrocławia. Wydawało się, że będzie mógł zacząć nowe życie. Jednak ubecja upomniała się o niego. W grudniu 1948 roku został zatrzymany i przewieziony do Białegostoku, gdzie po procesie skazano go na osiem lat więzienia na podstawie sfabrykowanych dowodów.
Leon Suszyński zmarł w 1979 roku we Wrocławiu. 9 stycznia 2009 roku prezydent Lech Kaczyński nadał mu pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
- Najbardziej jednak tragiczne były dzieje tych, którzy zostali na miejscu i którzy zapłacili za to swoim życiem - mówił Piotr Łapiński, opowiadając o losach Gabriela Oszczapińskiego czy Edwarda Topczewskiego (czytaj tekst To byli ostatni żołnierze wyklęci na Sokólszczyźnie).
Na dzisiejszym spotkaniu zorganizowanym przez Sokólski Ośrodek Kultury i Klub Historyczny im. kpt. Franciszka Potyrały „Oracza" obecni byli mieszkańcy Sokółki, młodzież szkolna, a także samorządowcy, m.in. wójtowie Szudziałowa i Kuźnicy.
(is)
Spotkanie poświęcone Leonowi Suszyńskiemu: