Jest w Bierwisze stary kamień z wbitym weń krzyżem, pamiątka jednej z największych tragedii, która nawiedziła te ziemie. Nigdy wcześniej, od czasów jaćwieskich, taka hekatomba nie przetoczyła się nad tymi terenami.
Historię głazu z wyrytym w nim napisem wyczytać można w przewodnikach turystycznych. W 1921 roku został on dostrzeżony w pobliskiej rzeczce, wydobyty przez robotników, oczyszczony i ustawiony przy drodze. Wtedy też zapewne wbito w kamień metalowy krzyż. W 1939 roku, gdy Sokólszczyznę zajęli Sowieci, głaz z Bierwichy znowu znalazł się w płynącej poniżej strudze. Ponownie ustawiono go przy drodze po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej, w 1941 roku.
Podróżny, który jedzie z Sokółki do Dąbrowy Białostockiej przez tzw. Długą Wieś może nie zwrócić uwagi na kamień z krzyżem, na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się on zbytnio od podobnych przydrożnych krzyży. Skrywa jednak pamiątkę po mrocznych czasach, po inkursji moskiewskiej, wojny która rozpoczęła się w 1654 roku.
"1655. Moskal Litwę splondrował złamawszy mir wieczny" - głosi napis wyryty wprawną ręką. Z tyłu da się jeszcze dostrzec znak, prawdopodobnie monogram mistrza, który wyrył litery. Gdzie? Tego nie wiadomo. Może w pobliskim Grodnie...
Książki pretekstem do wojny
Wojna z Moskwą (nie z Rosją! Rosja to twór dopiero XVIII-wieczny) wybuchła latem roku 1654, gdy Rzeczpospolita zmagała się z powstaniem kozackim na Ukrainie. Moskalom do wywołania zawieruchy posłużył pretekst: książki, które rzekomo uwłaczały godności cara. Mimo, że obowiązywały ustalenia wieczystego pokoju polanowskiego (1634), to wojska moskiewskie ruszyły w stronę Smoleńska. Wielkiego Księstwa Litewskiego nie miał kto bronić.
Trzeba przy tym pamiętać, że dzisiejsza Sokólszczyzna w całości leżała na terenie Magnus Dux Lithuaniae. Granica między Litwą a Koroną biegła wtedy po Brzozówce (dziś oddzielającej powiat sokólski od monieckiego) oraz po rzeczce Czarnej Lackiej (obecnie przejeżdżają nad nią kierowcy podróżujący obwodnicą Wasilkowa). Sokółka i powiat sokólski znalazły się na Podlasiu dopiero w 1999 roku, po wejściu w życie reformy administracyjnej rządu Jerzego Buzka.
Wróćmy jednak do opisu owego spustoszenia Litwy. Jeszcze w roku 1654 trzy wielkie armie cara liczące blisko 200 tysięcy zbrojnych zajęły Dzisnę i Druję. Padł Połock i Smoleńsk. W tym drugim mieście dokonano bezwzględnego mordu na Żydach. Ci z nich, którzy nie chcieli przejść na prawosławie, zostali popaleni w swych domostwach. 22 lipca tego roku doszło do rzezi ludności broniącego się wątłymi siłami Mścisławia. Wyrżnięto bez litości 15 tysięcy obrońców, nie szczędząc kobiet i dzieci. Zachowano przy życiu ledwie 700 rzemieślników, deportowanych później w głąb Moskwy. Od tamtej pory mieszkańców Mścisławia zwano niedosiekami. Rzeź Trubeckiego - jak ją później nazwano - była przedsmakiem tego, do czego miało dojść w roku następnym.
Nowa ofensywa dowodzona przez samego cara Aleksego ruszyła w czerwcu 1655 roku w kierunku samej stolicy - Wilna. Wątłe siły Janusza Radziwiłła (tak, tego samego, którego na kartach "Potopu" utrwalił Sienkiewicz) stoczyły bitwę pod murami miasta, ale musiały uznać wyższość Moskali i wycofały się na zachód. Wilno pozostawiono na pastwę zwycięzców. W grodzie - liczącym wówczas 45 tysięcy mieszkańców - schroniła się też okoliczna szlachta, chłopi i Żydzi, umykający przed Kozakami Iwana Zołotareńki, szwagra Chmielnickiego, sprzymierzonego z Moskwą.
Sacco di Vilna
To, co wydarzyło się 8 sierpnia roku 1655 nazwano później sacco di Vilna, porównując do rzezi dokonanej w Rzymie w 1527 roku. Kozacy przez trzy dni wyrzynali wszystkich, którzy nawinęli się im pod szable. Rzeki krwi płynęły wąskimi uliczkami miasta, a woda Wilejki zabarwiła się na kolor szkarłatny. Po trzech dniach mordów Wilno podpalono. Płonęlo przez kolejnych dni 17. Do złupionego miasta w swej 12-konnej karecie wjechał car Aleksy Michajłowicz i ogłosił się Wielkim Księciem Litewskim.
Świadek tamtych zdarzeń tak pisał: "Zdobycz w gotowych pieniądzach, w srebrze, złocie, drogich kamieniach i sprzęcie nie do opisania. O jej wartości przekonaliśmy się naocznie w sklepach i na targu w Moskwie. Byliśmy zdumieni patrząc na srebrne naczynia, srebrne zamki i gwoździe przy skrzyniach, srebrne okucia karet. Wartość talara spadła wskutek obfitości w obrocie, niewolnicy za bezcen. Car zabrał siedem kopuł z pałacu Radziwiłła, pokrytych złotem i przywiózł do Moskwy wraz z kolumnami z czerwonego i różnobarwnego marmuru, a przy tym podłogi, stołów biesiadnych bez liku - rzadkości, o jakich Moskale nie mieli dotychczas wyobrażenia". Wilno musiało czekać 200 lat, do roku 1850, by liczba ludności miasta przekroczyła tę sprzed inkursji moskiewskiej.
Pierwsze wywózki
Doszła do tego jeszcze jedna tragedia. Moskale masowo przesiedlali w głąb swojego państwa nowych poddanych. Szczególnie dotyczyło to wykwalifikowanych rzemieślników, którzy od tej pory mieli pracować na podniesienie dobrobytu państwa carów. Proceder ten trwał aż do roku 1664, czyli do końca moskiewskiej okupacji. Wkrótce wśród tych, którzy przetrwali, szerzyć zaczęły się choroby i epidemie, przyciągnięte przez wojska wszelkiej maści i autoramentu.
Wyludniły się ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Niektóre z miasteczek istnieć zupełnie przestały, inne popadły w taką ruinę, że przypominały nędzne sioła. Wojna z Moskwą zakończyła się pokojem andruszkowskim roku 1667. Nie dane było jednak ówczesnym mieszkańcom zachodnich rubieży Wielkiego Księstwa cieszyć się zbyt długo pokojem. Nie minie 40 lat i nowa, równie tragiczna wojna, do szczętu spustoszy te ziemie.
Piotr Biziuk
Zabytkowy kamień w Bierwisze: